Szkoda Fotygi

Czy ktoś mógł sobie wyobrazić, że w poważnym kraju, liczącym prawie 39 mln mieszkańców, aspirującym do wiodącej roli w Unii i na wschodzie Europy, premier będzie rozstrzygał spór pomiędzy dwoma ministrami o jedną książkę z lektur szkolnych? Przecież to farsa! I do tego ten premier – inteligent żoliborski – musi jeszcze zasięgnąć opinii wybitnych polonistów! (Dobrze, że nie trzeba porozmawiać z min. Kamińskim z CBA.) Przecież żeby stwierdzić, że Dobraczyński nie dorasta Gombrowiczowi do pięt, wystarczy pierwszy lepszy inteligent z Łomianek, gdzie mieszka premier Giertych, nie trzeba nawet angażować Żoliborza. I co to za sprawa wagi państwowej, żeby zajmowali się nią minister, wicepremier i premier?

Tak naprawdę to winien jest – tak, tak! – układ. Układ pomiędzy Kaczyńskim a Giertychem, że będą wspólnie rządzić. Bez tego układu Giertych nie mógłby wbijać dzieciom do głowy, że Dobraczyński wieszczem jest. W sporze Giertych – Ujazdowski rację ma ten drugi. Bez znajomości Dobraczyńskiego można żyć. Bez Gombrowicza – nie. Brakuje tylko autora „Ferdydurke”, żeby to wszystko opisał. Na razie czekamy, co po konsultacjach ustali premier: czy Dobraczyński wieszczem jest? Może faktycznie jest – u nas wszystko możliwe. Skoro prof. Zybertowicz z Torunia został mianowany naczelnym doradcą premiera do spraw bezpieczeństwa, to nie wykluczam, że Dobraczyński zostanie mianowany wieszczem.

W głębi duszy Kaczyński wie, że Gombrowicz musi być w lekturach, ale patyczkuje się z Giertychem, bo ten jest mu bardziej potrzebny niż autor „Dziennika” i „Trans-Atlantyku”. Ma rację Sławomir Sierakowski, którego partia Giertycha usiłuje nie dopuścić do telewizji, że LPR wodzi PiS za nos. Skoro premier ma decydować o losie Gombrowicza, to tylko patrzeć, jak Sejm będzie debatował nad programem Sierakowskiego, a Senat nad prognozą pogody.

Skoro mały przystanek kolejowy we Włoszczowie został mianowany ważnym ekonomicznie węzłem kolejowym, to w naszym komicznym kraju wszystko jest możliwe. Nawet konferencja prasowa z udziałem szefa kolei państwowych poświęcona przystankowi we Włoszczowie. Dowiedzieliśmy się, że jest to przystanek ważny ekonomicznie, bo ludzie (w liczbie kilkunastu osób) wsiadają tam i wysiadają z pociągu. Ale ile kosztuje zatrzymanie i rozpędzenie ekspresu (nawet do tej żałosnej prędkości, z jaką jeżdżą u nas ekspresy) – tego prezes nie powiedział. Nie powiedział także, ile pielęgniarek można by wyżywić za 3 mln złotych, jakie poszły na przystanek imienia Gosiewskiego. (Teraz Giertych będzie wyrzucał państwowe pieniądze na billboardy reklamujące mundurki. Czy nie lepiej przeznaczyć te pieniądze na służbę zdrowia? Czy zamiast wydawać setki milionów na CBA i IPN, nie można ich „rzucić” na ochronę zdrowia, zamiast codziennie pokazywać w telewizji chorych, dla których brakuje lekarstw i mówić, że budżet nie jest z gumy?) Szkoda, że PKP nie urządziły konferencji prasowej na temat dworca kolejowego np. w Katowicach, albo coraz bardziej wydłużającego się czasu jazdy z Warszawy do Gdańska. Jeśli w ogóle dojdzie do Euro 2012 w Polsce, to kibice zamiast zdążyć na mecz, nie zdążą nawet na dogrywkę ani na rzuty karne.

No i wreszcie ta biedna Fotyga – pośmiewisko kraju i zagranicy. Wygłodzona sukcesów Platforma wnosi o votum nieufności dla pani minister. A ja wyrażam votum nieufności dla Platformy Obywatelskiej, która jest żadną opozycją (gorszą niż Fotyga – ministrem), boi się własnego cienia, nie stanowi żadnej alternatywy i znęca się nad Bogu ducha winną Fotygą, która nie zasługuje na to, żeby się nią zajmować, bo jest ministrem bez właściwości.

I co jej mają za złe? Bagatela – pogorszenie stosunków z Niemcami i z Rosją, upadek autorytetu Polski w Europie, wątpliwy sukces w Brukseli, brak 25 ambasadorów, w tym nawet w Lizbonie, która sprawuje prezydencję w Unii. – To wszystko prawda, ale niech Platforma, LiD i PSL przestaną udawać Greka, przecież jedna Fotyga nie byłaby w stanie tyle napsuć. Mianowali ją najlepszy prezydent i najlepszy premier po 1989 roku. Ścisłą kontrolę nad polityką zagraniczną sprawują bracia i są z tego dumni. Sama Fotyga nie może nic powiedzieć, ani nic zrobić (nawet, gdyby osobiście była w stanie, w co wątpię). Bracia odzyskali MSZ, bracia powstali z kolan przed Rosją i Europą, bracia pokazali Niemcom gdzie pieprz rośnie, bracia zdezawuowali wszystkich poprzedników Fotygi. To ze strachu przed nimi „biedna” Fotyga wzywała Berlin do sankcji wobec autora artykułu o kartoflu.

Fotyga to marionetka w rękach prezydenta i premiera, nigdy nie wypowiedziała żadnej oryginalnej myśli, i panowie z PO dobrze o tym wiedzą, a niektórzy z nich (np. Saryusz-Wolski) nawet jej w Brukseli sekundowali i podbijali bębenka. Więc w sprawie votum nieufności apeluję: szkoda Fotygi. Przypomnijcie sobie przywołane niedawno przez premiera słowa poety:

Inni szatani tam byli czynni,
O! rękę karaj, nie ślepy miecz!