„Zatrzymajcie świat – ja chcę wysiąść!”

Nie wiem, czy ktoś z Państwa pamięta film albo przedstawienie pod tytułem „Zatrzymajcie świat – ja chce wysiąść!”, który świetnie pasuje do dzisiejszych czasów. Pasuje do nich również ów wariacki pociąg, który szaleje w wesołym miasteczku i napędza pasażerom strachu. Zapomniałem jak się ta kolejka nazywa, bo dawno nie byłem w lunaparku, a i pamięć już nie ta, ale po angielsku to „roller coaster”. Jeszcze mam w uszach słowa premiera, że miniony rok był najlepszy w ciągu minionych 17 lat, jeszcze mam przed oczyma orędzie noworoczne, w którym prezydent mówił, że to był dobry rok, a już na te zapewnienia nakłada się nieznośna huśtawka wrażeń i nastrojów, w górę i w dół, w dół i w górę, na szczyty i w przepaść, można dostać morskiej choroby.

Najpierw cała Polska czekała na wyniki badań DNA i zadawala sobie pytania: zgwałcił – nie zgwałcił, zgwałcił – nie zgwałcił, później kraj żył tym, czy wicepremier molestował czy nie molestował, wymuszał – nie wymuszał, jeszcze przedwczoraj kraj wstrzymywał oddech czekając, czy prezydent znajdzie kandydata na prezesa NBP, prezydent stojący na czele tego lunaparku, który nazywa się Polska, umiejętnie dozował napięcie, i choć jest na stanowisku już od ponad roku, wytrzymał do za pięć dwunasta z ogłoszeniem zaiste znakomitych kandydatów na NBP i PKO BP. Jeszcze kraj nie zdążył ochłonąć z wrażenia po ujawnieniu ich nazwisk, a już trzeba było wstrzymać oddech, bo aż dwie komisje w iście rajdowym tempie oceniały stosunki arcybiskupa z tajnymi służbami. Jak gdyby nie było wiadomo, że są różne prawdy o PRL, wszystko zredukowane do pytania: Był czy nie był? Agent czy nie agent? Czarna wygrywa – czerwona przegrywa. Agent, orzekli mędrcy, którzy w dzisiejszych czasach zastępują sądy, a media ogłosiły (=wykonały) wyrok. I znów potworne napięcie – ingres czy regres? Ingres czy regres? Ingres!

Żadna z tych wiadomości nie oznacza jednak końca napięcia, bo oto jest następne: bojkot czy modlitwa? Rano w radiu marszałek Jurek wił się jak Piekarski na mękach, żeby nie odpowiedzieć na pytanie – być albo nie być na ingresie? Prezydent powiedział, że pójdzie, bo nie może nie pójść. I znów napięcie: BXVI wiedział – nie wiedział? Polacy wpatrzeni w Watykan, czekają na ostatnie słowo Rzymu, tak jak czekali na ostatnie tchnienie papieża.

Jak długo można żyć w takim napięciu? Mam wrażenie, jak gdybyśmy wszyscy pędzili oszalałą kolejką, z której motorniczy zdążył wyskoczyć, a prawie 40 milionów pasażerów pędzi w nieznane, na łeb i na szyję. Każdy nam coś wmawia. Jeden – że to był najlepszy rok, drugi – że to był dobry rok (jeżeli to był taki dobry rok, to skąd tyle nerwów i emocji?), trzeci – że to są najlepsi kandydaci na szefów banków, czwarty – że nie był TW, piąty, szósty i siódmy, że jednak był, ósmy, dziewiąty, dziesiąty – jak się w tym wszystkim połapać, jeśli nie ma chwili na zastanowienie, na przemyślenie sytuacji biskupa, jeśli do ingresu pozostały tylko godziny, a na rozpatrzenie wyciągniętych z kapelusza bankierów, którzy powinni objąć stanowiska za kilka dni, pozostały Sejmowi zaledwie godziny? W ten sposób spełniła się zapowiedź o utworzeniu sądów 24-godzinnych. Na pierwszy ogień poszedł arcybiskup i kandydaci na prezesów banków. Czy w takich warunkach możliwa jest dyskusja, czy tak działa demokracja, czy może jednak panowie ją psują?

Nie wiem, czy Państwo zauważyli, ale wszystko to jest robota mężczyzn, cała ta sensacja, nominacja, lustracja, inkwizycja – wszystko to szaleństwo osobników rodzaju męskiego. Wszystko w majestacie prawa, czasami z wykorzystaniem instytucji (IPN) i stanowisk państwowych. Kobiety trzymają się od tego z daleka. Mężczyźni gotowi są obciąć sobie rękę (a nawet coś bardziej wrażliwego), żeby udowodnić, że mają rację, podczas gdy kobietom chodzi o konkretną sprawę, a nie o ideologię, dlatego być może odpowiedzią na to szaleństwo będzie partia kobiet. Jak się dowiadujemy, pani Gretkowska i inne panie (oraz panowie) traktują tę inicjatywę całkiem serio, dokumenty założycielskie czekają już w sądzie na rejestrację i może wreszcie pojawi się w Polsce partia rozsądku. Bo na razie, to człowiek ma ochotę zawołać: „Zatrzymajcie świat – ja chcę wysiąść!”.

Jeśli chodzi o mnie, to wczoraj wysiadłem – nie śledziłem faktów ani wydarzeń, cały wieczór przegadaliśmy z przyjaciółmi o budynkach Hundertwassera w Wiedniu oraz o innych ciekawych sprawach. Ani słowa o ingresie, nominacjach i lustracjach, o których moi przyjaciele nic nie wiedzieli, ponieważ wpadli do Polski tylko na kilka dni, a na co dzień mieszkają w normalnym kraju. Czasami im zazdroszczę.