Ziobro górą!

Być może premier Tusk za swoje przemówienie w Parlamencie Europejskim zebrał oklaski oraz gratulacje od szefów większości frakcji, ale prawdziwym zwycięzcą w mediach polskich był Zbigniew Ziobro. Takie już bowiem są media wszelkiej maści, że premiują wystąpienie choćby tylko jednominutowe, ale skandaliczne, nieodpowiedzialne, a nie programowy referat otwierający prezydencję. I tacy są politycy: dla nich ważne są media w kraju, a nie salon w Strasburgu.

Nie mogąc obejrzeć bezpośredniej transmisji przemówienia Tuska i dyskusji, spędziłem przed telewizorem cały wieczór, głównie na oglądaniu TVN 24. Bohaterem wieczoru był Ziobro. Jego atak na rząd Tuska i krótką wymianę zdań z Markiem Siwcem i Michałem Kamińskim pokazano co najmniej dziesięciokrotnie. A kiedy, w rzadkich chwilach, wybryku posła Ziobry nie pokazywano, wtedy Monika Olejnik i Beata Kempa o tym rozmawiały. Pod koniec dnia nikt już nie mówił o Tusku, a wszyscy o Ziobrze. A PiS i jego zwolennicy zdołali wmówić opinii, że TVN = Platforma. Zamiast priorytetów polskiej prezydencji mówiono przede wszystkim o tłumieniu wolności słowa w Polsce. Walnie do tego przyczyniły się polskie media elektroniczne. Miałem wrażenie, iż są one na usługach eurodeputowanego Ziobry. Politycy i komentatorzy zastanawiali się nawet, czy wystąpienie Ziobry było po myśli Jarosława Kaczyńskiego, który kilka dni wcześniej zaklinał się, że jego partia nie będzie prać polskich brudów zagranicą. Tak czy owak – Zbigniew Ziobro. Polska = Białoruś. Pospieszalski = Poczobut.

Ziobro i spółka pokazali ile jest warta zapowiedź prezesa Kaczyńskiego. Piszę „i spółka”, ponieważ w dniach debiutu polskiej prezydencji, eurodeputowani PiS Ziobro, Kurski, Piotrowski, Wojciechowski i Cymański wysmażyli kuriozalny list otwarty do Przewodniczącego Grupy Porozumienia Liberałów i Demokratów na Rzecz Europy. W liście tym grono deputowanych skarży się na represje w Polsce: „masowe usuwanie z pracy z powodu poglądów”, „masowe zwalnianie z pracy dziennikarzy”, „czystki”, karanie ludzi za krytykę władz, dyskryminowanie ze względu na poglądy oraz inne zbrodnie. (Z tego samego powodu w programie Moniki Olejnik rzewnymi łzami płakała Beata Kempa). List deputowanych PiS nie jest gołosłowny, broń Boże, zawiera obszerną listę skrzywdzonych polskich Poczobutów: Joanna Lichocka, Jan Pospieszalski, Jacek Sobala, Tomasz Sakiewicz, Rafał Ziemkiewicz, Jacek Karnowski, Tomasz Terlikowski, Anita Gargas, Bronisław Wildstein i inni.

List nie odnosi się do kwestii: kiedy, jak i na czyje miejsce programy tych ludzi oraz oni sami trafili do mediów publicznych? Jak i kogo polskie Poczobuty wykopały – o tym ani mru mru. Może TVN 24 coś bąknie na ten temat? Wszak, jak stwierdza Bronisław Wildstein w wywiadzie dla Piotra Najsztuba („Wprost” ), „Dominujące media, ośrodki opiniotwórcze są w rękach jednej opcji, bardzo mocno zideologizowanej. I usiłują wypchnąć tę resztę”. W mediach, zdaniem B.W., „istnieje ogromna nierównowaga”, panuje „układ medialny”, dopuszczani są tylko „określeni ludzie”.

Może więc ci określeni ludzie z TVN i innych mediów przerwą na chwilę festiwal Zbigniewa Ziobry i Beaty Kempy. Ze swojego punktu widzenia Ziobro postąpił racjonalnie i skutecznie: To o nim bębnią media, a o to w kampanii chodzi. A zastraszony układ milczy.