Demokracja podsłuchowa

Jesteśmy świadkami narodzin demokracji podsłuchowej. Dobór osób nagranych (Sienkiewicz, Sikorski, Belka, Nowak i inni), a także fakt, że nadawcy nie chcą od „Wprost” pieniędzy, świadczy, że jest to robota polityczna. Cel: kompromitacja państwa Tuska.

Kompromitacją jest sam fakt, sama możliwość nagrywania ludzi z samego centrum władzy. Odpowiednie służby zawiodły. Nagrania rozmowy min. Sikorskiego mogą na przykład być bardzo na rękę sąsiedniemu mocarstwu. W tym sensie autorzy nagrań oraz ci, którzy je publikują, igrają z bezpieczeństwem kraju. Jak trafnie pisze Andrzej Talaga w „Rz.”, grupa chłystków wodzi Polskę za nos. Zbiegają się interesy części opozycji, części mediów, ludzi ze styku służb i czasopism. To główni bohaterowie demokracji podsłuchowej albo hakowej.

Kompromitacją jest sam fakt nagrań, kompromitacją jest treść zarejestrowanych rozmów, kompromitacją jest nieporadność aparatu sprawiedliwości i służb podczas interwencji w redakcji „Wprost”, kompromitacją jest utożsamianie obrony interesu państwa z dławieniem wolności słowa, kompromitacją jest wykorzystywanie bezprawnych nagrań w jakimkolwiek celu, także politycznym i merkantylnym.

Dopóki przestępcy nie zostaną ujawnieni i schwytani, dopóty należy wspierać wysiłki państwa w tym kierunku. Potem przyjdzie czas rozliczeń – Tuska, Sienkiewicza i innych, także ministra sprawiedliwości oraz Prokuratora Generalnego, którzy działają pod wielką presją polityczną. W tej chwili zadaniem nr 1 jest publikacja wszystkich nagrań, żeby nie można było przy ich pomocy nikogo szantażować. Także po przekazaniu ich przez „Wprost” prokuraturze. Ludzie skompromitowani powinni odejść, ale w ramach procesu demokratycznego, a nie wedle scenariusza sprawców podsłuchów.

Instytucje państwa prawnego powinny trwać, bronić się, a nie postępować pod dyktando spiskowców. W tej chwili trwa coś na kształt „pełzającego zamachu stanu” – jak to ujął tygodnik „Wprost”, który gra w tym swoją rolę. Scenariusz jest prosty: skompromitować i obalić.

Donald Tusk, Platforma, rząd – są coraz słabsi. Ledwo-ledwo wygrali wybory do Parlamentu Europejskiego, przegrali głosowanie w Sejmie w sprawie immunitetu Mariusza Kamińskiego, premiera spostponowała bogobojna uczennica z Gorzowa, „niepokorni” dziennikarze na konferencji prasowej szefa rządu wzywają go do dymisji bez cienia szacunku dla urzędu, który pełni z demokratycznego wyboru.

Zamiast niego proponuje nam się demokrację podsłuchową, w której rządzą mikrofon i media, a w nich ci, którzy najgłośniej krzyczą.