Za mało i za późno

Jeszcze wczoraj, ba, jeszcze dzisiaj rano obowiązywało hasło „Nie oddamy ani guzika”. W meczu Polska kontra reszta świata mieliśmy we wszystkim rację: słusznie rząd nie publikował orzeczeń Trybunału, słusznie minister mógł sam, wedle własnego widzimisię, mianować i odwoływać prezesów sądów, słusznie bronimy nowelizacji ustawy o IPN, żeby nikt na świecie nas nie pomawiał, słusznie kobiety w sądach mają orzekać do 60., a nie – jak mężczyźni – do 65. roku id itp.

Jeśli ktoś był przeciwko dobrej zmianie, to tylko „ulica i zagranica”. Z USA – stosunki świetne. Lepszych nie było. Z Brukselą – toczy się dialog. Izrael? Izrael nie będzie nam stanowił praw. Jesteśmy suwerenni, powstaliśmy z kolan, choć opozycji i mediom głównego ścieku to się może nie podobać. Wenecja niczego nie rozumie. Obama, Kerry, Tillerson byli niedoinformowani. Komisja Europejska to nie jest rząd, Parlament Europejski to nie jest nasz Sejm.

Aż tu nagle, w czwartek, 22 marca, coś pękło. Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, choć już dziś bez znaczenia, tylko „historyczne”, rząd jednak opublikuje. Dlaczego? „To gest pod adresem Unii Europejskiej” – mówi poseł Ast (PiS). Czy gest, który polega na tym, że po latach ogłasza się orzeczenie dziś już zabytkowe, nie jest pusty? Liczymy na to, że „urzędnicy” w Brukseli tego nie skojarzą.

Poprawimy ustawę o IPN, bo idea, żeby gonić po całym świecie każdego, kto nas szkaluje, jest „dysfunkcjonalna” i narusza powagę państwa polskiego – mówi minister Ziobro, patron ustawy, z powodu której Izrael i Waszyngton podniosły alarm, a przed nimi robili to już poważni, przyzwoici ludzie w Polsce i za granicą.

Minister sprawiedliwości, zanim odwoła lub mianuje prezesa sądu, będzie teraz musiał konsultować się z kolegium sędziów itd. itd.

Co to wszystko oznacza? Po pierwsze, zgadzam się z prof. Śpiewakiem, który powiedział w TVN 24, że w konfrontacji z Polską Unia Europejska przegrała, Polska już wygrała batalię z UE o praworządność. Trzej legalnie wybrani sędziowie nadal nie zasiadają w Trybunale Konstytucyjnym, a trzech zasiadających nie może orzekać (!) – nie mamy więc TK. Minister Ziobro już wymienił dziesiątki prezesów i wiceprezesów sądów, bez żadnych konsultacji. Podobnie stało się z KRS – kiedyś wybieraną przez sędziów, dzisiaj przez polityków. W sumie dobra zmiana się dokonała i – jak mówi minister Czaputowicz – większe zmiany oznaczałyby katastrofę wymiaru sprawiedliwości.

Najnowsza oferta rządu polskiego ma stworzyć wrażenie, że rząd polski jest elastyczny, idzie na ustępstwa, wyciąga rękę, a faktycznie pozoruje, gdyż wymiar sprawiedliwości jest zgwałcony, podobnie jak konstytucja. Terasz widać, skąd brała się ta szybkość we wdrażaniu dobrej zmiany – dwa dni na ustawę, jedna noc na podpis prezydenta i teraz Unia Europejska jest postawiona wobec faktów dokonanych. Zwolennicy elastyczności wobec Polski dostali „argumenty”, więc może jeszcze jedno lub dwa państwa dołączą do Węgier i państw bałtyckich w obronie polskiego rządu.

Wreszcie już sam fakt, że rząd w Warszawie ugina się pod presją ulicy i – przede wszystkim – zagranicy, świadczy o tym, że opór nie jest bez sensu. Musi trwać.