Wybory i kryterium uliczne

Kryzys lewicy jest już tak głęboki, że słabujący SLD nie może się dogadać co do kandydata w wyborach prezydenckich.

Kontredans w wykonaniu posła Kalisza i Leszka Millera pokazuje, że ten pierwszy chce kandydować (nie wiem, po co mu to), a ten drugi nie może go narzucić.

To by świadczyło, że kontrola przewodniczącego nad partią słabnie. Moim zdaniem Kaliszowi brak powagi i konsekwencji, trudno byłoby namówić coraz mniej licznych wyborców lewicy na jego kandydaturę. Miller Kalisza się chwyta, bo to pozwala odsunąć w cień rozliczenie za porażkę w wyborach samorządowych, poza tym nie widzi lepszego kandydata.

Powinien do wyborów stanąć sam i pokazać, jak kończy prawdziwy mężczyzna. Po wyborach powinien przekazać przewodnictwo SLD wybranemu następcy. W ten sposób zostałby zamknięty rozdział lewicy post-PZPR, a do wyborów parlamentarnych partię prowadziłoby już nowe pokolenie, które łatwiej dogada się z niedobitkami Twojego Ruchu.

PiS ma natomiast kandydata, tam bezkrólewia nie ma, jest jeden król i basta. Król Kaczyński nie waży się kandydować przeciwko Komorowskiemu, wobec tego wystawia Andrzeja Dudę. To całkiem niezły kandydat, wykształcony, elokwentny, ledwo po czterdziestce. Był w Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie jest tak ostry w słowach jak wielu w PiS, z prezesem na czele. Ma na koncie swoje błędy, np. wzywał prezydenta do zdymisjonowania członków PKW. Ale któż jest bez grzechu?

Manifestanci 13 grudnia będą już mogli nieść portrety Andrzeja Dudy, jeśli „góra” da zielone światło. Mimo że PiS krwawi (Kurski, Bielan, jeden i drugi Kamiński, Hofman…), to ciągle ma jeszcze kilku działaczy o cechach typowych dla tej partii – inteligentni, wygadani, zdyscyplinowani, niezawodni w realizowaniu linii partii, plus transfery – Gowin i Ziobro. Prezes Kaczyński ma drugi garnitur.

13 grudnia zobaczymy ich wszystkich w pochodzie. Sama inicjatywa jest jak najbardziej legalna i w obliczu zamieszania wyborczego nawet naturalna, bo nieudolność PKW, zdumiewające zdobycze PSL, liczba głosów nieważnych – wszystko to świetne paliwo dla marszu oburzonych, trudno przejść w tym roku nad wyborami spokojnie do porządku dziennego.

Szkoda tylko, że 13 grudnia, bo to skojarzenie jest nadużyciem. Wtedy były czołgi i WRON, masowe aresztowania. Teraz jest marsz róż, dymisja PKW i państwo prawa. Obecność biskupów w Komitecie Honorowym jest nie na miejscu, podobnie jak byłaby obecność generalicji. Jest to sprzeczne z zasadą apolityczności wojska czy kościołów. Nie mieszajmy sacrum z profanum. Obecność znanych dziennikarzy propisowskich w Komitecie Honorowym marszu organizowanego przez PiS mnie nie dziwi. Oni są na swoim miejscu.