Autostrada donikąd

„Według propozycji obozu rządowego modernizacja to – w dużym skrócie – autostrady plus kult maryjny” – pisał we wczorajszej (7.VIII) „Gazecie Wyborczej” Dariusz Gawin, historyk idei, adiunkt w PAN, zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. Zdaniem adiunkta – dyrektora, autostrady plus kult maryjny „nie tylko mogą być łączone, lecz wręcz powinny być łączone, jeśli proces modernizacji ma mieć ogólnospołeczny wymiar”. Autor twierdzi, że obóz rządzący „reprezentuje wartości ludu rozumianego w sensie społecznym, nie zaś politycznym, czyli tych, którzy są gorzej wykształceni, żyją na prowincji, są biedniejsi od mieszkańców miast, mają tradycyjne poglądy na rodzinę, religię itd. Lud chce opieki…” Zdaniem autora, po 1989 r. lud został oszukany i zdradzony, zapanował „popliberalizm”, który wykluczył lud, pozbawił go owoców prosperity, oszukał etycznie (przez brak rozliczeń), odsunął od polityki, przez wmawianie, że panujący model był jedyny możliwy.

Teraz mamy nową władzę, która jest wrażliwa na niedolę ludu, żeby ludowi ulżyć potrzebne jest silne państwo, które zadba o wszystkich, zaprowadzi modernizację („autostrady”) nie dla wybranych, ale dla ogółu i uszanuje tradycyjne wartości (kult maryjny), jakie wyznaje „lud”.

Artykuł, podobnie jak Autor, jest bardzo uczony, zawiera miejscami trafne obserwacje, ale konkluzja wydaje mi się wątpliwa. W jakim kraju model zwany skrótowo „autostrady plus kult maryjny” się sprawdził? W Europie – w żadnym. Za Hitlera były autostrady, ale tradycyjny system wartości został zburzony. Za Stalina nie było ani autostrad ani wartości.

Po II wojnie nawet w Watykanie katolicyzm ulega ewolucji, zwanej w skrócie „posoborową”, w dodatku nie ma tam miejsca na autostrady. W najbardziej katolickich krajach naszego kontynentu – w Hiszpanii i w Irlandii – zmiany obyczajowe są faktem. W Hiszpanii katolicyzm przeżywa katastrofalny kryzys, wynikający częściowo z faktu, że Kościół popierał dyktaturę Franco, a częściowo z powodu „autostrad”, czyli otwarcia kraju na świat w latach 70. Większość popiera małżeństwa w ramach jednej płci i inne bezeceństwa. Do Hiszpanii zjechały miliony turystów (w zakazanych przedtem kostiumach bikini), nastąpiła ofensywa amerykańskiej kultury masowej, miliony Hiszpanów zaczęły wyjeżdżać do pracy zagranicę i zobaczyły, że można żyć inaczej (to nie znaczy – lepiej) niż pan Bóg przykazał. Dziś Hiszpania, wczorajszy bastion tradycji, jest w awangardzie przemian, pigułka „nazajutrz rano” jest dostępna za darmo przy6 akceptacji konserwatywnej Partii Ludowej (odpowiednik naszego PiS). Irlandia ma jeszcze surowe przepisy i konserwatywny rząd, ale widmo krąży po Dublinie. Tamtejsze lotnisko przypomina jeden wielki ul z tysiącami pszczół, w porównaniu z tym Okęcie, zwane dumnie portem lotniczym im. Fryderyka Chopina, to senna prowincja. W niedzielę sklepy pękają w szwach.

Może więc model „autostrady plus kult maryjny” powiódł się w Ameryce Łacińskiej – najbardziej dziś katolickim kontynencie na świecie? Też nie. W najbardziej zaawansowanych (autostradowo) krajach, jak Chile i Urugwaj, społeczeństwo odwraca się od tradycji, rozwodzi się na potęgę, a protestantyzm sieje spustoszenie na kontynencie ewangelizowanym kiedyś przez Hiszpanię i Portugalię.

Tylko w niektórych krajach arabskich, bogatych w ropę naftową (Iran, Arabia Saudyjska, Kuwejt) można mówić o udanym (?!) eksperymencie „autostrady plus kult Allacha”. Obowiązuje tam kara śmierci, kobiety kamieniuje się za zdradę, a złodziejom obcina się rękę. Jeżeli ten model komuś odpowiada, to życzę szerokiej autostrady!