Ta ostatnia niedziela…
Jako regularny słuchacz programu Moniki Olejnik „Śniadanie w Radiu Zet”, na własne uszy słyszałem jak poseł Mariusz Błaszczak na znak protestu demonstracyjnie opuścił studio. Blogowiczów, którzy nie znają tego programu, choć jest nadawany od 10 lat, informuję, że jest to prawie godzinna rozmowa polityków wszystkich partii reprezentowanych w parlamencie (oraz Kancelarii Prezydenta), prowadzona przez red. Olejnik. W dzisiejszej rozmowie udział wzięli m.in. Elżbiet Jakubiak (PJN), Mariusz Błaszczak (PiS), Jan Lityński (Kancelaria), Marek Wikiński (SLD), Stanisław Żelichowski (PSL). Innych nie pamiętam.
Zaczęło się od instrukcji min. Arabskiego dla polskiego dziennikarza (via prezes PAP), aby na konferencji prasowej premiera Tuska w Izraelu nie zadał pytania o ustawę reprywatyzacyjną – temat, który w tym kraju (podobnie jak w USA) interesuje dużo osób. Wszyscy uczestnicy byli zgodni, że postępowanie ministra było niestosowne. Gdyby minister Arabski umiał przekonać dziennikarza – to co innego, politycy z reguły starają się współdziałać z mediami, starają się nimi kierować, unikać niewygodnych pytań. Ale działanie via przełożeni dziennikarza oznacza brak szacunku i zaufania oraz administrowanie mediami.
Temperatura programu wzrosła, kiedy zaczęto omawiać kwestię „anihilizacji” opozycji w Polsce. Jest to najnowszy wymysł prezesa Kaczyńskiego, który od pewnego czasu głosi, że opozycja jest niszczona, likwidowana, „anihilowana”, i tylko czekam kiedy Jarosław Kaczyński w ślad za panem Waszczykowskim zawoła „Nie zabijajcie nas!”. Jedną z form anihilizacji miał być niesłychany skandal z (rzekomym) podsłuchiwaniem rozmów telefonicznych Lecha i Marii Kaczyńskich. Co prawda zastępca prokuratora generalnego, Marzena Kowalska (zatrudniona jeszcze za czasów PiS) zaprzeczyła, ale z podsłuchami jest tak jak ze sztuczną mgłą w Smoleńsku – dowodów brak, ale ciągle się unosi. Narzekając na likwidację opozycji Jarosław Kaczyński (i basujący mu dzielnie Mariusz Błaszczak) zapomnieli chyba do czego służyło CBA, IPN, służby, podsłuchy, zapomnieli o Barbarze Blidzie, o aferze gruntowej zmontowanej przeciwko Lepperowi itd. itp.
Innym gorącym tematem był program Jana Pospieszalskiego w TVP, a także skandaliczne wypowiedzi na portalu Fronda.pl, jakoby Bronisław Geremek współpracował z SB, i „chciał być święty choć nie był chrzczony” (portal przeprosił, ale insynuacja jest jak mgła smoleńska – nigdy już do końca nie opadnie). Dyskutowano także o dotacjach ministerstwa Kultury dla czasopism. Zdaniem prawicy to wielki skandal – Krytyka Polityczna pieniądze dostała (marne, bo marne, ale jednak), a prawicowa Fronda – nie.
Obrońcy Frondy i programu „Warto rozmawiać” oczywiście nie pamiętają, kto otrzymywał dotacje za czasów min. Ujazdowskiego i kto w ciągu jednej nocy wykonał skok na media publiczne. Nie przechodzi im przez myśl, że Fronda może nie otrzymać subwencji, a „Warto rozmawiać” może zniknąć z anteny, na której do niedawna dominowali publicyści prawicy. W każdym razie Śniadanie w Radiu Zet było gorące, przedstawiciel SLD, Marek Wikiński (opozycja), powiedział, że opowieści o anihilacji opozycji są absurdalne, bo ostatnio szereg projektów jego partii trafiło do Sejmu, a Elżbieta Jakubiak – jak za swoich najlepszych czasów w PiS – miała za złe, że „cały czas rozmawiamy o PIS”. Na to Monika Olejnik powiedziała mniej więcej tyle, że jeśli PJN wyjdzie z czymś godnym uwagi, to będzie i o tym mowa. Nb. słuchacz, który by nie wiedział, że Elżbieta Jakubiak już w PiS nie jest, sądząc mógł być przekonany po jej wypowiedziach, że nadal jest ona w tej partii i jej gorliwie broni.
Mariusz Błaszczak czuł się coraz bardziej odosobniony w dyskusji, mógł liczyć tylko na Jakubiak, a na pewno nie na Monikę Olejnik. Tu trzeba wspomnieć, że poseł Błaszczak jest bardzo aktywnym i sprawnym dyskutantem, wpada w słowo, przerywa, a gdy już „kontynuuje dalej” swoją wypowiedź – nie pozwala sobie przerwać. Bywa nieznośny, choć kiedy ja rozmawiałem z nim w Superstacji w ubiegłym roku, w spotkaniu „Jeden na jednego”, nie było problemów. Temperament ma jednak Błaszczak zupełnie inny niż poseł Żelichowski, który stara się obrócić sprawę w żart. Gdy Jakubiak uczyniła mu z tego zarzut, odpowiedział, że po prostu nie jest „zacietrzewiony”, co posłanka PJN (primo voto PiS) wzięła do siebie, zresztą słusznie. Ostatecznie Błaszczak nie wytrzymał. Zarzucił Monice Olejnik, że jest stronnicza, napastliwa, kpiarska, zachowuje się jakby była uczestniczką a nie gospodynią programu, nie szanuje słuchaczy itd. „Jeśli się panu nie podoba, to może pan nie przychodzić” – odpowiedziała Olejnik. „Dobrze, to ja dziękuję” – powiedział Błaszczak i wyszedł.
Moja opinia: Monika Olejnik nie ukrywa swoich poglądów ani sympatii, to może boleć nie tylko działaczy PiS, ale także SLD czy PJN, a w innych swoich programach nie oszczędza nikogo, z prezydentem włącznie. Czasami boli to i mnie. Ale jej program „Śniadanie w Radiu Zet” mieści się w granicach normy, a inni jakoś się nie unoszą i nie obrażają. Poseł Błaszczak ma więc problem, zapowiada skargę w Radzie Etyki Mediów (ciało fikcyjnej i bez znaczenia) oraz we władzach Radia Zet. Jest to tylko kolejna odsłona konfliktu PiS – media (przypomnijmy PiS-owski bojkot TVN 24 oraz Superstacji). Dopóki na czele TVP nie stanie Bronisław Wildstein, a szefem prywatnego radia nie będzie Krzysztof Czabański, dopóki nie zostaną wymienieni „pracownicy mediów” (określenie prezesa Kaczyńskiego), stosunki nie będą dobre.