Narty prezydenta

Pierwszy dobry uczynek prezydenta Dudy: oddał swoje narty na rzecz orkiestry Owsiaka.

Tym samym pokazał, że potrafi ciut, ciut odsunąć się od linii tej bezmyślnej części prawicy i Kościoła, która prowadzi żałosną nagonkę na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Niestety, to, co prezydent zyskał na nartach – stracił po powrocie do Warszawy, gdzie posłusznie podpisał kolejne ustawy: o służbie cywilnej, o likwidacji obowiązku szkolnego 6-latków i o mediach publicznych.

Jedna ustawa gorsza od drugiej. Ustawa o służbie cywilnej likwiduje nawet pozory konkursów przy obsadzaniu stanowisk w administracji publicznej i wprowadza „powoływanie”, kogo dusza, a właściwie rząd, zapragnie. To już nie są drzwi uchylone do partyjniactwa, to szeroka autostrada do państwa partyjnego. To koniec snu o powstaniu w Polsce apolitycznej, bezpartyjnej, niezależnej służby cywilnej.

Zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków pozwala „uchronić” je przed demoralizacją, jaką sieją szkoły. Co innego, gdyby nasze dzieci były tak zdolne jak ich rówieśnicy w innych krajach. A skoro są tępe i niekumate, to lepiej niech bawią się w domu, kręcą się między babcią i mamusią, które przez 6 lat nie zdążyły im wpoić tego, co im wpoją w siódmym roku życia.

No i wreszcie rewelacyjna mała ustawa medialna, dzięki której będzie można od jutra zwolnić całe kierownictwo mediów publicznych i mianować swoich ulubieńców, z Jackiem Kurskim na czele. Ten prosił, prosił, aż wyprosił – jeden gest prezesa Polski i mamy nowego prezesa TVP, jednego z najbardziej cynicznych i elastycznych polityków prawicy.

Prezydent Duda podpisał nie tylko 6 ustaw, ale i wyrok na siebie. Prezydent wszystkich Polaków, prezydent wspólnoty, zgody i konsultacji coraz bardziej pogrąża się już nie tylko w oczach swoich przeciwników, ale nawet w oczach takich sympatyków IV RP, jak Rafał Ziemkiewicz, zacięty wróg „michnikowszczyzny”.

„Ułaskawienie Mariusza Kamińskiego – pisze Ziemkiewicz w „Do Rzeczy” – dawało się wyjaśnić troską o funkcjonowanie państwa. (…) Przyjmowanie po nocy ślubowania od ekspresowo wybranych pisowskich sędziów to zupełnie inna sprawa – prezydent otwarcie zarzucił wymóg bezstronności, na dodatek podejmując grę na sztuczki prawne, grę wprawdzie w demokratycznej polityce częstą, ale z powagą głowy państwa i jej autorytetem nielicującą. To nocne ślubowanie podkopało zaufanie do niego i odbiera mu możliwość odgrywania koncyliacyjnej roli”.

Zdaniem Ziemkiewicza gdy prezydent Duda „utraci zaufanie i ugruntuje o sobie opinię politycznej marionetki, odbudowanie wizerunku może się potem okazać niemożliwe”. I tak pisze jeden z najbardziej prawicowych publicystów w „tygodniku Lisickiego”.

To dobrze, że Rafał Ziemkiewicz tymi słowy odcina się od chóru pochlebców, ale smutne, że nawet tak zdecydowany przeciwnik III RP traci złudzenia na temat prezydenta. I to zaledwie kilka miesięcy po jego inauguracji.

Mamy do czynienia z katastrofalnym upadkiem wizerunku prezydenta, który jeszcze kilka miesięcy temu wyśmiewał ówczesnego prezydenta Komorowskiego, mówiąc, że nazwanie go „notariuszem” przynosiłoby ujmę prawdziwym notariuszom. Prezydent Duda trwoni zaufanie, jakie zdobył wśród wyborców. Co więcej, spada szacunek dla urzędu głowy państwa oraz wizerunek naszego kraju za granicą. W Polsce nie ma już gremium prawniczego, które nie byłoby zaniepokojone, a za granicą nie ma już kraju, w którym jacyś politycy lub media nie odnotowałyby odwrotu naszego kraju od demokracji.

Byłoby lepiej, gdyby prezydent Duda nie oddawał nart i dalej na nich jeździł, gdyż to robi przyzwoicie.