Dziadek w Wehrmachcie, tata w „Trybunie”

Prezydent Lech Kaczyński w pożałowania godny sposób skwitował uzasadnienie wyroku sadu lustracyjnego w sprawie Zyty Gilowskiej. Powiedział, że uzasadnienia wysłuchał „z niesmakiem”, po czym dodał: „Pani sędzia Mojkowska nie jest osobą, której nazwiska nie znam. Wiem z jakich środowisk się wywodzi. To nie powinno mieć żadnego znaczenia, ale wczoraj straciłem pewność, że to takiego znaczenia nie ma.”

Słowa te z kolei ja odbieram z niesmakiem. Nie wiem, czy konieczne było komentowanie przez prezydenta Uzasadnienia niezawisłego sądu, gdyż nie jest właściwe, jeśli władza wykonawcza dobiera się do władzy sądowniczej. (Przypomnijmy, że Benedykt XVI dał temu wyraz przyjmując członków Trybunału Konstytucyjnego, z którymi LK ma na pieńku).  Ale załóżmy, że prezydent – jak każdy obywatel – może skomentować wyrok. Dlaczego jednak ta aluzja do środowisk z których wywodzi się pani sędzia? Co to ma do rzeczy?!

Rozszyfrujmy o co chodzi: pani sędzia jest córką nieżyjącego już działacza PZPR, byłego prezesa RSW Prasa i naczelnego redaktora „Trybuny Ludu”. Jego działalność Historia może przekreślić. Ale córkę? Co to wreszcie ma wspólnego z wyrokiem na Zytę Gilowską? Czy sędzia Mojkowska wyssała z mlekiem ojca taki, a nie inny pogląd na ewentualną współpracę prof. Gilowskiej z SB? Czy Lech Kaczyński (profesor prawa!) idzie śladami Jacka Kurskiego, który wyciągnął dziadka Donalda Tuska, i teraz sam wyciąga ojca przewodniczącej składu sędziowskiego? Pan prezydent stosuje tę samą metodę, co Jacek Kurski, którego w pierwszym odruchu PiS ukarał za „ekshumację” dziadka kandydata P.O., ale potem przywrócił swojego fantastycznie utalentowanego polityka do łask. Teraz już wiadomo dlaczego – ponieważ pan prezydent postąpił podobnie.

Od momentu, kiedy z-ca Rzecznika Interesu Publicznego, sędzia Jerzy Rodzik, skierował sprawę Zyty Gilowskiej do sądu lustracyjnego, najpierw Jarosław, a teraz Lech Kaczyński nie ukrywają swojego niezadowolenia i usiłują zdyskredytować rzecznika, a teraz i sędziego. O co chodzi – nie mówią. Tymczasem z polecenia gorliwego min. Ziobro prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, jak gdyby samo skierowanie sprawy Zyty Gilowskiej było już podejrzane. Może pan prezydent ma za złe pani sędzi, że w uzasadnieniu jak gdyby skompromitowała nową ustawę lustracyjną, przyjętą przez Sejm głosami m.in. posłów PiS? Może pan prezydent i pan premier uważają, że wyciągnięcie przez RIP sprawy pani premier Gilowskiej jest zamachem lustracyjnym na rząd? Może pierwszy obywatel RP kwestionuje orzecznictwo pani sędzi Mojkowskiej, która kiedyś uznała winnym Józefa Oleksego, przedwczoraj uniewinniła Zytę Gilowską, ale podzieliła się wątpliwościami, a wczoraj uniewinniła Karola Małcużyńskiego?

Najważniejsze osoby w państwie sugerują, że dzieje się jakieś świństwo, ale nie wychodzą poza domysły i insynuacje. Mamy chyba prawo zapytać: o co chodzi? Co się szanownym Panom nie podoba? Sędzia Rodzik? Przy tych poszlakach, jakie ujawnił sąd, gdyby nie skierował sprawy prof. Gilowskiej do niezawisłego sądu, został by pewnego dnia oskarżony, że ją „krył”. Sędzia Mojkowska? Moim zdaniem mogła być znacznie bardziej powściągliwa w Uzasadnieniu wyroku, w którym znęcała się nad Zytą Gilowską, ale  spotkałem się też z opinią, że Uzasadnienie było wzorcowe. Tak czy owak jej ojciec, jej nazwisko, nie ma nic do tego, podobnie jak prof. Zyta Gilowska nie odpowiada za swojego ojca, a ten nie ma nic wspólnego z jej wypowiedziami o lustracyjnym zamachu stanu i morderstwie sądowym.

Ani Tata ani Mama Pana Prezydenta nie odpowiadają za Jego wypowiedzi, podobnie jak nikt, nawet Pan Prezydent, nie odpowiada za grzechy swoich Rodziców. Panie Prezydencie, błagam Pana, niech Pan chroni swoją córkę przed tymi, którzy zechcą jej wypominać Tatusia.