Odwaga zdrożała

Łajdactwo ciągle żywe. Teraz wyciągnięto sędziemu Tuleyi, że jego matka pracowała w SB. Chyba Artur Sandauer, znany krytyk, powiedział w październiku 1956 roku: „Odwaga staniała – rozum podrożał”. Odnoszę wrażenie, że obecnie jest odwrotnie – rozum potaniał,  a odwaga zdrożała. Jeżeli kilka oczywistych słów jednego sędziego jest aktem odwagi, to znaczy, że coś jest  nie w porządku. Dosięga  go krwawa zemsta. Cezary Gmyz bada już drzewo genealogiczne sędziego. Czy miał dziadka w Wehrmachcie? Nie, ale matkę w SB miał. To niech milczy, a nie obraża CBA!

Czy sędzia Tuleya zdawał sobie sprawę, że kilka słów, które powie na temat nadużyć w śledztwie przeciwko doktorowi G., wywoła taką lawinę, ściągnie na niego furiackie ataki odpowiedzialnych za CBA, prokuraturę, służby specjalne w latach 2005-2007? Że te słowa przypomną  prawdę  o tamtych czasach, dotychczas nie zamkniętych i nie rozliczonych. Bo IV RP żyje… I dobiera się do sędziego, a także do każdego, kto podniesie na nią rękę. To, co zrobił Cezary Gmyz jest niegodne, bo nikt za swoich rodziców nie odpowiada, wielu (twórcy KOR) się przeciwko nim zbuntowało. Wyczyn Gmyza przypomina inne, podobne ataki na przodków – od Michnika po Tuska.

Wystarczył jeden sędzia z charakterem, żeby przypomnieć IV RP. Świetnie scharakteryzował tamte czasy prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego. „Naprawdę – czytamy w ‘Rz. 14 bm – wtedy panowała histeryczna atmosfera wokół   wojny z korupcją i szerzej – walki z przestępczością. Traktowane to było jako naczelne zadanie państwa, pewnie w przekonaniu, że łatwo tu o sukces i polityczny zysk. To było patologiczne wręcz podejście. (…) Obserwowałem stale rosnące poczucie wszechmocy wśród młodych funkcjonariuszy, prokuratorów. (…) Jeżeli policja i prokuratorzy ją prowadzący znajdują się pod politycznym parasolem ochronnym, cel szybko zaczyna uświęcać środki. Policjanci i prokuratorzy skierowani do tej walki muszą szybko dostarczać nowych medialnych sukcesów. Nikt wówczas nie przejmuje się późniejszym procesem, rzucającym kłody adwokatom, prasie, obrońcom praw człowieka. Tym mniejsze znaczenie ma to, że na końcu, po pięciu – siedmiu latach, trybunał strasburski orzeknie pogwałcenie wolności od nieludzkiego i poniżającego postępowania”.

W dalszym ciągu wywiadu, prezes TK mówi: „ Nie trzeba komuś wyrywać paznokci, by ocenić metody przesłuchania jako stalinowskie. Zrobienie konwejera, przesłuchań prowadzonych nocą, wielogodzinnych, przez zmieniających się przesłuchujących, bez obecności adwokata i w silnej nadziei śledczych, że przerażony przesłuchiwany człowiek powie im to, czego od niego oczekują, wyzna wszystkie winy swoje  i innych – acz bez bicia – jest stosowaniem metody stalinowskiej. (…) Metoda sama w sobie z reguły nie jest nielegalna. Jest nieludzka i poniżająca. W europejskiej kulturze prawnej po II wojnie światowej to jest oczywiste”.

Byłoby dobrze, gdyby jak najwięcej osób zapoznało się z tą rozmową. Warto zwrócić uwagę na tytuł: SĘDZIA MUSI BYĆ ODWAŻNY. Tego samego dnia w tygodniku „Przegląd” ukazała się rozmowa z sędzią Barbarą Piwnik. Tytuł? SĘDZIA NIE MOŻE SIĘ BAĆ. „Ilekroć zdarzyło mi się uzasadniać jakąś decyzję zawierającą krytyczne oceny pracy prokuratury, natychmiast stawałam się obiektem niewybrednych ataków personalnych” – mówi sędzia.

A prof. Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego (w najnowszej „Polityce”), „wyraża nadzieję, że pojawi się więcej sędziów odważnych”.

Jakie z tego wnioski? Pierwszy – najwyższe autorytety (nie tylko cytowane) poparły sędziego Tuleyę, wyrażają się o nim z uznaniem („Tuleya jest świetny” – mówi prof.  Stępień). Drugi – źle się dzieje w państwie duńskim, jeśli orzekanie w sądzie wymaga odwagi. Wiele składa się na to przyczyn, mówi o tym prof. Stępień, ale jedną z nich  był atak IV RP na wymiar sprawiedliwości, od najmniejszego okręgu aż po Trybunał Konstytucyjny. Rzeczpospolita nigdy nie wyciągnęła wniosków z działalności J. Kaczyńskiego, Z. Ziobry, M. Kamińskiego i innych. Oni, gdyby mogli, postąpiliby tak, jak premier Orban na Węgrzech – wszystkich powyżej    60-ki odesłaliby na emeryturę. Na szczęście „zło” się odradza – Tuleya ma tylko 44 lata…