Z piłką do nieba

Stosunek do piłki nożnej i do sportu wyczynowego w Polsce przypomina Amerykę Łacińską… Tam też futbol – i sport wyczynowy w ogóle – ma choćby częściowo zaspokoić głód sukcesu, zarówno narodowego, jak i indywidualnego. Państwa latynoskie uzyskały niepodległość mniej więcej 200 lat temu, są więc stosunkowo młode, przez większość swojej historii były (są) ubogie, wykorzystywane, marginalizowane, ich ambicje często znajdowały ujście w bratobójczych wojnach, których substytutem jest futbol.

Kariera sportowa (podobnie jak wśród mniejszości postniewolniczej w USA) stanowiła jedną z nielicznych dróg awansu, można powiedzieć: „przez sport do nieba”. Kiedy najlepszy tenisista chilijski Marcelo Rios w 1998 r. awansował na pierwsze miejsce w rankingu światowym (ATP), został powitany w kraju po królewsku. Na placu przed pałacem La Moneda zgromadziły się tysiące mieszkańców, a kiedy ówczesny prezydent Eduardo Frei pojawił się razem z Riosem na balkonie (tym samym, na którym przed laty gen. Pinochet pojawił się z Janem Pawłem II), zebrani odśpiewali hymn i czuli się w pół drogi do nieba, pomogło im to choćby na chwilę zapomnieć o wszystkim innym. Podobne sceny będą miały miejsce w Kolumbii po powrocie piłkarzy, którzy rozgromili m.in. Polaków.

Nasza reprezentacja nie doczeka się takiego entuzjazmu, choć Polacy również są złaknieni wygranych. Przed mundialem oczekiwania były rozdęte do rozmiarów Zeppelina. „Orły do boju!”, historyczny moment, pierwsza szansa od pokoleń, bla, bla, bla. Sojusz mediów i komercji wpadł w objęcia narodu spragnionego sukcesu – nad Unią Europejską, nad Niemcami, nad Rosją, nad Francją, nad swoją historią. Wolny rynek oszalał – wszędzie reklamy z udziałem trenera i „biało-czerwonych”. Trener selekcjoner chyba nawet przebrał miarę, postanowił wykorzystać koniunkturę, jak się okazało – krótką. Co teraz ze sprzedażą produktów, które reklamowali? Koncerny Orlen i Lotos prześcigały się w hojności i pompowaniu paliwa patriotycznego. Stacje benzynowe Orlenu wyglądały jak przybrane do święta państwowego. Dawniej była benzyna niebieska i żółta, teraz jest biało-czerwona. Niestety, na tym paliwie nie dało się daleko zajechać. Niektórzy dowodzili na papierze, że drużyna polska jest droższa (warta więcej) od kolumbijskiej.

Senegal i Kolumbia, a więc nie żadne mocarstwa, pozbawiły nas złudzeń. Najmniejsze pretensje mam do piłkarzy, zwłaszcza w meczu z Kolumbią – robili, co mogli, ale byli po prostu gorsi. „Samą walka nie wygra się meczu na mistrzostwach, potrzebna jest jakość” – powiedział po meczu Robert Lewandowski. (Słowo „jakość” robi teraz karierę w cienkim słowniku sprawozdawców). Dla wizerunku Polski, na który tak stawia rząd, nie był to dobry dzień. Dla kariery piłkarzy – trudna chwila. Po przegranym meczu z Senegalem niektórzy „komentatorzy” twierdzili, że nasi piłkarze czują w nogach trudy zgrupowania w Arłamowie. To ostatnie zgrupowanie przed mistrzostwami miało ich wykończyć, zamiast naładować energią? Nie rozumiem. Panowie Boniek i Nawałka będą mieli zapewne wiele do powiedzenia.

W swoim pożegnalnym przemówieniu prezydent USA gen. Dwight Eisenhower ostrzegł przed kompleksem wojskowo-przemysłowym. Czas ostrzec przed kompleksem biznesu, mediów i hurrapatriotów, przez których oni mają dziś kasę, a naród ma kaca.

Zaproszenie
Joanna Mucha (była minister sportu), Jarosław Gugała (Polsat), dr Anna Materska-Sosnowska (UW) będą gośćmi Radia TOK FM we wtorek 26 czerwca o godz. 20.05.