„Nie” dla konferencji smoleńskiej

Ogromnie szanuję profesora Michała Kleibera, podziwiam jego pozycję naukową w kraju i zagranicą (zazdroszczę, bo sam zawsze byłem gamoniem w dziedzinie nauk ścisłych), jestem zadowolony, że profesor jest doceniony, był ministrem, doradcą prezydenta Kaczyńskiego, jest prezesem PAN. Świetnie! W dodatku jest tenisistą (był świetnym zawodnikiem w Legii Warszawa) i mam zaszczyt oraz przyjemność znać Profesora osobiście.Od dłuższego czasu prof. Kleiber wysuwa propozycję konferencji naukowej w sprawie katastrofy smoleńskiej. O ile dobrze rozumiem, w pierwszej wersji miało to być spotkanie ekspertów obu stron, dyskusja, konferencja, która miałaby pomóc w ocenie argumentów, może przybliżyć strony do wspólnego stanowiska, a na pewno zburzyć, lub zmniejszyć mur pomiędzy dwoma obozami. Ostatnio, profesor Kleiber zmodyfikował swoją propozycję. Miałaby to być konferencja naukowa, w której mogliby wziąć udział eksperci, których prace nad katastrofą (wyniki ustaleń) byłyby najpierw przedłożone komisji naukowej, kwalifikacyjnej, tak aby pod obrady trafiły tylko opracowania naukowe i wartościowe.
W programie Moniki Olejnik w Radiu Zet ideę prof. Kleibera gorąco poparł minister, prof. Tomasz Nałęcz. Doradca prezydenta mówi, że skoro 1/3 społeczeństwa wierzy w zamach, to trzeba z tymi ludźmi rozmawiać, trafić do nich, konferencja niezależnych uczonych mogłaby w tym pomóc.
Jestem odmiennego zdania niż obaj profesorowie. Uważam, że ewentualna konferencja będzie kontrproduktywna, rozszerzy tylko pole konfrontacji, grozi nową awanturą. Stanowisko rektorów AGH i Politechniki Warszawskiej w sprawie kompetencji ekspertów Macierewicza, list solidarnosci z tymi ekspertami (!) podpisują już ich zwolennicy – wszystko to wskazuje na głęboki podział w środowisku naukowym. Grozi nam jedna awantura za drugą. Awantura wokół składu komisji kwalifikującej nadsyłane prace, awantura w sprawie uczestników konferencji i zaproszonych gości, awantura w sprawie ewentualnej obecności mediów, awantura wokół wyboru władz konferencji i prowadzenia obrad, porządku dziennego itd. itp. Grozi nam Sejm profesorów. Jeżeli profesorowie smoleńscy (p. Binienda i inni) nie zostaną zakwalifikowani – będzie wojna, jeżeli zostaną – będzie awantura. Konferencja taka byłaby areną sporów pomiędzy fachowcami i amatorami, jak debata lekarzy ze znachorami.
To, co dotrze do społeczeństwa, to nie jeden wspólny wyważony, obiektywny głos w sprawie przyczyn katastrofy (zamachu? wybuchu?) tylko dalsze rozbieżności. Zespół Macierewicza nie szuka dialogu tylko konfrontacji, konferencja pod auspicjami PAN byłaby ku temu świetną okazją. Oto oni, którym odmawiano kompetencji i dobrej wiary, dyskutują teraz pod auspicjami PAN z elitą naukową kraju, a może i zagranicy. Dlatego ludzie Macierewicza popierają ideę prof. Kleibera.
Moim zdaniem pomysł konferencji jest chybiony i mam nadzieję, że padnie. Panu Profesorowi nisko się kłaniam.