Protasiewicz nie jest sam

Incydent z Jackiem Protasiewiczem na lotnisku we Frankfurcie byłby śmieszny, gdyby nie był taki smutny i gdyby nie upoważniał do szerszych obserwacji.

[DEBATA: Po sprawie nie tylko Jacka Protasiewicza, ale i wielu innych polskich parlamentarzystów wypada zadać pytanie, ile jeszcze czasu upłynie, zanim słowo „poseł” będzie znaczyło „człowiek z klasą”? Co Państwo sądzą na ten temat? Zachęcamy do dyskusji na naszym forum internetowym!]

Oto jeden z najbardziej znanych polityków partii rządzącej, szef jej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, zaufany przewodniczącego Platformy do rozprawy z Grzegorzem Schetyną (różnymi metodami), deputowany do Parlamentu Europejskiego, przewodniczący ważnego regionu PO, wdaje się w jakiś incydent z wózkiem na lotnisku, kłóci się z celnikiem, ląduje w kajdankach na komisariacie, wymachuje paszportem dyplomatycznym, śmie na swoją „obronę” przywoływać skojarzenia z II wojny światowej i w niesławie wraca do Polski, po czym organizuje konferencję prasową nie po to, żeby przeprosić, ale żeby trwać przy własnej wersji wydarzeń, tzn., że został sprowokowany, a ponieważ był po być może dwóch winach, to zareagował.

To jest po prostu wstyd i mam nadzieję, że Platforma (czytaj: Tusk) niefortunnego działacza ukarze, i to szybko. Być może ten i ów pomyśli, że Protasiewicz to fajny gość, który nie pozwolił, żeby Niemiec pluł mu w twarz, ale większość uzna, że zamiast użerać się z celnikiem, machać paszportem i przywoływać wojnę, można było przejść nad manierami celnika do porządku lub złożyć zażalenie.

Ten incydent to cios w Platformę, ale także kolejny przykład żałosnego poziomu ludzi, którzy nami rządzą lub – szerzej – należą do klasy politycznej. Incydent z Protasiewiczem jest bliźniaczo podobny do incydentu z Janem Rokitą. Wybujałe ego, bo ja nie jestem byle kim, domaga się posłuszeństwa. Niedojrzały europoseł Jacek Kurski nie tylko robi sobie fotografię na tle barykady w Kijowie (co bym jeszcze rozumiał jako pamiątkę), ale wysyła te zdjęcia do internetu. Nie widzi w tym nic niewłaściwego, że tam, być może na tej barykadzie, wczoraj ginęli ludzie.

Minister rządu polskiego Sławomir Nowak jak dziecko cieszy się zegarkami i wymienia się nimi z kolegami. Cóż to za infantylizm! Taki sam jak skojarzenia Protasiewicza z hitlerowską okupacją i bezczelność z ich przywoływaniem w sprzeczce z celnikiem. Zarobki wysokie, a kultura niska. Dwaj posłowie pod gazem niszczą wózek golfowy będący własnością hotelu. Inny europoseł, który nie może załatwić sobie habilitacji, wnosi o zmianę trybu ubiegania się o ten tytuł naukowy. Inny przechwala się przed koleżankami swoimi walorami męskimi. Niektórzy posłowie notorycznie naruszają przepisy drogowe. Jacek Kurski jest już z tego znany. Inni specjalizują się w pyskówkach, chętnie sięgają do mowy nienawiści. Bardziej przykrych spraw obyczajowych nawet nie wymieniam.

Wszystko to razem powoduje, że autorytet polityków jest w Polsce bardzo niski, ludziom nie chce się nawet iść do wyborów, skoro w elicie władzy nie brak prostaków, którzy przynoszą wstyd w kraju i zagranicą. Ile czasu musi upłynąć, zanim słowo „poseł” będzie znaczyło „człowiek z klasą”, kiedy nie będziemy musieli się wstydzić za naszych wybrańców? I co zrobić, żeby ten czas skrócić?

[DEBATA: Po sprawie nie tylko Jacka Protasiewicza, ale i wielu innych polskich parlamentarzystów wypada zadać pytanie, ile jeszcze czasu upłynie, zanim słowo „poseł” będzie znaczyło „człowiek z klasą”? Co Państwo sądzą na ten temat? Zachęcamy do dyskusji na naszym forum internetowym!]