Wart Pac pałaca

To jest nasz prezydent, więc będę powściągliwy w uwagach, a od Jarosława Kaczyńskiego również nie oczekuję wiele. O ile dawniej walka na szczycie władzy toczyła się za kurtyną lub pod dywanem, nie wiadomo było, co jest plotką, co zmyśleniem, a co prawdą, o tyle od kilku dni kurtyna poszła w górę i wszyscy widzimy, jak wygląda wspólnota, pokora i solidarność.

Poszło o władzę nad TVP i Polskim Radiem, czyli o władzę przez duże W. Na kilka tygodni przed wyborami poszło na ostro. Kaczyński potrzebuje, żeby Duda podpisał 2 mln zł każdego roku na media publiczne, co oznacza zagwarantowanie zastrzyku gotówki bez względu na to, kto wygra wybory w maju. Z kolei Duda nie chce obsypywać pieniędzmi TVP Jacka Kurskiego, którego serdecznie nie cierpi. Pełen kompleksów Duda nie jest zadowolony z tego, jak TVP traktuje jego i pierwszą damę. (Szczegóły innym razem). Ale bez wsparcia PiS Duda nie ma szans w wyborach.

Andrzej Duda ma fatalną passę. Najpierw podpisał „ustawę kagańcową”, a potem ustawę o przeznaczeniu prawie 2 mld zł rocznie, przez 5 lat, na media państwowe. I to w czasie groźnej i zbliżającej się do naszych bram epidemii. W kraju, który cierpi na chroniczne niedofinansowanie ochrony zdrowia. Tak hojne dofinansowanie TVP Kurskiego było częścią umowy (chyba niepisanej) Duda–Kaczyński. Na mocy tej umowy telewizja  Kaczyńskiego dostanie wspomniane miliardy na swoją propagandę, ale za to PiS poświęci Kurskiego, którego prezydent nie toleruje.

W naszym „demokratycznym” kraju w ten sposób obsadza się jedno z najważniejszych stanowisk. Bez jawnego wyboru, bez konkursu, tylko na mocy dogadania się dwóch najsilniejszych bossów w czasie krótkiego (11 minut) spotkania. Duda do ostatniej chwili zwlekał ze złożeniem podpisu. Kurski napisał do niego kabotyński list, w którym podkreślał zasługi TVP dla upowszechniania zasług prezydenta. Ten jednak „widział” co innego:  emitując wypowiedź pani Kosiniak-Kamysz, że nie będzie malowaną lalą, TVP kolejny raz mu się naraziła, i czekał na głowę „Kury”.

Krytycznej nocy w pokoju było kilka osób, które patrzyły mu na ręce: premier Morawiecki, przewodniczący Rady Mediów Narodowych Czabański i przewodniczący Kołodziejski. Ponieważ dymisja Kurskiego nie była pewna, będący jego zaprzysięgłym wrogiem Czabański zarządził korespondencyjne głosowanie nad odwołaniem prezesa TVP. W takim dziwnym trybie Kurski został odwołany. Dopiero mając jego dymisję podaną na tacy, prezydent podpisał umowę, czyli 2 mld zł.

Wydawało się, że prezydent Duda ograł Kaczyńskiego, odbierając mu telewizję. Po kilkunastu godzinach, jak podczas klasycznego zamachu, sytuacja zmieniła się diametralnie i okazało się, że „Kaczyńskiego jest na wierzchu”. Tymczasowym prezesem telewizji okazał się Maciej Łopiński, bliski Kaczyńskiemu i w dobrej komitywie z Kurskim, którego zrobił swoim „doradcą”. Czyli zmieniło się wszystko, żeby nie zmieniło się nic.

Prezydent Duda został ośmieszony przez swojego promotora, którego kilka lat temu wynosił pod niebiosa jako wielkiego człowieka i stratega. Teraz chyba w to naprawdę uwierzył.

Jak gdyby na marginesie wydarzeń – zobaczyliśmy system w całej jego ohydzie, bez cienia pretensji, że jest inaczej.

Zaproszenie
Cezary Stypułkowski (prezes mBanku), Joanna Solska („Polityka”) i Michał Sutowski („Krytyka Polityczna”) będą naszymi gośćmi w TOK FM, niedziela 15 marca, godz. 10:05.

Wyjaśnienie. Powyższy program nie odbył się z powodu koronawirusa.