Miniatura Komendanta

„Kiedy Komendant mówił o swojej walce z draniami w Polsce, wypowiedział gorzką uwagę, że wszyscy my jesteśmy osłami, nie umiejącymi walczyć, i rolę tę zawsze musi Komendant spełniać” – zanotował w 1929 r. Kazimierz Świtalski, jeden z najbliższych Piłsudskiemu. Pod pewnymi względami Jarosław Kaczyński przypomina Komendanta, np. ma skłonność do wzmocnienia władzy wykonawczej kosztem dwóch, a nawet trzech (licząc media) pozostałych, brak skrupułów w nominacjach personalnych i w obsadzaniu stanowisk swoimi – na czele z pp. Kruk (KRRiTV), Wildsteinem (TVP), Czabańskim (PR), Wolskim (PR I), Skwiecińskim (PAP), nieufność i pogarda dla inaczej myślących, drastyczne słownictwo („łajdactwo” jako komplement dla niedawnego partnera  Rokity).

Nie podzielam opinii, że JK to postać  wielkiego formatu – wręcz przeciwnie, wydaje się, że to człowiek zapalczywy, nieufny, podejrzliwy, kłótliwy, mściwy, szkodliwy awanturnik i podskakiewicz. Kiedy mówi, że może Lepperowi i Giertychowi „zafundować” wybory, to widać, że traktuje politykę jako bijatykę. Jego alergiczna reakcja na nieposłuszne media, trybunały, polityków, wskazuje, że chce być najważniejszy na całym podwórku.

Cóż to za wybitny polityk, który przedwczoraj mówił, że Lepper się wyrobił i do koalicji dojrzał, wczoraj go z koalicji wyrzucił, a dziś rozmawia o koalicji z tandemem chuliganów i warchołów, z których jeden szantażuje wekslami, a drugi – mimo młodego wieku – cierpi na pomroczność i zapomniał, że na Jasnej Górze spotkał się z milionerem. Jaki to partner, który najpierw zapewniał, że skoro brat jest prezydentem, to on nie zostanie premierem i obsadził w tej roli Marcinkiewicza, a po kilku miesiącach rzucił go na Warszawę i sam zajął jego miejsce?  Cóż to za mąż stanu, który opowiada, że jego nadrzędnym celem jest oczyszczenie polityki, a zarazem miota oskarżenia na lewo i na prawo, antagonizuje kogo tylko może, zatrzaskuje drzwi do dialogu, wymachuje kwitami wyciąganymi z szafy, wymyśla adwersarzom od ZOMO? Cóż to za duży format, który zapewnia, że jego celem jest wzmocnienie państwa, a skutki są takie, że państwo staje się pośmiewiskiem Europy. Cóż to za antykomunista, który na stanowisku ministra czy szefa radia toleruje byłych członków PZPR, a złorzeczy weteranom antykomunistycznej opozycji – Tuska i Rokitę?

Premier Kaczyński przypomina czasami Komendanta, ale nie pod tym względem, co trzeba. JK potrafi na przykład, tak jak Marszałek, zmieniać ton – na wiecu w Gdańsku był jastrzębiem – wojowniczy, buńczuczny, wymyślał od ZOMO, zaś na wiecu w Warszawie był gołąbkiem pokoju – wyciągał do zgody rękę, którą nazajutrz z kolei zacisnął w pięść i wymierzył kuksańca Rokicie. Komendant robił to samo: „Nie mogę oddać władzy w tej chwili, kiedy banda g… zakłóca spokój, znieważa prezydenta…” – mówił. Prezydenta – elekta Narutowicza potraktował Komendant niegrzecznie, podczas śniadania w Belwederze zaczął krzyczeć, już nie pamiętam do kogo: „My z I Brygady nie darowujemy, potrafimy w mordę bić…”, by zaraz potem wznieść toast na cześć Gabriela Narutowicza: „ Panie Prezydencie, jako jedyny oficer polskiej służby czynnej, który dotąd nigdy przed nikim nie stawał na baczność, staje oto na baczność przed Polską, którą Ty reprezentujesz, wznosząc toast: Pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej niech żyje!”

Gdyby JK wzniósł taki toast na cześć prezydenta, żartom i śmiechom nie byłoby końca – sam sobie winien.
 
 
PS. ‘Krystyna’ zastanawia się, dlaczego prasa milczy o sprawie Milczanowskiego, który znieważył Oleksego. Może ktoś z Państwa wie? Chyba dlatego, że Oleksy stanowi dla mediów niewygodny obiekt do obrony. SLD źle się zapisała. Poza tym, kiedy tylko ówczesny minister Spraw Wewnętrznych, A.M., wskazał trop, media prawie jednomyślnie podążyły jego śladem. Teraz jest mediom nie do honoru wracać do tej sprawy, bo każdy mógłby im przypomnieć, co twierdziły wówczas.

‘Abisynia11’ – witamy w naszym blogu moralnego niepokoju!

‚Wojtek z Przytoka’ uważa, że dyskusje z ludźmi PiS są jałowe i bezcelowe. Zgoda, to dotyczy nie tylko ludzi PiS, ale wszystkich fanatyków. Z fanatykami (także w Internecie) nie warto wdawać się w polemikę, to dla nich zbyt wielki zaszczyt, tylko na to czekają. Bijatyka to ich żywioł.  Moja rada: ignorować i robić swoje.