Precz z komuną!

Kiedy Stanisław Piotrowicz skanduje w Sejmie „Precz z komuną!”, to jak gdyby krzyczał „Precz ze mną!”. Absurd? Absurd, ale w takiej absurdalnej rzeczywistości żyjemy.

„Precz z komuną!” – wołają dziś ludzie od Kukiza, z Platformy, od Kaczyńskiego, ba, on sam, a właściwie nie sam, tylko z Brudzińskim, zadowoleni wrzeszczą: „Komuniści i złodzieje, cała Polska z was się śmieje”. Na trasie marszu KOD w rocznicę 13 grudnia stała grupa spod znaku „Gazety Polskiej”, która wyzywała kodowców od „komuchów”, „zomowców” i „pachołków Rosji”. Brakowało tylko „gestapo”.

Podczas kiedy jedni dekomunizują lektury szkolne, ulice i pomniki, pożal się Boże minister obrony wymyślił, żeby Kiszczaka i Jaruzelskiego pozbawić tytułów generalskich. Dlaczego nie? Żeby do sprawy stale nie powracać, zamknąć ją raz na zawsze, proponuję pozbawić „panów” Jaruzelskiego i Kiszczaka za jednym zamachem obywatelstwa polskiego, tytułu prezydenta, ministra, ministranta, dowódcy zwiadu, sybiraka, wszystkich orderów i odznaczeń, a zwłoki ekshumować i zwrócić ambasadzie rosyjskiej. Albo po prostu wysłać do Rosji. Wystarczy zaadresować „Moskwa. Kreml”.

Tu dygresja. Mój przyjaciel, który urodził się w sowieckim więzieniu w Moskwie, ale od lat mieszka w Szwecji, napisał świetną książkę „Byłem dzieckiem Gułagu”. Kiedy w trakcie pracy nad książką nie mógł wycisnąć z Rosji pewnych dokumentów dotyczących ojca, skazanego i straconego na Łubiance, zdesperowany napisał list do Putina. Urzędniczka na poczcie w Sztokholmie nie chciała przyjąć listu, gdyż nie zawierał dokładnego adresu. – A pani myśli, że nie wystarczy napisać: „Król Karol Gustaw, Sztokholm”, żeby list dotarł? – zapytał Julek. To urzędniczkę przekonało, i nie dość, że list dotarł, to jeszcze w odpowiedzi nadeszły z Moskwy kserokopie dokumentów. Koniec dygresji.

Obserwując obyczaje polityczne w naszym kraju, trudno oprzeć się wrażeniu, że im dalej od komunizmu, tym walka z nim się zaostrza. Podobnie Stalin twierdził, że im bliżej socjalizmu, tym walka klasowa bardziej się zaostrza, czytaj: trzeba być jeszcze bardziej bezlitosnym i okrutnym. Jaki sens ma dzisiaj skandowanie „Precz z komuną”, skoro komuny w Polsce nie ma, i to od dawna?

„Komuch” jest epitetem, wszedł do słownika, podobnie jak „Targowica”, chociaż prawdziwego komucha trzeba by ze świeczką szukać. Jak trafnie zauważył profesor Jan Sowa, socjolog i antropolog kultury (autor m.in. książki „Inna Rzeczpospolita jest możliwa”), słowo „komuch” zaczyna odgrywać rolę podobną do słowa „Żyd”.

Jedno i drugie jest synonimem wszelkiego zła. „Ty, komuchu” niewiele się różni od „Ty, Żydzie”. Do pewnego stopnia zaczynają to być synonimy. Ten, kogo wyzywają od Żydów, wcale nie musi być Żydem, ba, może być nawet antysemitą albo Żydem – antysemita, podobnie jak „komuch”, może w rzeczywistości być zatwardziałym i zasłużonym antykomunistą. Typowy przykład stanowi środowisko „Gazety Wyborczej”, w którym nie brakło działaczy opozycji antykomunistycznej, a dzisiaj prawica uznaje ich za postkomunistów.

Dawno już zauważono, że mamy w Polsce antysemityzm bez Żydów i antykomunizm bez komunistów. Jedno i drugie ma dużą przyszłość. Niestety, słowo „Polak” też nie wszędzie i nie w ustach każdego jest komplementem. Ale to już inna sprawa. Na razie – precz z komuną!