Prosty lud to kupi?

Stop! Nie możemy jak „straszni mieszczanie” widzieć wszystkiego oddzielnie, „że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo”. Dłużej nie wolno przymykać oka na to, że w Polsce wzbiera fala ciemnoty, że Bierecki, że Karczewski, że Kaczyński, że Morawiecki – każdy z nich oddzielnie i wszyscy razem świadczą, że narodowa prawica w Polsce jest coraz silniejsza i groźna. Przecież ci panowie rządzą naszym krajem, to nie są żadni ekscentrycy, prowincjonalni dziwacy, tylko sternicy naszej nawy państwowej, którzy rozsiedli się na najwyższych stanowiskach – prezes, premier, marszałek, senator. Ich język jest coraz bardziej drastyczny i bezczelny.

Od „drugiego sortu” po „oczyszczanie” wspólnoty narodowej. Ich postępowanie jest często oburzające. Za takie uważam np. plany brukselskie minister edukacji Anny Zalewskiej. Po tym, co ta pani narobiła, przed zakończeniem „reformy” szykować sobie miękkie lądowanie w Brukseli – to wstyd.

Panowie są zadowoleni, bo nieźle im idzie. Wzrost gospodarczy pozostaje wysoki. Strajk nauczycieli, aczkolwiek zaskakujący, nie sparaliżował szkolnictwa, dotychczasowe egzaminy się odbyły, udział i poparcie dla strajkujących nie rosną. Powstaje pytanie, czy ZNP wybrał najlepszy termin strajku, czy przewidział obecny bieg wydarzeń, czy strajkujący mają „plan B”? W tej chwili trudno sobie wyobrazić pełen sukces nauczycieli.

Albo rząd zdoła ich przeczekać, albo dojdzie do kompromisu, który nie będzie zadowalał strajkujących. Cieszą się oni dużą i zasłużoną sympatią nie tylko w kraju, ale i w mediach zagranicznych, które wskazują, że populistyczna polityka rządu sięgnęła dna kasy.

Dlatego władza zmieniła ton. „Budżet nie jest z gumy” – przyznał premier. „Dajcie nam czas” – apeluje wicepremier Szydło. Strajk popieram, wynagrodzenie nauczycieli (nie tylko ich) woła o pomstę do nieba, ale czy poparcie jest wystarczające, by przechylić szalę na korzyść strajkujących? Żadna inna branża do strajku nie przystąpiła. Nie brak głosów, że nauczyciele wygrają tak czy owak, gdyż zdołali zwrócić uwagą społeczeństwa na sytuację w oświacie. Nie sądzę jednak, by strajkujący uznali każde rozwiązanie za zadowalające.

PiS wymyślił kolejne hasło: chcemy mieć płace jak na Zachodzie, a ceny jak na Wschodzie – mówią Kaczyński i Morawiecki. Trudno wymyślić większą głupotę, ale ci panowie dobrze wyczuwają nastroje i może „prosty lud to kupi”?

Za granicą trwają zaloty polsko-amerykańskie. Prezydent Andrzej Duda wybiera się w czerwcu do Stanów Zjednoczonych, gdzie może trafić do Białego Domu (tym razem może znaleźć się dla niego krzesło), by przypieczętować zwiększoną obecność militarną USA w Polsce. Jakie będą korzyści – wiadomo, jakie koszty finansowe i polityczne – to się dopiero okaże. Jak zareaguje Europa, Rosja, na ile solidnym i przewidywalnym partnerem jest Donald Trump?

Polska liczy na to, że prezydent USA weźmie udział w obchodach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej w Warszawie, Trump dobrze wspomina poprzednią wizytę. Jego obecność miałaby zachęcić do udziału przywódców innych państw, oczy świata byłyby zwrócone ku Warszawie, co w sumie byłoby przedwyborczym podarunkiem Zachodu dla rządu polskiego. Wtedy trudniej byłoby mówić, że na arenie międzynarodowej jest izolowana.

Jak przyjedzie prezydent „Hameryki”, to prosty lud z radością to kupi. Wszak jeszcze niedawno Waszyngton beształ Warszawę za ograniczanie wolności słowa (zagrożenie TVN) czy ustawę o IPN. Teraz zamiast kary może być nagroda. Tak przynajmniej to odbiorą „straszni mieszczanie”.