Ta ostatnia niedziela…

…była tak pełna wrażeń, że mogę się do nich odnieść tylko w punktach, ‘kurz und bündig’, jak mówią Niemcy (‘krótko i węzłowato’, a krótko i tak nie będzie):

· Abp Stanisław Wielgus musiał zrezygnować, ponieważ w jego sytuacji pełnienie posługi jako Metropolity Warszawskiego było niemożliwe. Teraz pora na pytania: Jak zachował się Kościół? IPN? Rząd w ramach konkordatu?

· Arcybiskup jest sprawcą, ale i ofiarą. Czego naprawdę jest sprawcą – nie do końca wiadomo. Jest sprawcą, ponieważ przekroczył zasady ustalone przez Kościół w sprawie kontaktów z tajnymi służbami, ponieważ podpisał, ponieważ we właściwym czasie nie wyznał (nie tyle „nie przyznał się”, bo to co innego – trudno być sędzią we własnej sprawie, ale nie wyznał), nie wyspowiadał się przed Kościołem, rozumianym jako wspólnota wiernych. Z czego jeszcze miał się wyspowiadać – nie wiadomo, nie ma meldunków, nie ma donosów, nie ma czasu.

· Abp Wielgus jest również ofiarą – ofiarą ubeckich papierów (jak powiedział Waldemar Pawlak, „SB jest dziś bardziej święte od Papieża”), ofiarą skazaną bez procesu, podczas kiedy ludzie tak różni jaki Józef Glemp, Roman Giertych i Ryszard Kalisz wątpią, czy w uczciwym, bezstronnym procesie sądowym SW udowodniono by wszelkie warunki niezbędne do tego, by go uznać za TW. Ale żona Cezara musi być poza podejrzeniem. W każdym razie takiego procesu, choćby w ramach Kościoła, SW nie miał. Osaczony arcybiskup miotał się, nie znalazł w sobie dość siły, w końcu jednak uznał rzeczywistość i poddał się. Ale jedna sprawa – czuć się niegodnym wysokiego urzędu, a druga – być członkiem praworządnego Kościoła i obywatelem praworządnego Państwa, który ma prawo do bezstronnej oceny, wyroku i kary. W Polsce kolejność jest odwrotna. Arcybiskup, Kościół, wierni, obywatele – wszyscy są ofiarami lustracji po polsku. SW padł ofiarą swojej słabości, nie okazał się bohaterem, ale ilu mamy bohaterów? Padł również ofiarą lustracji w trybie doraźnym, bez procesu, w ciągu 24 godzin, kiedy w roli niezawisłego sądu wystąpili w pośpiechu zwołani eksperci. Pośpiech był konieczny z powodu zwłoki, za którą winę ponosi sam zainteresowany, Kościół i brak uznanych norm lustracji. Nawet najgorszy przestępca, przyłapany na gorącym uczynku, ma swoje prawa. Być może model południowoafrykański (wyznanie prawdy w zamian za przebaczenie, kara za ukrycie grzechów) sprawdziłby się lepiej. Dziwię się, że w kraju chrześcijańskim i katolickim, przy tej okazji ujawniło się tak wiele wrogości (zarówno po stronie krytyków, jak i obrońców arcybiskupa), a tak mało refleksji i miłosierdzia.

· Nie lepiej niż w Kościele, dzieje się w Państwie. Szef Kancelarii Prezydenta, Aleksander Szczygło, powiedział w ‚Śniadaniu Radia Zet’, że poszukiwania kandydata na prezesa NBP w kołach akademickich spełzły na niczym, ponieważ – tu był bardzo oględny – naukowcy „zajmowali się nie tylko nauką”. To wyraźna sugestia, że zajmowali się tym, czym zajmował się abp Wielgus. Jeżeli prezydent nie mógł znaleźć jednego ekonomisty wybitnego oraz godnego zaufania, i na najważniejsze stanowiska w finansach oraz bankowości (NBP, PKO BP) awansują ludzie o zbyt niskich kwalifikacjach, ale za to „czyści”, to znaczy, że stosowane kryteria („czystość i wierność”) nie wystarczają, czynią więcej szkody niż pożytku. Na miejsce podejrzanych fachowców przychodzą niepokalane, ale zaufane, średniaki. Kto uwierzy, że wszyscy wybitni ekonomiści są uwikłani? Wygląda na to, że poszukiwania kandydata rozpoczęły się za późno, jest to wina decydentów, a nie łże-ekonomistów. Przy doborze kadr w Kościele i w Państwie głos mają esbecy.

===========

Dziękuję za liczne komentarze, popierające, polemiczne, a także złośliwe i pisane ewidentnie w złej woli, ponieważ ujawniają prawdę o ich autorach (-kach).

Natalia, Lucjan uważają, że nie należy wysiadać z pędzącego pociągu („Zatrzymajcie świat – ja chcę wysiąść!”), tylko robić swoje, nie dać się zwariować. Także red_noose mówi, żeby nie wysiadać, tylko deptać po hamulcach i wysadzać z pociągu oszalałych pasażerów. Zgoda, to postawa najbardziej rozsądna, a więc róbmy swoje!

AnkaZet – dzięki, jesteś wspaniała, czytam wszystkie Twoje teksty, niestety, zbyt rzadkie. Do zobaczenia nie tylko w sieci, ale i w realu!

InDoor ma świetny pomysł: skoro media są IV władzą i mamy demokrację, to dziennikarze powinni być wybierani w wyborach. Brawo, zgoda, chętnie do takich wyborów stanę. Nb. jeżeli ktoś z Państwa interesuje się dziennikarstwem, to radzę przeczytać choćby kilka stron poświęconych dziennikarstwu w znakomitej książce z lat trzydziestych, Sandora Maraiego „Wyznania patrycjusza” (Wyd. Czytelnik, 2002 r., str.595 i dalsze). Marai miał już wtedy duże doświadczenie dziennikarskie i świetnie nas opisał.
Obowiązkowa lektura dla kandydatów na dziennikarzy przed wyborami IV władzy.

Andrzej pisze, że władza państwowa, będąca depozytariuszem archiwów, zezwala na kupczenie informacjami niczym w starym prześcieradłowym maglu. To prawda. IPN sączy prawdę, półprawdę i nieprawdę, a tłuszcza się tym ekscytuje. Zadanie do rozwiązania:
IPN + media= ???.

Stach: „Nasz Dziennik” broni arcybiskupa i powtarza nieudowodnione oskarżenia wobec wymienionych z nazwiska ludzi mediów. „Obrzydliwość” – pisze. Ale kto Panu każe czytać „Nasz Dziennik”? Czy nie lepiej robić swoje?

Oskar: Dzisiejsze donosy są równie naganne jak tamte, w PRL. Kradzież gwoździa w „sklepie komunistycznym” była złem, tak ja kradzież w „sklepie demokratycznym”. Dziś przy głosie są jednak ludzie, którzy stosują dwie miary – jedną wobec przeszłości, a drugą – wobec siebie.