Duda: słowo wróblem wyleciało

„Słowo wróblem wylatuje, a wołem powraca” – mówi popularne przysłowie. Taki wróbel wyleciał z ust prezydenta Dudy, który podczas pierwszego dnia triumfalnej podróży po Stanach Zjednoczonych na wspólnej z Donaldem Trumpem konferencji prasowej został zapytany: „Czy postrzega pan Rosję jako sojusznika, czy jako przeciwnika?”.

Oto początek dłuższej odpowiedzi (w większości nie na temat) prezydenta:

Bardzo bym chciał, żeby Rosja była przyjacielem Polski, bo jest wielkim naszym sąsiadem, jest państwem dużo większym od Polski, o większym niż Polska potencjale pod każdym względem, może za wyjątkiem jednego: ja uważam, że w nas jest więcej męstwa, że jesteśmy odważniejsi i potrafimy walczyć do samego końca niezależnie od wszystkiego.

W dalszym ciągu odpowiedzi prezydent sławi bohaterstwo Polaków od Bitwy Warszawskiej po Żołnierzy Wyklętych.

W odpowiedzi prezydenta Dudy słychać dysonans: my jesteśmy bardziej mężni od Rosjan i bardziej niż oni potrafimy bić się do końca. Tak głowa państwa polskiego ocenia Polaków i Rosjan.

Po pierwsze, mówienie per „my” nie jest do końca usprawiedliwione, ponieważ wielu z nas, w tym prezydent Duda, nie dało jeszcze dowodów męstwa, ale zakładam, że chodzi o nas, Polaków. Wynosząc „nasze, polskie” bohaterstwo ponad męstwo i wytrwałość Rosjan – na czym się prezydent Polski opiera Jakie stosuje kryteria?

W swoich oczach naród rosyjski jest największą albo jedną z największych ofiar stalinowskiego terroru, II wojny światowej, zbrodniczej polityki rosyjskich komunistów oraz niemieckich faszystów. W czasie II wojny światowej naród rosyjski dał dowody bezprzykładnego bohaterstwa, jak choćby w czasie trwającego dwa i pół roku oblężenia przez Niemcy Sankt Petersburga (wówczas Leningradu), miasta, którego w dużym stopniu broniły kobiety i dzieci, w warunkach głodu, epidemii, skrajnego wyczerpania, a nawet przypadków kanibalizmu.

W mieście zginęło półtora miliona ludzi. To, że było oblężone przez armię hitlerowską – wczorajszego sojusznika w napaści na Polskę – to jedno, to, że w czasie wojny był Katyń i był Babi Jar, i był Stalingrad – to drugie.

Powiedzieć, że „nasze” męstwo większe jest (było) od „ich” męstwa, jest niemądre i niepotrzebne. Oczywiście, żadnego męstwa nie wymagało rozstrzeliwanie tysięcy bezbronnych jeńców. Ale II wojna to nie tylko rosyjskie zbrodnie, to także wydarzenia, których naród nie mógł przewidzieć, największa próba, jaką ten naród – dowodzony przez zbrodniarzy – przeszedł.

Wyobraźmy sobie, że prezydent Putin w obecności prezydenta USA mówi, iż męstwo Rosjan większe jest od męstwa Polaków. Dla nas byłby to policzek. Dlaczego prezydent Duda to zrobił, po co?