Palikot – krok w dobrym kierunku
Inicjatywa Janusza Palikota nie ma wielkich szans, ale zasługuje na poparcie. Szanse widzę marne, ponieważ utworzenie ruchu politycznego, a w przyszłości i partii, wokół jednego człowieka i za jego pieniądze, nie wróży dobrze. Ale nawet jeśli ten ruch poniesie porażkę i umrze śmiercią naturalną, może nawet przed narodzeniem, to jego program jest godny dyskusji, a w wielu sprawach zasługuje na poparcie. Fakt, że kilka tysięcy ludzi zjechało do Sali Kongresowej, że po raz drugi – po nocnym spotkaniu na Krakowskim Przedmieściu – skrzyknęli się za pomocą Internetu, że wreszcie głośno zabrzmiały postulaty wolnościowe i obywatelskie, ma duże znaczenie z w zapyziałej i zdominowanej przez siły konserwatywne ojczyźnie. Żeby minister finansów, człowiek światły, człowiek Zachodu, prof. Rostowski, udzielał wywiadu, w którym bezpłodnym parom rekomenduje wartości zamiast metody in vitro to się w głowie nie mieści!
Postulat wyzwolenia obywateli spod dominacji państwowo-kościelnej, postulat bezpłatnej antykoncepcji (przynajmniej dla najmniej zarabiających), legalizacji metody in vitro (i jej finansowania), rozdziału Kościoła (-ów) od Państwa, wyprowadzenia katechezy ze szkół, zwrotu majątków przyznanych bezprawnie, ograniczenia subwencjonowania Kościoła przez Państwo, likwidacji kościelnego funduszu emerytalnego (na rzecz powszechnego systemu emerytalnego), ograniczenia biurokracji państwowej, zastąpienia urzędowych zaświadczeń – obywatelskimi oświadczeniami, jawności dokumentów urzędowych, równouprawnienia związków partnerskich, większych nakładów na kulturę oraz na Internet – wszystko to zasługuje na poparcie.
Niektóre postulaty Palikota mają charakter populistyczny, np. likwidacja Senatu, czy ograniczenie liczby posłów, bądź charakter demagogiczny. Mam na myśli żądanie jednego procenta budżetu na kulturę bez wskazania komu te pieniądze zabrać, lub sugestie ograniczenia nakładów na obronność w sytuacji, gdy oszczędza się nawet na szkoleniu pilotów. „Obroniła nas kultura”, a nie armia – to prawda, ale rozbrojenie kraju członkowskiego NATO jest niemożliwe i niecelowe. To populizm i demagogia. Z kolei jednomandatowe okręgi wyborcze dobre są dla Palikotów, gorsze dla działaczy bez pieniędzy. Wprowadzałbym je ostrożnie, ponieważ partie polityczne (i ich kandydaci) to nie jest jedyne zło. Okręgi 1-mandatowe też mają swoje wady. Postulat kadencyjności na stanowiskach publicznych, także w patiach politycznych, jest słuszny, ale nie stanowi panaceum, gdyż autentyczni przywódcy, tacy jak Tusk i Kaczyński, mogą pełnić różne funkcje, np. przewodniczącego partii, klubu poselskiego, przewodniczącego Rady Naczelnej etc. Na tym postulacie mogą stracić świetni w wójtowie i prezydenci miast, ale cóż – lepsze to, niż zaskorupiałe układy. Zmiana stanowiska to szansa na tajne wybory i potrzebny test dla leadera.
Partie polityczne toczy wiele chorób i należy je leczyć, ale nie wylewać dziecka z kąpielą, to znaczy nie likwidować w całości finansowania z budżetu, gdyż jest to rozwiązania dobre dla partii reprezentujących elektorat zasobny, kosztem partii reprezentujących ludzi biednych. Co jest dobre dla Platformy niekoniecznie jest dobre dla Polski.
Nagłaśnianie przez Palikota konieczności zmian w stosunkach Państwo – Kościół jest jak najbardziej słuszne. Donald Tusk nie docenia tej tematyki, mówi o „infantylnym antyklerykalizmie”, jest politykiem konserwatywnym, nie chce zadzierać z Kościołem, ale niech spróbuje zapisać dziecko (wnuki?) na lekcje etyki, niech zobaczy jak uroczystości państwowe przybierają charakter kościelny, jak początek roku szkolnego w szkołach zaczyna się od nabożeństwa, niech pogada ze swoimi przyjaciółmi z Europy, to może przestanie lekceważyć postulat państwa świeckiego. I znajdzie kilka miliardów złotych rocznie oszczędności, których mu tak brakuje.
Program Palikota nie jest pełny, nie zawiera tego, co bardzo ważne – gospodarki i spraw socjalnych, jest to raczej program stowarzyszenia wolnomyślicieli niż partii politycznej. Mimo swoich wad, program i obecna działalność Palikota zasługują na poparcie, są Polsce bardziej potrzebne, niż dawniejsze skandale organizowane przez tego polityka. Więcej aktywności obywatelskiej, mniej biurokracji, równość wobec prawa, także Kościoła, stop dla państwa wyznaniowego, kadencyjność na stanowiskach publicznych – to postulaty słuszne i dlatego życzę powodzenia. Pozwolę sobie przypomnieć toast gruziński: Wypijmy za wielki sukces naszej beznadziejnej sprawy!