„Państwo O.”

Nie jestem zaskoczony, że Monika Olejnik odchodzi z TVP. Jak na TV PiS – jest ona zbyt niezależna. Oczywiście, mogłaby pozostać i wierzę zapewnieniom władz TVP, że ją do tego szczerze namawiały, ale byłaby listkiem figowym, zawieszonym przed północą, żeby stanowić alibi dla pp. Pospieszalskiego, Ziemkiewicza i innych. Podobną rolę listka figowego nowa dyrekcja Programu I Polskiego Radia zaproponowała Michałowi Ogórkowi – ma być jedynym felietonistą w szerokiej palecie felietonistów prawicowych – od Macieja Rybińskiego po osławionego Michalkiewicza. Monika Olejnik i Michał Ogórek („państwo O.”) mieliby stanowić odpowiedź na pytanie, czy media publiczne oddają pluralizm poglądów. Mieliby pełnić rolę dyżurnego homoseksualisty, który jest dowodem na to, że nie ma homofobii, dyżurnej kobiety, której obecność na stanowisku świadczy, że nie ma dyskryminacji, dyżurnego Cygana, Żyda, niepełnosprawnego i innych nieszczęśników. Kiedy ogląda się prospekty uniwersytetów amerykańskich, zawsze jest tam jakiś Murzyn i dziewczyna na fotografii. Żeby żaden komunista nie powiedział „A u was biją Murzynów”.

Sytuacja, w jakiej znaleźli się „państwo O.”, nie jest łatwa. Odmówić współpracy to utorować drogę kolejnemu „niezależnemu” dziennikarzowi z prawicy, to pozbawić się możliwości dotarcia do szerokiej publiczności. Przyjąć propozycję to zostać kwiatkiem do kożucha. I tak źle, i tak niedobrze. W podobnej sytuacji znaleźć się może ktoś zaproszony do udziału w programie „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. Jest to program tak stronniczy, że osoba o innych niż JP poglądach musi tam zostać zjedzona przez większość obecnych, z gospodarzem na czele. Czy ma więc sens w takich programach (w takiej TVP czy w takim PR)  występować? – oto jest pytanie. Ciekaw jestem, co Państwo o tym myślą.

We wczorajszej „Gazecie” Igor Janke, dziennikarz o poglądach prawicowych, wziął w obronę Jana Pospieszalskiego, którego program nie jest jego zdaniem co prawda idealny, ale „zapewnia bardzo wysoki poziom, pasjonujący, najlepszy, najciekawszy, najbardziej płodny intelektualnie program publicystyczny w polskiej telewizji”.

Jestem odmiennego zdania. Zgadzam się z Kingą Dunin, która dwa dni wcześniej napisała, że ten program jest parodią debaty publicznej, używa skrajnie tendencyjnie dobranych faktów, stosuje emocjonalny szantaż zamiast argumentów, manipuluje etc. Nie mam nic przeciwko temu, żeby taki program w telewizji był, skoro prawica lepszego nie ma, ale pod warunkiem, że – po pierwsze- ja nie będę brał w nim udziału, nawet jako widz (to mam zagwarantowane jak w banku) i – po drugie – byłby to jeden z wielu różnych politycznie i ideowo programów, tak, że równie często pojawia się program Kingi Dunin albo Kazimiery Szczuki czy Magdaleny Środy, słowem, że media publiczne są naprawdę publiczne, a nie zawłaszczone.

W podobnych dyskusjach na ogół pojawia się argument: „Wszyscy tak robią, telewizja Kwiatkowskiego nie była lepsza, Program I Polskiego Radia był podobny itd.”. Odpowiadam: trudno być obiektywnym sędzią, gdyż każdy program, tak jak program Pospieszalskiego, odbieramy przez filtr własnych poglądów i uprzedzeń, tak różnych jak poglądy Kingi Dunin oraz Igora Janke. Nawet moja rodzima „Polityka” przez jednych jest odbierana jako lewicująca, a przez innych jako prawicująca. Ja oceniam program „Warto rozmawiać” tak jak Kinga Dunin. Moim zdaniem, z pewnymi ludźmi nie jest warto rozmawiać, gdyż nie można znaleźć wspólnego języka. Po cóż więc strzępić język? Po co zdzierać sobie gardło? Niektórzy to lubią, uwielbiają prowokować, oskarżać, zadawać podchwytliwe pytania, na które z góry znają odpowiedź. Po co im odpowiadać, skoro żadna odpowiedź ich nie przekona? Oni wiedzą lepiej.

Dlatego współczuję „państwu O.”, że zostali zaproszeni i postawieni wobec trudnego dylematu.