Koniec tygodnia to:

+ Czytanie – wspomnienia Mieczysława Jałowieckiego „Na skraju imperium”, t. I, z okresu I wojny światowej, doskonała rzecz, ale dla cierpliwych. Powolna narracja, trochę nie na dzisiejsze czasy. Ale też i czasy były niedzisiejsze: zabór rosyjski, ziemiaństwo, dekadencja w Petersburgu. Świetna lektura do poduszki. Z prasy bieżącej – ciekawy dialog  w „Gazecie Świątecznej”. Prof. Karol Modzelewski (ten od listu Kuronia i Modzelewskiego), jeden z najwybitniejszych działaczy lewicowej opozycji antykomunistycznej, o bieżącej sytuacji w Polsce: „Czy przywódcy PiS mają zamiar uczynić z Polskie państwo policyjne? Moim zdaniem nie, ale ich słowa i czyny krok za krokiem prowadzą w takim kierunku. Czy perspektywa przejścia od demokracji do autorytaryzmu jest u nas realna? Moim zdaniem tak, ponieważ istnieje społeczne przyzwolenie dla takiej zmiany.” Natomiast premier Jarosław Kaczyński w Radiu Maryja mówi: „Jeżeli ktoś twierdzi, że dzisiaj w Polsce zagrożona jest demokracja, to mówi oczywistą nieprawdę”. No i bądź tu mądry! Mnie bliższy jest pogląd Modzelewskiego – lepiej dmuchać na zimne.

+ Rodzina – pierwsza wizyta wnuka, Kubusia, z rodzicami, w naszym domu. Kubuś ma już 4 tygodnie. Wydarzenie prywatne, uwiecznione zostało na licznych zdjęciach, fotografowaliśmy na trzy aparaty, każdy chciał mieć zdjęcie w Kubusiem. To wkład naszej rodziny w politykę prorodzinną. Becikowe czyni cuda!

+ Sztuka – wizyta w Zachęcie. Na parterze wybitny czeski fotograf Josef Sudek (+1976), fotografie z lat 1940-1970.  Fotografia czarno-biała, na granicy malarstwa, liczne martwe natury i fotografie przez szybę własnego okna, nieustanne dążenie do doskonałości. A na piętrze – sam Leger!!! Gigantyczna wystawa, jaka zdarza się w Warszawie raz na pokolenie. Gorąco zachęcam, to może być jedyna szansa w życiu.  Sam poszedłem zmobilizowany przez córkę, która dba o to, żebym nie zardzewiał. Zachęta, oprócz działalności  wystawienniczej, prowadzi m.in. świetne zajęcia plastyczne dla dzieci. Mój przyszywany wnuk, Jasio (4), bardzo lubi brać w nich udział.

+ Życie towarzyskie i polityczne – lunch z dyplomatą z jednego z państw Europy Zachodniej. Jego zdaniem polska polityka zagraniczna jest tak podporządkowana polityce wewnętrznej, że właściwie nie istnieje, nie wiadomo jaka jest. – Hasła o obronie interesu narodowego głosi każdy, nie tylko wy, Polacy – mówi. Nie wywierają  więc większego wrażenia na nikim. Ważne, jak ta obrona jest prowadzona. Polski rząd traktuje stosunki międzynarodowe jako grę zero-jedynkową, tzn. jeżeli ktoś zyska, to ktoś inny musi stracić, jeżeli coś jest korzystne dla Niemiec, to musi być szkodliwe dla Polski lub na odwrót. „Niemcy są silniejsze, więc powinny pierwsze pójść na ustępstwa” – powiedział wczoraj w wywiadzie radiowym prezydent Kaczyński. Dziś – twierdzi mój rozmówca – obowiązuje inna zasada: poszukiwanie konsensusu tak długo, aż każdy zyska, nikt nie będzie przegrany, ale też nikt nie dostanie tyle, ile by chciał. „Nieufni wobec Niemiec są wszyscy, ale inni nie psują z tego powodu swoich z nimi stosunków” – mówi. Zamiast zwalać winę na Niemcy, że dbają o swoje interesy i widzieć w nich tylko egoistów, przypomnijcie sobie, jak byli pomocni, choćby w negocjacjach budżetowych, i próbujcie się z nimi dogadać, bo jeśli będziecie mieli napięte stosunki z Niemcami, to tylko pomoże Rosji, zaś Amerykanie na pewno nie zaryzykują swoich stosunków z Niemcami, żeby poprzeć Polskę, bo Niemcy to ich najważniejszy sojusznik na starym kontynencie (W.Brytania to jednak wyspa). Poza tym mój rozmówca skarżył się: „Ja mam trudności  z wytłumaczeniem w moim kraju fenomenu PiS. Niech pan mi powie, kto w Polsce rządzi – lewica czy prawica?” – domagał się. W sferze wartości i obyczajów, PiS to partia konserwatywna: patriotyzm, religia, silne państwo, porządek, dyscyplina i posłuszeństwo. Natomiast w sferze gospodarczej i socjalnej to partia lewicowa, nieufna wobec bogatych, nawet grozi renacjonalizacją. Każdy rząd pilnuje sektora państwowego, jeśli taki istnieje, ale nie każdy straszy ludzi bogatych: „Nie mamy nic przeciwko temu, że macie pieniądze, chcemy tylko wiedzieć skąd…” – mówią. Więc co ja mam pisać do siebie, do kraju? – pytał, nieco w Polsce zagubiony.

Wieczorem brałem udział w imprezie łże-elity: dwie osoby wyrzucone z telewizji, jeden redaktor gazety prywatnej jeszcze się trzyma; rozmowa głównie o tym, kogo i jak wyrzucają, a także kogo awansują. Mówiło się m.in. o piątkowym udziale red. Anity Gargas (dawniej z „Ozonu”, obecnie zastępczyni szefowej publicystyki w TVP 1) w miniony piątek rano w programie Jacka Żakowskiego w radiu TOK FM. Pani Gargas nie była zadowolona ze spotkania Lech Kaczyński – Aleksander Kwaśniewski, dawała do zrozumienia, że Kwaśniewski nie spotykał się ze swoim poprzednikiem. Dopiero „Żaku” musiał jej przypomnieć, że Lech Wałęsa przez długie lata nie chciał się z „Kwachem” spotkać, mówił o nim per „ten pan” i oferował co najwyżej, że mu poda… nogę. Do spotkania doszło dopiero na pogrzebie JP II. Także red. Wołek wyjaśniał nowej gwieździe dziennikarstwa, że prezydent może od swojego poprzednika tego i owego się dowiedzieć, choćby o Ukrainie. (Nb. Lech Kaczyński wyraża się o swoim poprzedników w elegancki i taktowny sposób, chyba zbyt elegancko dla pani Gargas). Słuchając Anity Gargas miało się wrażenie, że idzie nowe, a właściwie już przyszło.

Przepraszam za długi wpis, obiecuję poprawę. A może Państwo opiszą, jak spędzili weekend?

Pozdrawiam, gospodarz blogu.