Biedny prezydent

Nareszcie jakaś dobra wiadomość, więc spieszę ją ogłosić. Osoba, która kilka dni temu wróciła do Polski i podlega kwarantannie w domu, opowiada mi, że codziennie przychodzi do niej policja, funkcjonariusze nie tylko sprawdzają, czy jest w domu, ale pytają, jak się czuje, czy potrzebuje pomocy i w ogóle zachowują się poprawnie. Codziennie także otrzymuje telefon z instytucji, której nie umiała wymienić, z pytaniem o samopoczucie, temperaturę i inne szczegóły.

Nie jest to wiele, ale to dobra wiadomość, niestety jedyna. Epidemia szerzy się coraz bardziej i wszyscy zapowiadają, że szczyt dopiero przed nami. Władza zapewnia, że jesteśmy przygotowani, ale widać, że stąpamy po kruchym lodzie. Na osłodę prezydent, oczywiście nie prowadząc żadnej kampanii, zapowiada, że mali przedsiębiorcy (poniżej dziewięciu zatrudnionych), którzy wykażą straty większe niż 50 proc. w stosunku do lutego, będą przez trzy miesiące (jeżeli dobrze zrozumiałem) zwolnieni od płacenia składek ZUS, a inni z kolei otrzymają dopłatę do 40 proc. już nie pamiętam czego. Piszę: „jeżeli dobrze zrozumiałem”, ponieważ głowa pęka od tego wszystkiego, co rząd, a zwłaszcza Andrzej Duda robi dla narodu.

Sam Duda, biedactwo, jest stratny, ponieważ z powodu epidemii nie może spotykać się z wyborcami, a to jest przecież jego najsilniejszy atut – tłumaczy prezes Kaczyński, który mocno Dudzie współczuje. Ja natomiast współczuję tym, którzy w takich spotkaniach brali lub biorą udział. „Biorą”, ponieważ prezydent dwoi się i troi, żeby zostać ponownie wybrany. Widać, że polubił tę robotę. Trudno się zresztą dziwić. Wręcz się pali do wyborów 10 maja.

No i właśnie. Władza jak jeden mąż zapewniała jeszcze dzisiaj, że wybory odbędą się w wyznaczonym terminie, w co chyba sama nie wierzyła. (Głupia to ona jest, ale taka to już nie). Kolejny raz biorą nas za durniów. Pandemia ma dopiero w kwietniu/maju osiągnąć szczyt, a polskie władze wmawiają nam, że wtedy będzie można zebrać ponad 100 tys. członków komisji wyborczych i wysłać naród na ulice, do urn (chyba z prochami).

I znów jako pierwszy wychylił się… no kto? Oczywiście prezydent Duda, którego rzecznik wystękał, że jeżeli epidemia przybierze znacznie gorszy obrót, to wybory 10 maja się nie odbędą. Brawo! Brawo! Andrzej Duda kazał rzecznikowi powiedzieć, że 2+2=4! Geniusz! Cały rząd utrzymywał, że 2+2=5, albo 2+2=3, aż dopiero pan prezydent wyprowadził Polki i Polaków z błędu. Teraz już wiemy, na kogo głosować.

Wspomniałem, że dobrych wiadomości jest mało, tyle co kot napłakał. Ogłoszono finalistów (-tki) nagrody im. Dariusza Fikusa, którymi zostały (lub zostali) autorki samych złych wiadomości: Magdalena Gałczyńska (Onet) za opisanie fabryki trolli w resorcie sprawiedliwości (!), Bartosz Godusławski („Dziennik Gazeta Prawna”) za „odkrycie” afery Mariana Banasia i dwie Katarzyny – Włodkowska i Surmiak-Domańska – za „odkrycie” pana Lisickiego w fundacji Nie lękajcie się.

W sumie: jedno wielkie pranie brudów. Moje gratulacje!