Gra w „67”

Przegląd ministerstw, jaki prowadzi obecnie premier, nie zasługuje na poważne traktowanie. To zwyczajna pokazówka, „wywiadówka” dla społeczeństwa, które delegowało swoje najlepsze córki i synów do rządu. Jest to upokarzające dla ministrów, którzy są traktowani jak dzieci. Rostowski i Sikorski dostali piątkę. Trochę to w stylu Putina. Drobiazg, ale niefortunny. Nie warto sobie tym zaprzątać głowy.

– W polityce wszystko można – pisze Robert Krasowski w swojej nowej książce „Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy”. Jego zdaniem, idee są dla polityków tylko kostiumem, który zakładają, żeby odnieść sukces, zmieniają te kostiumy stosownie do potrzeb. Tak na przykład było z „ideą” dekomunizacji i lustracji, które nie wypływały z przekonań, tylko z koniunktury.

Jeżeli oceniamy polityków przede wszystkim jako cyników, to jak określać obecną „grę” (ulubione słowo Krasowskiego) w „67”? Kiedyś popularna była gra w karty, która – o ile pamiętam – nazywała się „66”. Dzisiaj popularna jest gra w „67”. Donald Tusk, któremu ponad 4 lata zarzucano dreptanie w miejscu, zaniechanie reform, politykę „ścibolenia”, u progu drugiej kadencji zdecydował się na radykalną reformę systemu emerytalnego. Jej główny składnik – przedłużenie i ujednolicenie wieku emerytalnego – został przedstawiony właściwie bez dyskusji, w sposób kategoryczny, tak ma być i koniec, a krótki termin konsultacji, zaledwie 30 dni, wyklucza szerszą dyskusję.

W co gra Tusk? Postawił wszystko na jedną kartę. Jeżeli wygra i uda mu się przeprowadzić swój projekt w całości, będzie zapamiętany jako reformator, jego pozycja – ostatnio nadszarpnięta – umocni się. Jeżeli znajdzie kompromis z PSL – też dobrze. Co prawda ugra mniej niż „67” (kompromis kosztuje), ale ocali koalicję. Jeżeli Sejm przyjmie jakąś wersję „67” ze wsparciem Ruchu Palikota zamiast PSL, będzie to cios w Pawlaka. Można Pawlaka szantażować Palikotem, ale prawe skrzydło Platformy nie będzie zadowolone z flirtu z Palikotem, który przecież nie udzieli swojego poparcia za darmo. W interesie Tuska jest przepchnąć „67”, nawet w wersji „light”, ale przy wsparciu PSL.

Pawlak gra w coś innego, ma więcej do stracenia. Ewentualna reputacja Tuska jako reformatora jest mu obojętna. Musi zebrać kilka punktów, żeby nie mieć reputacji figuranta w koalicji rządzącej, będzie hamował projekt Tuska, krygował się, bronił KRUS i innych zdobyczy swojej klienteli. Pomysł Pawlaka (trzy lata skrócenia wieku emerytalnego za każde urodzone dziecko), jest, delikatnie mówiąc, niesmaczny, co już słusznie wytknęła prof. Środa w „GW” – przypomina płacenie za dziecko, handel żywym towarem, dyskryminację kobiet bezdzietnych. Ciekawe, co jeszcze Waldemar Pawlak wymyśli, żeby wilk był syty i owca cała, pozostać w koalicji z Platformą, a zarazem zdystansować się od projektu „67”, nie do tego stopnia jednak, żeby go utrupić. Wypowiedź Pawlaka, że nie ma zaufania do państwowego systemu ubezpieczeń, za to liczy na dzieci, kościoły, organizacje – jest nieodpowiedzialna, powinien się z niej wycofać.

Lansując ideę referendum, PiS oraz „Solidarność” grają w populizm, chcą utrącić reformę z woli ludu, a „ciemny lud to kupi”. Problem jednak pozostanie i Jarosław Kaczyński, gdyby nawet powrócił do władzy, nie będzie miał tak korzystnych warunków dla reformy emerytalnej, jakie ma dziś Tusk. Idea referendum nie przejdzie przez Sejm, ale prezes Kaczyński będzie mógł twierdzić, że Tusk gra w „67” za plecami narodu. Pomysł SLD, żeby prawa do emerytury uzależnić od stażu pracy – ma swoje zalety, ale już poparcia dla idei referendum Leszek Miller nie jest w stanie przekonująco uzasadnić. W stosunkowo korzystnej sytuacji jest Ruch Palikota – jeżeli będzie potrzebny Tuskowi, to zyska reputację poważnego partnera, zamiast opinii polityka nieodpowiedzialnego, jaka mu na razie towarzyszy. Do tego dojdą ewentualne koncesje Platformy (związki partnerskie? In vitro?). Poza tym zwiększyłoby to zagrożenie dla PSL jako „żelaznego koalicjanta”. W najbliższych dniach partie polityczne (PiS, Ruch Palikota) przedstawią swoje projekty, co samo przez się jest korzystne, ale widząc determinację premiera Tuska – nie wiele już zmienią. Tusk dogada się z Pawlakiem, jak premier z premierem.