TRANSFERY – MNIEJSZE ZŁO

Jako osobnik, który wytrwał ponad 50 lat w związku partnerskim z „Polityką”, krzywo patrzę na wszelkiego rodzaju transfery. Dla mnie to jest kwestia elegancji. Tymczasem posłanka J.K.-R., która nie tak dawno była szefową kampanii prezydenckiej prezesa PiS, potem założyła własną partię, teraz jest obiektem zainteresowania Platformy oraz  PSL i jest całkiem prawdopodobne, że porzuci swoje własne PJN, skazane na porażkę, na rzecz kandydowania do Sejmu z ramienia skazanej na sukces Platformy .

Mnie się to nie podoba, ale „ja rozumie”, że każdy wybiera  mniejsze zło. Posłowie, politycy, którzy za pięć dwunasta przechodzą  do Platformy, kogoś za sobą zostawiają, nie oglądają się za siebie, tylko usiłują złapać koło ratunkowe. SDPL się rozpada, PJN się rozpada, ratuj się kto może, nie czas na solidarność, kiedy do wyborów pozostało kilka miesięcy. Platforma przyjmie do Sejmu Dariusza Rosatiego, pośrednio poprze do Senatu  niezależnego Marka Borowskiego (nie wystawiając w tym okręgu swojego kandydata). Szkoda, żeby tak świetni politycy pozostawali poza parlamentem. Nie sposób się z tym nie zgodzić.

I ja, choć hormonalnie jestem przeciwko transferom, muszę się z tymi transferami pogodzić, ponieważ w polityce cel uświęca środki. Nie lojalność wobec dawnych kolegów, nie pryncypia ideowe, ale cel, cel i jeszcze raz cel. A tym celem jest pokonanie Prawa i Sprawiedliwości, nie dopuszczenie PP. prezesa Kaczyńskiego, Ziobry, Kamińskiego, Brudzińskiego, Kempy, Błaszczaka, Hofmana i całego tego środowiska, do władzy. Tutaj zgadzam się z panią Kluzik-Rostkowską, że PiS  należy otoczyć kordonem sanitarnym. Im mocniejszy on będzie, tym lepiej. Zżymam się, że tym mniejszym złem jest Platforma, która czy to w sprawie likwidacji CBA czy IPN, akceptacji in vitro, rozdziału kościoła od państwa, mediów publicznych i w wielu innych sprawach nie spełnia moich oczekiwań, ale każde inne „zło” jest większe.  Pozostaje mniejsze zło – zaciskając zęby, pogodzić się z transferami. Z tym, że ja bym na Borowskiego i Rosatiego głosował, a na J.K.-R. – nie. Na szczęście nie mieszkam w Katowicach, ani w Rybniku…