Uwaga: bandyci!

Mamy taką wolność, że można wygłosić każdą brednię, a im brednia większa, tym bardziej zasługuje na uwagę. W poważnym skądinąd dodatku „PlusMinus” do „Rzeczpospolitej”, piją sobie z dzióbków dwaj prawicowi od pewnego czasu autorzy: Waldemar Łysiak (popularny pisarz) i Krzysztof Masłoń – krytyk. Łysiak chwali Masłonia, że jest „jednym z najlepszych krytyków”, a Masłoń nie zaprzecza. „Parę swoich tekstów o pańskich książkach bym znalazł” – odpowiada skromnie. I zadaje słodkie pytania w rodzaju „Z jakiego pomysłu na książkę był pan najbardziej zadowolony?” „Jak pan sytuuje swoje książki, ma pan wśród nich ulubione tytuły?”

Wazeliną pisana rozmowa staje się żywsza pod koniec, kiedy Łysiak stawia diagnozę polityczną: „…III Rzeczpospolita stoi na głowie od samego początku, od 20 lat”; usiadły do rozmów „dwie siły niby opozycyjne wobec siebie, esbecja i tzw. konstruktywna opozycja, to co ja nazywam michnikowszczyzną (…) Więc prawda jest taka, że dogadali się bandyci z bandytami: ‘My wam oddajemy władzę polityczną, a wy nam cały majątek tego kraju’. I ten system trwa”.

Redaktor „Rz.”, oczywiście, nie zaprzecza i odkładamy lekturę krzycząc „Achtung! Banditen!” Gdyby to rozmawiał Andrzej Gwiazda ze Stefanem Niesiołowskim, czyli prawdziwi weterani opozycji, można by to zapisać na dawne kompleksy i urazy, ale dwaj ludzie, którzy raczej z opozycją antykomunistyczną się nie kojarzą, plotą androny świadomie. Może oni w to wierzą? Zarówno Łysiak (1934) jak i Masłoń żyli w PRL, więc powinni pamiętać, że od swojego powstania, KOR był dla ówczesnych władz symbolem zła, komuniści bali się KOR-u jak diabeł święconej wody. Gdyby było inaczej, to jego twórcy członkowie nie spędziliby tylu lat w kryminale? Kuronia i Michnika do ostatniej chwili nie chcieli dopuścić do okrągłego stołu. Czy panowie tego nie pamiętają?

W tej samej „Rz.” znajdujemy też rozmowę z nieocenionym prezesem Kaczyńskim. Prezes jest dziś wszędzie – w Radiowej Trójce, u zakochanej w nim Joanny Lichockiej, w „Newsweeku”, w „Rzeczpospolitej”, na portalu PiS i w Salonie 24. Widać, że kontrola „układu” nad mediami nie jest tak bezwzględna, jak się prezesowi wydaje. Czytelnikom „Rz.” Jarosław Kaczyński ma do zaoferowania to samo, co Łysiak (Polska „jest anachroniczną, postkomunistyczną oligarchią”), a nawet więcej: „Gdybyśmy mieli takie poparcie mediów jak Tusk, to byśmy dotarli” (do wyborców).

Krzyż? Jaki krzyż? „To nie PiS prowadził wojnę o krzyż. Nie stawialiśmy go, nie organizowaliśmy obrońców, z tamtej grupy znam tylko jednego człowieka”. I to mówi człowiek, który niedawno ostrzegał prezydenta, żeby nie ruszał krzyża, bo postąpi tak jak Zapatero i Napieralski. Oczywiście, i tym razem Kaczyński nie opuszcza okazji, żeby nie urazić premiera: „Tusk jest ostatnim człowiekiem, na którym chciałbym się wzorować”. W innym miejscu prezes wyraża się pogardliwie o walorach intelektualnych Tuska.

Tusk zapewne Spinozą nie jest, ale politycy, którzy na niego skaczą, czynią to raczej z bezradności. Grzegorz Napieralski powiedział dzisiaj, że „Tusk nie ma pomysłu na Polskę”, potrzebuje wroga, żeby zaistnieć w polityce. A może to Napieralski nie ma pomysłu jak ugryźć Tuska? „Pomysł” Tuska na Polskę polega właśnie na braku pomysłu, na braku projektu ideologicznego a la IV RP czy Zapatero. To liberalno-konserwatywny pragmatyk, ostrożny w słowach i w czynach, dla wielu z nas aż nadto ostrożny, który głosował za IPN i CBA, nie mówi co myśli o komisji majątkowej, unika konfliktów jak ognia, ale mając w pamięci dwa pomysły na Polskę – PRL i Czwartą RP – Polacy tego właśnie chcą. Dlatego nie boją się bandytów.