Grodzki do budy!

Zbrodnia to niesłychana: marszałek Senatu Tomasz Grodzki wybiera się do Brukseli na spotkanie z wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej Vierą Jourovą, by rozmawiać na temat ustawy o sądownictwie. Jak on śmie? – gotują się z oburzenia przedstawiciele władz: prof. Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta, eurodeputowany prof. Karol Karski i inni. Oraz prorządowe media.

Jeden i drugi szczują i szantażują. Karski mówi, że wyjazd marszałka jest sprzeczny z konstytucją, która wyraźnie określa, kto prowadzi politykę zagraniczną. Europoseł orzeka, że marszałek prowadzi politykę odrębną od państwa polskiego, czyli ma go za zdrajcę. Minister Szczerski zarzuca Grodzkiemu, że jadąc do Brukseli, realizuje politykę Putina. Czyli Targowica.

Grodzki zignorował Karskiego (słusznie), a Szczerskiemu odpowiedział, że urzędnik nie będzie zabraniał wyjeżdżać trzeciej osobie w państwie. (Ta „trzecia osoba w państwie” bardzo uwiera prawicę. Karski przeprowadził dłuższy wywód, iż określenie to ma wyłącznie protokolarne znaczenie). Wypowiedź Szczerskiego niewątpliwie była uzgodniona z prezydentem i świadczy o tym, że Duda zamierza prowadzić swoją kampanię ostro, w tonie, do jakiego przywykliśmy, gdy np. wypowiada się o sędziach i obraża pierwszą prezes SN prof. Małgorzatę Gersdorf („jest mi wstyd” itd.).

Tymczasem panowie niepotrzebnie się denerwują. Unia Europejska to nie jest taka sama zagranica jak Rosja, Ukraina czy Chiny, poza tym żadne z tych państw nie jest miarodajne w sprawach sądownictwa i praw człowieka. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby zastępcą przewodniczącego KE do spraw praworządności był(a) przedstawiciel naszego kraju. Jesteśmy członkami Unii, obowiązują nas traktaty, podzielamy wspólne wartości, a nie tylko budżet.

Szczerski i Karski chcą wydać Grodzkiemu „zakaz opuszczania koszar”, ponieważ nie mogą ścierpieć niezależności władzy ustawodawczej (Senatu) od władzy wykonawczej (prezydenta). Sama myśl, że Senat nie jest maszynką do głosowania, napawa ich oburzeniem. A co dopiero deliberować, zamiast głosować. Znikoma przewaga opozycji w Senacie boli Zjednoczoną Prawicę jak zadra. Kto to słyszał, żeby dyskutować „poselski” projekt ustawy „Made by Ziobro and his boys”, skoro jest to projekt  doskonały i po poprawkach PiS w Sejmie.

Co prawda Senat nie może odrzucić projektu ustawy, ale sam fakt dyskusji i namysłu przed głosowaniem już ma swoje znaczenie i może być zaraźliwy. Stąd wołanie: „Grodzki do budy!”.