Pocztylion miłości

„O rety, jak nas dużo!” – zauważył jeden z autorów naszego bloga. Piszę „naszego”, bo przecież wszyscy jesteśmy jego autorami, „ja tylko rzucam myśl, a wy go łapcie”, jak mawiał pewien towarzysz redaktor w początkach PRL. Raduje  wysoka frekwencja i aktywność na naszym blogu,  świetny klimat oraz poziom wypowiedzi. To jakaś oaza w kloace Internetu. Nie ma tu poczty nienawiści, tzw. po angielsku „hate mail”, a polemiki są eleganckie. Brawo, tak trzymać! Każdy nowy komentator to prawie postillon d’amour, niekoniecznie pod moim adresem, także pomiędzy blogowiczami… Nie wiem, jak za to dziękować, a poza tym jak zapewnić Państwa, że ja CZYTAM WSZYSTKIE KOMENTARZE. Myślałem, że będę mógł ustosunkować się do każdego oddzielnie, ale to już jest kilkaset komentarzy tygodniowo. Przeczytać – tak, odpisać – nierealne.

Myślę o tym, żeby odnotowywać w moi blogu niektóre komentarze, a za pozostałe dziękować hurtem. Może uda się ustanowić jakąś nagrodę za „komentarz tygodnia”, na razie symboliczną, dopóki nie znajdziemy sponsora. Idealnie było by, gdybyście to Państwo wybierali najciekawszy komentarz, ale to jest niemożliwe, gdyż często nie znają Państwo komentarzy, jakie zostaną dopisane przez innych. Mogłyby powstać nieporozumienia, które nie wiadomo, kto miałby rozsądzić, skoro Trybunał skompromitowany, wymiar sprawiedliwości zanurzony w wannie min. Wassermanna, jedyny sprawiedliwy – min. Ziobro ma moc roboty, a BXVI odjechał. Pozostaję więc ja –  dyżurny na naszym blogowisku.

„Na dzień dzisiejszy” przeczytałem ponad 100 (słownie: sto) komentarzy. „Krystyna” słusznie pyta „Co zrobiono w sprawie ks.Rydzyka? Ks.Zaleski uciszony, teczka JK pod czułą opieką min. Ziobro, a ks. Rydzyk funkcjonuje bez zakłóceń. Nie pomógł nawet list z Watykanu”. Pani Krystyno, ks. R funkcjonuje bez zakłóceń, ponieważ on nadaje na właściwej fali. To jest kamerton IV RP, on podaje ton, a chór podchwytuje. Przecież ministerstwo Edukacji Romana Giertycha, kiedy będzie oceniało treść podręczników szkolnych, to chyba nie wedle fałszywej tonacji, którą nadajemy Pani i ja, tylko wedle czystej tonacji, wyśpiewanej przez głębokie gardło. Pozdrawiam!

Pani Ewa Gos ze zdumieniem znalazła na liście Wildsteina imię i nazwisko swojego Ojca, rozstrzelanego w obozie koncentracyjnym w 1944 r. Pani Ewo, współczuję Pani, ale dlaczego czytała Pani listę? Życzę ciekawszych lektur. Kilka miesięcy temu czytałem Smecza w „Rzeczpospolitej”, który szukał na liście siebie, członków rodziny, bliskich, w tym chyba nawet byłej żony. Wstrętne.

„Kombatant” nie pierwszy raz ostrzega, że teraz zabiorą się za dziennikarzy. To prawda, już podano, że po duchowieństwie przyjdzie kolej na media. To, co teraz oglądamy, to są igrzyska, w których rzuca się złaknionej krwi publiczności kolejnych gladiatorów na pożarcie. Kto będzie rzucony – o tym decyduje Instytut Sprawiedliwości Dziejowej oraz aktywiści zemsty narodowej, zwani  historykami.  Trzeba im wybaczyć, albowiem nie wiedzą, co czynią.

„Jesień” wyraża się z uznaniem o postawie dyrektora łódzkiego szpitala MSWiA, który odmawiał zwolnienia strajkujących lekarzy bez rozkazu na piśmie. Ja też go popieram. Strajk lekarzy, kiedy godzi w pacjentów, nie zasługuje na poparcie, ALE jakaś bolesna dla władz forma protestu jest konieczna, bo bez tego pielęgniarki i lekarze nie doczekają się sprawiedliwości. Łapówek i napiwków byłoby mniej, gdyby lekarze i pielęgniarki zarabiali więcej. Co prawda we wszystkich szpitalach wiszą  krzyże, ale ludzie aniołami nie są (dużo gorzej jest w Sejmie).

Jacek z Francji zgłosił ciekawy pomysł: blog dla emigrantów, który by pokazywał jak teraz wygląda Polska, np. Krakowskie Przedmieście bez cukierni Pomianowskiego. Pomysł popieram, to powinien być blog ilustrowany, żeby  Polak w  Irlandii lub w Chicago mógł obejrzeć swoje ulubione miejsca, ale kto to zrobi, kto za to zapłaci?

„Vox” po lekturze „Codziennika” przekonała się do Waldemara Kuczyńskiego. Bardzo się cieszę, bo to jeden z moich idoli, człowiek, który nie dał się zwariować przez IV RP. WK prowadzi własny blog, może Pani skosztuje i zasmakuje? Mnie sprawia przyjemność, kiedy mogę o ludziach pisać dobrze (dawniej było inaczej, lubiłem wbijać szpilę,  „kłuć żądłem satyry”).

Głośnym echem na blogu odbiły się „Wariacje kolejowe”, dostało się PKP, to nic nowego, ale zgodnie z wysokim poziomem wpisów nie brakło też uwag pochlebnych, że jednak coś się zmienia. Podzielam pochwały, zwłaszcza „Kwiatka” pod adresem dworca Atoche w Madrycie (tam, gdzie był zamach terrorystów). Toż to istny ogród, idealne miejsce na randkę i dla emerytów –  palmy, rzezby, ławeczki, łza się w oku kręci. Radzę wpisać Barcelonę i Madryt na listę swoich marzeń.

Wiele wpisów wywołały uwagi na temat aktywności młodzieży prawicowej na uczelniach. Przeważał pogląd, że dominuje apatia i brak skłonności politycznych. Paweł (czasowo w Brukseli) stwierdza bez entuzjazmu  monopol lewicy na tamtejszych uczelniach, a lewicujący Łukasz zna pisma Gramsciego oraz innych klasyków lewicy, a także New Left i Neue Mitte. Tacy czytelnicy podnoszą poziom naszego blogowiska. Zostańcie z nami! Stay with us! Bleib mit uns! Panie Pawle, jak to będzie „po belgijsku”? Pozdrawiam, Pass.