Elity do piachu

Piszę w telegraficznym skrócie, ponieważ chcę zostawić miejsce na dłuższy cytat.

WYWIAD TUSKA dla „Polityki”. Dobrze, że premier się w końcu odezwał. Mówi rzeczowo i szczerze – nie obiecuje zbyt wiele. Elity wyraźnie chciałyby więcej, chciałyby zostać porwane przez wielkiego marzyciela i wielki projekt. Tymczasem projekt Platformy, podobnie jak SLD czy PJN nie jest wyraźny. Jedyną partią o wyraźnym, ale zmiennym, obliczu jest PiS, dla mnie jest to oblicze nie do przyjęcia. Ponieważ różnice programowe zeszły na plan dalszy – patrzę na osobowości. Jaki mamy wybór? Jarosław Kaczyński – polityk nieobliczalny, zły, gardzi innymi, jest w nim szaleństwo, mimikra, nie pozbawiony charyzmy wizjoner, ale co rok z inną wizją. Jego otoczenie (czytaj: kandydaci do urzędów) straszne, Błaszczak, Kempa, Ziobro…Dziękuję, nie reflektuję. Napieralski? Nie kojarzy się z żadnym programem, nie pełnił żadnego urzędu poza partyjnym, może i zdolny działacz partyjny, podobnie jak Arłukowicz, ale jeszcze za wcześnie. Zaplecze słabe. Kluzik – Rostkowska to dla mnie PiS light, z bardzo małym zapleczem. Pozostaje Tusk – nie porywający, nie dotrzymujący wszystkich obietnic, ale obliczalny, doświadczony, reprezentuje najmniejsze zło.

TYGODNIK POWSZECHNY znalazł się na cenzurowanym po tym, jak Roman Graczyk oskarżył kilku czołowych członków redakcji o współpracę z SB, a pismo jako mimo wszystko część systemu komunistycznego. Nie chcę być sędzią w cudzej sprawie, obecny „Tygodnik” z Piotrem Zarembą i niektórymi innymi autorami nie ma już nic, albo prawie nic wspólnego z „tamtym” „Tygodnikiem”, z którego odeszło wiele osób. Ale chcę zaświadczyć, że wtedy, w PRL był dla wielu z nas – dla mnie na pewno – wyrzutem sumienia, że nie stać nas na pisanie tego, co piszą „oni”, nie mamy za sobą potęgi Kościoła, tego rodowodu, odwagi itd. Dziś jest łatwo na „Tygodnik” wygadywać, wtedy, zwłaszcza w latach 60. i 70., było to jednak pismo wyjątkowe w całym obozie. „Polityka” też miała swoje zasługi, nie zgadzam się, że „TP” był pismem jedynym, ale pod niektórymi względami był poza konkurencją. Szkoda tamtego „Tygodnika”.

PRECZ Z ELITĄ. Na naszym blogu co pewien czas słychać narzekania na elitę, a to odwraca się od Platformy, a to jest łże-elitą itd. itp. Elity od tego są, żeby uwierać, działać na nerwy. Warto poczytać znakomita biografię „Majakowski”, pióra szwedzkiego autora (Bengt Jangfeldt), wydaną niedawno przez WAB. Na stronie 213 znajduje się rozdział „Bolszewicki humanizm”, w którym czytamy o rozprawie Lenina z inteligencją, której znaczna część poparła rewolucję. Już w 1922 roku „wydalono z Kraju Rad ponad 160 filozofów, pisarzy, historyków, ekonomistów, prawników, matematyków i innych przedstawicieli inteligencji. Na pomysł wpadł Lenin”, który pisał do Stalina, że „należałoby wysłać kilka setek tych panów zagranicę, bez litości. Oczyścimy Rosję raz na zawsze. (…) Pięć lat po rewolucji Rosja pozbawiła się nie tylko najwybitniejszych filozofów i uczonych, ale i pisarzy: Iwana Bunina, Maksima Gorkiego, (…) a także przyszłego mistrza pióra, Władimira Nabokowa. Ktoś taki jak Lenin, ze swoim nastawieniem do inteligencji, którą nazwał kiedyś ‘łajnem’, miał wszelkie powody, aby czuć się usatysfakcjonowany czystkami”. Wyrzucenie z Rosji najwybitniejszych intelektualistów en masse, nazywa autor „moralną dewaluacją”. Wielu ludzi, w tym Majakowski i jego miłość, Lili Brik, wtedy milczało. „Dla nas czeliści byli wówczas święci” – skomentowała to później Lili.

Przytaczam ten fragment, ponieważ i w Polsce jeszcze kilka lat temu (nie mówiąc o Gomułce i o roku 1968) miały miejsce ataki na elitę inteligencką, odsądzanie od czci i wiary profesurę i uniwersytety, na miejsce których chciano założyć nowy, lepszy, uniwersytet nowego typu. Książkę „Majakowski” gorąco polecam. A na koniec wierszyk, wpis z księgi pamiątkowej kawiarenki „Lili”, która podobno istniała kiedyś w Krakowie:

„Nawet Stalin Dżugaszwili
gdyby żył by
żyłby z Lili”.