Mucha nie siada

„Mucha nie siada, komar nie kąsa” – mówiło się kiedyś na widok dobrej roboty. Choć może nie jest to bardzo eleganckie, przypomniałem sobie to powiedzenie, kiedy pani minister Mucha wyznała, że nie wie, dlaczego w finale Superpucharu miały grać Legia i Wisła.

– Nie znam tych drużyn i piłkarzy, dopiero się uczę – wyznała minister Sportu i nawet zrobiło mi się jej żal. Grać w drużynie Tuska, zapalonego piłkarza, i nie wiedzieć takich rzeczy, to niesłychane. Wynika z tego, że pani Mucha została „rzucona na odcinek” dosyć jej obcy, być może nawet wbrew jej woli, ale jednak się zgodziła. Jej wyznanie, że się dopiero uczy, jest rozbrajająco nieporadne.

Gorzej, że Jarosław Gowin też się uczy, i Sławomir Nowak też się uczy, czyli – jak głosiło jedno z haseł w PRL – „Polska krajem ludzi kształcących się”. Wszystko to są kamyki w lawinie, która ciągnie Platformę w dół. Odwołanie ministra Ćwiąkalskiego, a następnie ministra Kwiatkowskiego – to na pewno nie były decyzje, które zyskały szeroką aprobatę. Niektóre nominacje – także. Pani Minister Mucha, przy wszystkich swoich zaletach, zaliczyła i drugie potknięcie, anonsując z dumą („Oto jestem”) otwarcie stadionu narodowego, podczas kiedy zdumiony naród ogląda w telewizji, jak przy temperaturze minus kilkanaście stopni układana jest cenna murawa z Holandii, byle tylko zdążyć na mecz, który i tak się nie odbył.

Niektórzy nowi ministrowie Platformy odziedziczyli po swoich poprzednikach jeden wielki bałagan. Dotyczy to w szczególności ministra Arłukowicza, który otrzymał w spadku nieprzygotowaną do realizacji ustawę refundacyjną, co spowodowało kolosalne zamieszanie, rozgoryczenie lekarzy, aptekarzy i pacjentów, a w rezultacie spadek poparcia dla PO. Mimo, że duch ustawy i jej cel są szlachetne, jej przygotowanie w pośpiechu i nie doprowadzone do końca konsultacje z zainteresowanymi środowiskami, owocują m.in. spadkiem autorytetu rządu i samego premiera Tuska, który miał dotychczas opinię polityka teflonowego. Pojawiły się rysy, nie tylko na wizerunku premiera, ale również jego partii, która dbała o opinię pragmatycznej, skutecznej, nowoczesnej, w odróżnieniu od oszołomów, czy ideowych dogmatyków z innych ugrupowań.

Okazało się, że Platforma, która cieszyła się największym poparciem inteligencji, potrafi to i owo spaprać. Nowi ministrowie muszą przepraszać za fuszerkę. Minister Nowak odwołuje ukończenie niektórych odcinków dróg i autostrad na Euro 2012, minister Mucha – kolejne imprezy na stadionie, a sam premier przeprasza za ACTA, które co prawda uznaje za słuszne, ale jednak nie na tyle, żeby je od razu kierować do ratyfikacji. Skutek: alarmujący spadek poparcia w sondażach, i to na własne życzenie. A jeszcze nie tak dawno wszystko wyglądało różowo – wygrane wybory, wzrost gospodarczy, ambitny program reform, nie ma z kim przegrać, słowem: mucha nie siada…

Radość trwała jednak krótko. Strach pomyśleć, co będzie z reformą emerytalną. Podoba mi się stanowisko Janusza Palikota, który nie tyle zaciera ręce z powodu niepowodzeń Platformy, ile liczy na to, że ta odzyska siły na niezbędne reformy. Siły, powiedzmy sobie, nadszarpnięte.