Bez litości

Przemysł pogardy uczcił śmierć Władysława Bartoszewskiego zaledwie minutą ciszy, a może nawet ani na chwilę nie przerwał produkcji.

Minęły zaledwie godziny, bo nie dni, od kiedy odszedł wybitny Polak, a już na stronach prawicy w internecie głos zabrali najbardziej niepokorni z niepokornych.

– Środowiska patriotyczne nie mogły na Bartoszewskiego liczyć – pisze jeden z gigantów patriotyzmu. I dalej: Bartoszewski nie sprzeciwiał się „Pokłosiu”, milczał o bluźnierstwach finansowanych za publiczne pieniądze. Te „dyplomatołki” też były prawdziwe.

Nawet podpis pod fotografią nie był neutralny. Na zdjęciu: Odpowiedzialny za finansowanie z publicznych pieniędzy antypolskiej propagandy, były minister kultury, Bogdan Zdrojewski, wpisuje się do księgi kondolencyjnej po śmierci Władysława Bartoszewskiego.

Znany publicysta, który przedstawia się jako historyk okresu powojennego w Polsce, podobnie jak inni autorzy patriotycznej prawicy, przyznaje oczywiście, że Zmarły był człowiekiem wybitnym, miał piękny życiorys, Auschwitz, stalinowskie więzienia, opozycja, znaczne zasługi.

Ale… i tu następuje ALE nie mniejsze, a może nawet większe od pięknych kart biografii. To ALE pojawia się już w tytule: Zmarł człowiek „kontrowersyjny”, czyli – powiedzmy – mieszany, mętny, wieloznaczny.

Po czym następuje lista pretensji: Wyjątkowo agresywny, wojowniczy zagońszczyk, ściśle sprzymierzony z dziećmi dawnych KPP-owców, postać pod koniec życia kontrowersyjna, niestroniąca od krzywdzenia innych. Bartoszewski był „obrotowy”, „Gazecie Wyborczej” oferował obronę dialogu z Żydami i Niemcami, a prasie prawicowej – obronę lustracji i tradycyjnego patriotyzmu.

Nie uwierzą Państwo, ale oba teksty kończą się odwołaniem do Pana Boga. Pierwszy wyraża zadowolenie, że media patriotyczne wypowiedziały się po chrześcijańsku, a drugi kończy się słowami: „Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie”.

Moim zadaniem autorzy tych i podobnych tekstów są – po pierwsze – niesprawiedliwi, gdyż Bartoszewski nie był postacią kontrowersyjną, był postacią wielką, tyle że niepozbawioną słabostek.

Przewiny Władysława Bartoszewskiego (prawdziwe i wydumane, gdyż w demokratycznym kraju trudno uznać opowiedzenie się po stronie Platformy za przewinę) są niczym w porównaniu z Jego zasługami.

Tymczasem zostały przedstawione jako nie mniej ważne niż gigantyczny dorobek Zmarłego.

Po drugie, autorzy „chrześcijańscy” chyba nie mieli cierpliwości, żeby poczekać, aż będzie po pogrzebie, w pierwszych dniach wykazać empatię lub wielkoduszność i wstrzymać się od rozliczania Zmarłego. Nie tylko ofiary katastrofy mają rodziny.

Po trzecie, ci sami ludzie, których tak bolał „przemysł pogardy”, niestosowne ataki na Lecha Kaczyńskiego, natychmiast po śmierci Bartoszewskiego nie dali mu spokoju.

Ale oni nie mają czasu, ba, są tacy, którzy uważają, że data pogrzebu (4 maja) została wyznaczona pod potrzeby obecnego prezydenta, który dla nich będzie niechlubnym bohaterem dnia. Ciekawe, czy na tym pogrzebie też będą buczeć.

Data pogrzebu wydaje się rozsądna. Pierwsze trzy dni maja to dni świąteczne, kwiecień ma 30 dni, pozostawało zbyt mało czasu, by zorganizować pogrzeb państwowy z udziałem ważnych gości z zagranicy, którym też trzeba było dać kilka dni na zmianę ich kalendarza. W sumie pretensję uważam za małostkową i wysoce nie na miejscu.

PS ZAPROSZENIE
Kazimiera SZCZUKA, Michał OGÓREK i Sławomir MIZERSKI będą moimi gośćmi w Radiu TOK FM – wtorek, 28 kwietnia 2015. Zapraszam!