Krzywe zwierciadło

Kilka dni temu w dzienniku „Financial Times”, jednym z najbardziej wpływowych na świecie, ukazało się obszerne, płatne ogłoszenie pod tytułem „Apel do odpowiedzialnych za media zagraniczne”. Pod apelem podpisane są rosyjskie znakomitości, m.in. Anatol Karpow – były mistrz świata w szachach, Jurij Basmet – Ludowy Artysta Rosji, szef orkiestry kameralnej, mistrzowie olimpijscy, w sumie 10 znanych osób. Kiedy zobaczyłem, że listę otwiera Karpow, pomyślałem, że list musi być państwowo-twórczy, ponieważ w Rosji tak się dzieje, że jeden były mistrz świata gra białymi i jest po stronie władzy, a drugi (Gari Kasparow) gra czarnymi po stronie opozycji. I nie pomyliłem się.

Apel skierowany jest do mediów zagranicznych, aby przestały wybrzydzać na Rosję, czyli chodzi o ten nieszczęsny wizerunek – o to samo, o co chodzi naszym władzom. „W ostatnim okresie wśród przedstawicieli zagranicznych środków przekazu rozpowszechniło się przedstawianie Rosji jako kraju pogrążonego w korupcji i przestępczości, podzielonej na „strefy wpływu” przez „rządzące klany”, kraju w którym króluje ksenofobia i nietolerancja rasowa. To ulubiony temat niektórych dziennikarzy zagranicznych, którzy piszą o każdym przestępstwie w naszym kraju, gospodarczym czy innym, nawet jeśli zostało ono wyjaśnione, i traktują je jako „immanentne zło systemu”. Nie tylko usiłują zdyskredytować Rząd Rosyjski, ale ostrzegają inwestorów zagranicznych, żeby nie ryzykowali swoich pieniędzy w Rosji. Niestety, niektóre media krajowe, w pogoni za tanią popularnością, popierają tę histeryczną kampanię, przedrukowując te rewelacje „z pierwszych stron” zachodnich gazet. Naszym zdaniem jesteśmy obecnie świadkami aktywnej kampanii dezinformacji wymierzonej przeciwko Rosji. Rozwija się prawdziwa wojna informacyjna, której nie sposób dłużej nie zauważać” – czytamy w pierwszych zdaniach apelu.

Apel jest dziesięć razy dłuższy niż ten początek, więc nie będę go dalej przytaczał, bo „mądrej głowie dość dwie słowie”. Czy to nie przypomina troski polskiego rządu o nasz wizerunek, sugestie, że mamy (tak jak Rosjanie) do czynienia z zorganizowaną, „histeryczną” kampanią, w której biorą także udział nasze rodzime, polskie, czy raczej „polskojęzyczne” media? Tylko patrzeć, jak Putin mianuje ministra do spraw wizerunku, a podległe mu służby zaczną poszukiwać krajowych inspiratorów wrogiej kampanii zagranicą, skoordynowanej z wrogimi gazetami w Federacji Rosyjskiej. Reakcja obrońców Rosji przed wrogą kampanią jest kropka w kropkę („toczka w toczkę”) taka sama jak w Polsce. Wszak Jerzy Marek Nowakowski z tygodnika „Wprost” pisał niedawno, że niechęć zachodnich (oczywiście lewicowych) mediów do Polski „często miała źródło w Polsce”, a „politycy i dziennikarze z Polski swoje fobie przenoszą za granicę, instruując kolegów z podobnych mediów.”

Kiedy prawie identyczne głosy oburzenia na media zagraniczne rozlegają się w Moskwie i w Warszawie, to o czym to świadczy? Moim zdaniem o tym, że tam i tutaj nie brak jeszcze kompleksiarzy uformowanych przez komunizm, którzy nie wierzą, że media są wolne, tylko wręcz przeciwnie – sądzą, że tak jak dawniej, kieruje nimi wielki sternik. Zamiast spojrzeć na siebie – mają pretensje do zwierciadła, że jest krzywe. Zamiast pomyśleć, że nie ma dymu bez ognia – wolą zatkać komin. Ale jak długo można siedzieć na gorącym kominie?