Panie Boże, pomóż, bo zwariuję!

Danuta Holecka, gwiazda TVPiS, w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” opowiada historie, od których zęby bolą.

„Nie zgodzę się z zarzutem, że nie bywają u nas politycy opcji innej niż rządząca. Rzeczywiście, politycy PiS pojawiają się częściej, ale pamiętajmy, że to ta partia rządzi i zmienia dziś Polskę. Kogo w takim razie pytać o te zmiany, jak nie przedstawicieli rządu, którzy są z PiS?” – pyta dziennikarka.

Jakie to proste, prawda? Masz pytania – pytaj rządzących, oni wiedzą najlepiej, bo rządzą. Opinie innych się nie liczą, bo inni nie rządzą, a więc nie wiedzą, a jak nie wiedzą, to po co ich pytać i tracić cenny czas antenowy. Lepiej go wykorzystać dla opcji rządzącej. Rzadko się zdarza, by ktoś z TVP tak szczerze odpowiedział na pytanie o pluralizm TVPiS.

Druga odpowiedź to ta wymyślona przez prezesa Jacka Kurskiego, namiestnika prezesa Kaczyńskiego w TVP. Jego zdaniem telewizje prywatne (nie „Republika” czy „Niezależna”, ale Polsat i TVN) nie są obiektywne, tylko stronnicze, wręcz opozycyjne, więc zadaniem telewizji publicznej jest być tubą prorządową i w ten sposób dać telewidzom zrównoważony, obiektywny obraz świata.

Ponieważ żaden rząd, żadna władza, z Trumpem na czele, nie jest z mediów w pełni zadowolona, media publiczne mają coraz gorliwiej bronić rządu. Trudno o większą bzdurę. Przypomnijmy pani Holeckiej i innym zwolennikom tej teorii, że telewizja publiczna ma być – jak sama nazwa wskazuje – publiczna, a nie rządowa, finansowana przez społeczeństwo, a nie przez rząd. Jeżeli PiS, rząd albo Zjednoczona Prawica pragną założyć swoją telewizję, to nikt im nie broni.

Ale to, co się wyprawia z TVP, to istne zawłaszczanie instytucji publicznej przez partię i rząd. W PRL było to oczywiste, aczkolwiek nie zawsze szyte aż tak grubymi nićmi, bywało gorzej, bywało lepiej. Rozumując tak jak pani Holecka, biblioteka publiczna powinna w przeważającej mierze mieć książki opcji rządzącej, bo inne biblioteki mają więcej literatury antyrządowej. Toż to absurd! To jest ideologia mająca usprawiedliwić monopol władzy w mediach publicznych.

W tej samej rozmowie p. Holecka opowiada, jak modlitwa pomogła jej na ból zęba. Musiała poprowadzić „Wiadomości”. Półtorej godziny przed wejściem nie mogła już wytrzymać z bólu. „Wyszłam z Newsroomu, uklękłam i zaczęłam prosić: »Panie Boże, pomóż, bo zwariuję. Jeszcze kilka słów modlitwy i nagle poczułam, że mogę skoncentrować się na pracy. Ból wrócił po »Wiadomościach« z taką mocą, że wręcz biegłam do dentysty”.

Nie zamierzam wyśmiewać cudzej wiary, śmiać się z Pana Boga ani z cudzego bólu, czego obawia się pani Holecka. Mogę ją tylko zapewnić, że nie ona jedna dostaje bólu zębów od „Wiadomości”.