Przymrożek
Na Międzynarodowych Targach Książki podpisywałem „Codziennik”. Było moc ludzi, tyle że nie do mnie, raczej do Grassa, Mrożka i innych prawdziwych wielkości. Ale i przy moim stoisku ten i ów się zatrzymał, żeby pogaworzyć, powspominać, wziąć dedykację. – Czytam pana od zawsze, mam jeszcze w domu „Akyremę” – powiedziała pewna pani. Podziękowałem za dobre słowo, ale mam wyrzuty sumienia: „Akyrema” („Ameryka” czytana wspak) to książka Toeplitza z przed pół wieku. Po Październiku 1956 roku, KTT dostał od Amerykanów stypendium Forda do USA, ale zanim zdążył wyjechać, chwycił już polityczny przymrożek („przymrożek” to mój neologizm z okazji targów książki), odmówiono mu paszportu i stypendium przepadło. Wtedy KTT napisał to, co wiedział o Ameryce, bez oglądania na własne oczy, czyli „Ameryka” na odwrót, bo normalną koleją rzeczy było najpierw pojechać – później opisać. Ale u nas musiało być wspak.
Potem przysiadł się pewien starszy pan, mój wierny czytelnik. – Wychowałem się na pańskich tekstach, mam jeszcze w domu pierwsze roczniki „Po prostu”, oprawione! – powiedział z dumą. I tego czytelnika nie chciałem wyprowadzać z błędu. Nie przyznałem się, że nie zdążyłem niczego napisać w „Po prostu” – raczej wręcz przeciwnie, bo „Politykę” założył Gomułka przeciwko rewizjonistom.
Z kolei przy moim stoliku przycupnęła pewna emerytowana bibliotekarka. – Tak pan tu siedzi, w kąciku, samiutki, zupełnie jak Bartoszewski, a do Grocholi widział pan jaka kolejka? – pyta, i dodaje: – Coś zostało zaprzepaszczone. Ludzie nie szukają autorytetów, tylko rozrywki. Za moich czasów, jak ktoś chciał wypożyczyć z biblioteki dwie powieści, to musiał wypożyczyć jedną popularnonaukową. – Musiał? – zapytałem z niedowierzaniem. – Tak, musiał. – Ale chyba nie czytał. – Jak to nie czytał? Sprawdzałyśmy – powiedziała odpowiedziała z nieukrywaną nostalgią.
Tak to czas zaciera kontury, nie jest już jasne „who is who” i co jest co. Chwyta przymrożek.