Pan redaktor cywilizuje

Kilka dni temu na stronach Gazety ukazał się tekst Rafała Wosia „Lewico, czas na współpracę z PiS. Trzeba budować z Kaczyńskim demokratyczny socjalizm”.

Lubię i cenię autora, także z przyczyn egocentrycznych, ja także zaczynałem w POLITYCE od tekstów ekonomicznych, a konkretnie od artykułu „Czy ekonometria jest nauką burżuazyjną” (1958?). Ale wspólnota zainteresowań nie oznacza wspólnoty poglądów.

Na zakończenie swojego artykułu red. Woś pisze o „rozsądnym otwarciu się na dialog z PiS” i w ogóle z prawicą – od „Gazety Polskiej” po Klub Jagielloński. Pozwoliłoby to na „wzajemne poznanie się”, zbliżenie poglądów („demokratyczny socjalizm”, rozsądna krytyka UE), wreszcie ucywilizowanie PiS, który może pozostać u władzy dłużej.

Jeżeli chodzi o mnie, to „dziękuję, postoję”. „Gazetę Polską” znam, czytałem nie raz, od Doroty Kani po Marcina Wolskiego, z panem Sakiewiczem na czele. Nie sądzę, żebyśmy w procesie zbliżenia mogli się poznać jeszcze lepiej. Wiemy o sobie wystarczająco, żeby wykluczyć owocną współpracę, np. nad udoskonaleniem „Resortowych dzieci”.

Pozostaje „ucywilizowanie” Kaczyńskiego i jego wyznawców. Kto tu kogo ma cywilizować? Oni uczą nas miłości rodzinnej, patriotyzmu, godności, historii, praworządności, cnot rodzinnych – oni nas cywilizują na każdym kroku. Uważają nas za dzikusów i degeneratów, jakże więc mogą się otworzyć na naszą misję cywilizacyjną?

I o czym mielibyśmy dyskutować? My – drugi sort? O rozdziale Kościołów od Państwa? O rządach prawa? O trójpodziale władz? O Wałęsie? O Tusku? O żołnierzach wyklętych? O Jedwabnem? O antysemityzmie? O usuwaniu sędziów za pomocą metryki? O książkach Engelking, Grabowskiego, Grossa? O żydowskich współsprawcach Holokaustu? O rodzicach i dziadkach w Wehrmachcie lub w PZPR? O zgubnej roli Brukseli? O małżeństwach tej samej płci? O aborcji? O szacunku dla opozycji? O respekcie dla Sądu Najwyższego? O mediach publicznych? O uchodźcach? O Polsce w ruinie? O stosunku władz do organizacji pozarządowych? O wyrzucaniu generałów? O finansowaniu przez państwo Radia Maryja? O katechetach-wychowawcach i o rekolekcjach zamiast lekcji? O pigułce „nazajutrz rano”?

Sorry, Panie Rafale. Ja się na to nie piszę, ale będę pierwszy, który Panu pogratuluje sukcesu. Na razie pozwalam sobie wznieść gruziński toast: wypijmy za wielki sukces naszej beznadziejnej sprawy.