Od czerwonej gwiazdy do Coca-Coli

Turystyka polityczna, czyli  drugą część relacji z Budapesztu, gdzie byłem zaproszony do szkoły letniej na temat humanistyki po 1989 roku, czyli jak pisać po upadku komunizmu. Konkurs na organizację szkoły letniej wygrała dr Magdalena Radomska z Uniwersytetu Poznańskiego, imponująca młoda osoba, podopieczna prof. Piotra Piotrowskiego, wieloletniego dyrektora Instytutu Sztuki UAM w Poznaniu, a od przyszłego tygodnia – dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. (Moje gratulacje!)

Magda Radomska napisała doktorat z neoawangardy na Węgrzech, przeanalizowała prace 60. artystów popieranych, tolerowanych i zakazanych w latach 70. i 80., ich drogę od realizmu socjalistycznego do głównego nurtu sztuki zachodniej, od czerwonej gwiazdy do Coca-Coli.  Jak zapewnia jej promotor, takiej pracy nie ma nawet na Węgrzech. W szkole letniej, zorganizowanej przez Uniwersytet Środkowo – Europejski, poznałem środowisko młodych historyków sztuki, których pasjonują zjawiska artystyczne i społeczne w Polsce, Czechosłowacji, na Węgrzech, w okresie schyłku komunizmu – sztuka alternatywna, gry z cenzurą, drugi obieg. Jestem pełen podziwu dla dr Radomskiej, która wykłada z wielką pasją i kompetencją.

Programowi kursu (na który zgłosiło się  dwa razy więcej chętnych z kilkunastu krajów, niż można było przyjąć,  wykładali m.in. znany pisarz i dramaturg węgierski Gyorgy Spiro, którego książka o Mickiewiczu i Towiańskim wychodzi lada miesiąc w Polsce,  prof. Piotrowski i inni) towarzyszyły pouczające wycieczki – do parku rzeźby w Dunajvaros (węgierskiej „Nowej Huty”), do mieszkania – muzeum wybitnego filozofa marksistowskiego, Gyorgy Lukacsa, a także do archiwum OSA (Open Society Archive).

Archiwum Lukacsa mieści w jego dawnym mieszkaniu w Budapeszcie, w starej kamienicy nad Dunajem, z pięknym widokiem na Budę.  Kamienica z piękną, krętą klatką schodową i mikroskopijną windą, mieszkanie urządzone  bardzo skromnie, całe, od podłogi do sufitu zastawione książkami (jedna wielka szafa to książki Lukacsa wydane na Węgrzech i w innych krajach) oraz  fiszkami. Poza tym stół, tapczan, nad nim fotografie żony.

Lukacs (1885-1971) był wybitnym filozofem marksistowskim, teoretykiem sztuki, zwłaszcza powieści, studiował w Heidelbergu, pisał po niemiecku, wywarł duży wpływ na teorię estetyki, zwłaszcza w ruchu komunistycznym. Do partii komunistycznej wstąpił w 1918 roku, rok później, w krótkotrwałej Węgierskiej Republice Rad, był komisarzem oświaty, okres II wojny światowej spędził w ZSRR, gdzie pracował naukowo, po wojnie powrócił na Węgry, w 1956 roku, w rządzie Imre Nagy’a, przed interwencją sowiecką,  był ministrem kultury. Po 1989, mimo że na Węgrzech prawica już rządziła, a i dziś ma wielkie wpływy i sięga po władzę – archiwum Georgy Lukacsa nadal istnieje, pozostaje pod opieką Instytutu Filozofii oraz niewielkiej fundacji. Podejrzewam, że gdyby Lukacs był Polakiem, to dziś IPN kazałby zmienić nazwę fundacji i zdjąć tablicę pamiątkową z budynku, w którym filozof mieszkał. Zwiedzania archiwum nie polecam, gdyż normalnie jest dostępne tylko dla osób pracujących naukowo, a dla szkoły letniej CEU zrobiono wyjątek.

Polecam za to wycieczkę do Archiwum Społeczeństwa Otwartego (OSA) w  centrum Budapesztu, na ulicy Arany Janos 12. Archiwum stanowi część Uniwersytetu Środkowo – Europejskiego, założonego i finansowanego przez George’a Sorosa. OSA została założona w 1995 r., żeby zapewnić miejsce dla archiwum Radia Wolna Europa i Radia Liberty z Monachium i z USA (instytucji utworzonych przez CIA – jak objaśnia dyrektor archiwum Istvan Rev), archiwów różnych instytucji Sorosa, a także archiwum praw człowieka, konfliktów etnicznych (m.in. archiwum dokumentów z konfliktu etnicznego na Bałkanach). Archiwum Wolnej Europy jest własnością USA, natomiast OSA jest tu powiernikiem.

Archiwum zawiera m.in. pisemną transkrypcję codziennych nasłuchów radia i telewizji z państw obozu sowieckiego, włącznie z prognozą pogody (zatrudniano ponad sto maszynistek), przeglądy wszystkich gazet codziennych z państw „obozu”, analizy własne Wolnej Europy, opracowania na wszelkie tematy – od Aborcji do Zagłady, kartoteki biograficzne działaczy partyjnych, pracowników aparatu władzy do stopnia brygadzisty, dziennikarzy, artystów, nauczycieli, sportowców (w przypadku Węgier – 14 tys. osób), poufne i jawne opracowania RWE, relacje imigrantów oraz uciekinierów dla osób podstawionych przez stronę amerykańską, wywiady jawne i relacje z rozmów, o których osoby wypytywane nie wiedziały, że wypowiadają się dla potrzeb RWE, rozmowy i wywiady z mieszkańcami państw zachodnich, którzy jeździli  za żelazną kurtynę, 2500 godzin nagrań radia i TV ZSRR, kolekcję samizdatów (2 tys. eksponatów z Polski), archiwum Międzynarodowego Trybunału ws. Jugosławii, archiwum ONZ w sprawie bałkańskiej,  archiwum Index on Censorship, archiwum studia filmowego milicji węgierskiej, dokumenty CIA i Departamentu Stanu USA z czasów Zimnej Wojny, i wiele, wiele innych.

Są tam rzeczy arcyciekawe, np. 150 tys. fotografii prywatnych, oddawanych na Węgrzech do wywołania i odbitek, zakwalifikowanych jako „nieudane”, oraz inne kolekcje fotografii prywatnych, pomocnych do odtworzenia życia codziennego po 1945 roku, archiwa sowieckie z lat 1920., archiwa nazistowskie z lat 1930., i zdygitalizowane archiwa Kominternu (OSA nie gardzi kopiami, wersją elektroniczną etc.) , a nawet nagrania słynnych audycji jazzowych Głosu Ameryki, które przez 35 lat prowadził Willis Connover.
Achiwum zatrudnia 26 osób, które mówią doskonale po angielsku, jest otwarte dla publiczności, prowadzi badania, organizuje wystawy i dyskusje. Jeden z tematów dyskusji: jak traktować materiały propagandowe, jak odróżniać ziarno od plew zimnej wojny.

W odróżnieniu od biednego i przykurzonego archiwum Lukacsa, OSA jest lśniąca, , klimatyzowana i nowoczesna. W pewnym sensie cmentarz, pobojowisko bitwy o nasze serca i umysły.