Święta z kastetem

Podpisuje się oboma rękami pod słowami prof. Karola Modzelewskiego o tym, czego jesteśmy dziś w Polsce świadkami:

Bardziej subtelny (niż w stanie wojennym – D.P.) jest sposób wskazywania ludzi do odstrzału. Bardziej zakulisowy. Bardzo często wskazuje się do odstrzały lustracyjnego, przy czym za dowód służy palec wskazujący redaktora. Widzę kryzys przyzwoitości w mediach. Media są w tej chwili bardzo uzależnione od polityki, ich status niezależności został mocno ograniczony, i to nie tylko w telewizji publicznej.

I dalej:

Zadzwonili do mnie niedawno dziennikarze z telewizyjnej Jedynki, z programu, którego nazwy nie wymienię, ale w którym nie wydaje mi się, by człowiek przyzwoity mógł się pojawiać, i zapytali czy ja bym wystąpił. Odpowiedziałem: nie wystąpię. Żeby pan słyszał to zdumione milczenie w słuchawce, że ktoś odmawia! A ten program jest taki, że wstyd się tam pokazać, i należy dać im to odczuć. Bo to są rycerze kastetu. Oni nie są ani trochę lepsi od tych, którzy podobne nagonki robili w PRL. (…)

Jeśli chodzi o lustrację, dla mnie najbardziej obrzydliwy jest ten aspekt akcji lustracyjnej, który ma cechy organizowania nagonki. Niezależnie od tego, czy człowiek, który jest jej przedmiotem, zaszkodził komuś, czy nie, niezależnie od tego, czy robił to z radością, czy robił to ze strachu, obrzydliwy jest ten lincz, tzn. rzucanie kamieniami. A najbardziej obrzydliwe jest moralizatorstwo tych, którzy organizują podobne widowiska. Po prostu tu fizyczny odruch wymiotny jest tak silny, że nie będę mógł zapomnieć ludziom, którzy to organizują, że tak wygląda nasze życie publiczne. Bo to wstyd!

(Tyg. „Przegląd”)

Tyle Karol Modzelewski, współautor pamiętnego listu, napisanego wspólnie z Jackiem Kuroniem, weteran opozycji antykomunistycznej, więzień PRL, I rzecznik „Solidarności”.

Chciałbym jeszcze przytoczyć głos przedstawiciela średniego pokolenia, Piotra Dejmka, wicedyrektora telewizyjnej „Jedynki” do spraw programowych (2004-06), oczywiście niedawno wyrzuconego:

Mamy swoisty powrót do retoryki i obyczajów z okresu PRL. Oczywiście, to nie te czasy, nie ta estetyka, więc i końcowy efekt nie we wszystkim przypomina minioną epokę. Jednak technika posługiwania się insynuacją, gra w skojarzenia, precyzyjna ‘synchronizacja’ ‘odpowiedniego’ obrazu z ‘odpowiednią’ ścieżką dźwiękową – to zabiegi, które natrętnie przypominają mi czasy Radiokomitetu.

Program Anity Gargas „Misja specjalna” – kontynuuje Dejmek – do złudzenia przypomina peerelowskie propagitki. (…) Przecieram oczy ze zdumienia: jak coś takiego jest możliwe po 16 latach życia w demokracji?

(„GW”)

Przytaczam te głosy, gdyż zasługują na to, by mieć jak najszersze grono czytelników, by jak najwięcej osób zdawało sobie sprawę z tego, co się dzieje. Trwa lincz, codziennie nowe osoby – winne i niewinne, kogo to obchodzi? – atakowane są z najwyższej ambony, bez dowodów, bez niezawisłego sądu, bez prawa do obrony. Kara śmierci cywilnej wykonywana jest w trybie doraźnym. Trwają publiczne egzekucje, ich wykonawcami są historycy i dziennikarze, którzy piszą historię kastetem, mieszając przy tym historię z histerią. Niech cieszy się każdy, kto nie jest z nimi.
 
 
PS. Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami uda mi się zamieścić wpis, i to w tonacji bardziej odświętnej, pogodnej. Gdyby jednak tak się nie stało, to życzę Państwu wiele zdrowia, spokoju, radości i do zobaczenia!