Minaret? Jestem za!

Chociaż są tematy bardziej odpowiednie dla komentatora politycznego (np. decyzja Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech, że traktat lizboński nie jest sprzeczny z konstytucją, „Tusk zalany”, czyli premier u powodzian, albo kolejna kolacja u prezydenta Kaczyńskiego dla byłych ministrów finansów z wyjątkiem Leszka Balcerowicza), ja wybieram minaret na kominie. A dokładniej – projekt artystki, Joanny Rajkowskiej, aby komin starej papierni w centrum Poznania zamienić na minaret. Gdyby się ktoś pytał – jestem za!

Po pierwsze, popieram Rajkowską, jej dotychczasowe projekty – palma na Rondzie de Gaulle’a oraz staw (sadzawka?) na Pl. Grzybowskim w Warszawie – były bardzo udane. Zwłaszcza palma, która nie tylko przypomina, skąd pochodzi nazwa „Al. Jerozolimskie”, ale jest odrobinę zwariowana, szalona, absurdalna w tym miejscu, vis a vis ociężałych, solennych Gmachów BGK i byłego domu partii rządzącej.

Po drugie, dziwnym zbiegiem okoliczności projekt Rajkowskiej, który jest ukłonem pod adresem Islamu, zbiegł się z decyzją polskiego parlamentu, że media publiczne mają „wspierać wartości chrześcijańskie”, czyli w stronę państwa kościelnego. Nic dziwnego, że projekt „minaretu” wywołał już polemiki, ponieważ w jednorodnym, białym i katolickim społeczeństwie polskim wygląda to na prowokację, którą faktycznie jest. I dobrze! To potrzebna prowokacja, która przypomina, że świat jednorodny nie jest. Gdyby Rajkowska przewidziała umieszczenie na szczycie komina symbolu religii chrześcijańskiej, awantury by nie było, szybko znalazłoby się przyzwolenie mieszkańców i fundusze publiczne. Ale gest w stronę innej religii? Co to, to nie.

Pierwsi zaprotestowaliby posłowie i senatorowie, którzy oczywiście są za tolerancją, ale wspierać każą wartości tylko jednej religii. Teraz zacznie się lament i oburzenie, że sam islam tolerancyjny nie jest, jest okrutny dla innowierców, że terroryzm, że biała chrześcijańska Europa jest zagrożona przez miliony Muzułmanów, którzy dotrą i do Polski (więc po co wywoływać wilka z lasu), że symbioza jest trudna, jak o tym świadczą przykłady Francji czy Niemiec, że wreszcie trudno sobie wyobrazić, by w Arabii Saudyjskiej tamtejszy reżim zgodził się umieścić krzyż ponad miastem.

Wszystko to prawda, ale nie cała. Czy nam się to podoba czy nie – Islam puka do naszych drzwi, coraz więcej będzie imigrantów innej niż chrześcijańska religii. Trochę przypomina to stosunek białej większości do Murzynów w USA w czasie panowania rasizmu. Owszem, czarni są biedniejsi, częściej popełniają przestępstwa, gwałcą także białe kobiety, nie chcielibyśmy, aby nasze córki wychodziły za mąż za Murzynów, kiedy Murzyni się wprowadzają, to ceny nieruchomości spadają, itd., itp. Wszystko to opisał znakomity czarnoskóry Amerykanin James Baldwin. Ale to są półprawdy.

Tak naprawdę Rajkowskiej nie chodzi o Arabów ani o Muzułmanów. Chodzi o nas – czy jesteśmy w stanie pogodzić się z faktem, że świat nie jest i nigdy nie będzie taki jak Polska. Jest piękny dzięki swojej różnorodności. Dlatego popieram projekt Rajkowskiej. Może kiedyś w Riadzie pojawi się arabska Rajkowska, dziś odległa o lata świetlne od tamtejszej rzeczywistości. Zaproponuje krzyż albo gwiazdę Dawida na szczycie komina, i nie zostanie za to ukamienowana.