Płacz po Wildsteinie

Dziennikarska prawica jest pogrążona we łzach po wyrzuceniu (bo trudno to nazwać eleganckim pożegnaniem) Bronisława Wildsteina. „To bardzo niedobra zmiana” – płacze Piotr Semka. „Bezmyślny i lekkomyślny krok” – łka Piotr Zaremba. „To cios dla wszystkich tych, którzy z nadzieją patrzyli na zapowiadane przez PiS reformy państwa” – szlocha P. Lisicki (który bez tegoż PiS nie zostałby szefem „Rzeczpospolitej”). „Trudno uwierzyć, że media będą bardziej niezależne od władzy po wyrzuceniu z telewizji Wildsteina” – pochlipuje Igor Janke, i dodaje, że odwołanie Wildsteina „było decyzją czysto polityczną” (A mianowanie? Czyż nie było takie samo?). „Nie odwołuje się prezesa w trybie pilnym, bez uzasadnienia” – ocierając łezkę mówi niewzruszona dotychczas Elżbieta Kruk, przewodnicząca KRRiTV. Do chóru płaczek dołącza sam bohater: Pyta „gdzie ma oczy” prezydent, że nie dostrzega walorów programów informacyjnych TVP, a nawet ujawnia (dosyć późno), że ma „fundamentalne wątpliwości co do tego, jak obecny rząd traktuje media publiczne” (!!!). Chór płaczek rozdziera szaty, że na miejsce niezależnego dziennikarza przychodzi polityk.

Co do mnie, to nie widzę powodu, żeby płakać po Wildsteinie. Czy to dobra zmiana, czy nie – to się dopiero okaże. Urbański nie musi być gorszy. To jest chyba wręcz niemożliwe.Trudno znaleźć na szefa wielkiej instytucji publicznej osobę bardziej niż Bronisław Wildstein upolitycznioną, jakobińską, entuzjastyczną dla IV RP, stronniczą, zawziętą, napastliwą, arogancką, wręcz obsesyjną w swojej nienawiści do ludzi i instytucji III RP, do salonu, i do całego tego piekła, z którego miał nas wspólnie z premierem wyzwolić. Trudno sobie wyobrazić kandydata bardziej od Wildsteina politycznego. Trudno być zaskoczonym trybem usunięcia Wildsteina, skoro wiadomo było, że o jego nominacji przesądziła rozmowa w cztery oczy z Jarosławem Kaczyńskim.

Pani Kruk mówi, że tak się nie odwołuje prezesa? A jak zmontowano nową KRRiTV? To decyzja polityczna – skarży się red. Janke? A czyż nie były polityczne nominacja Wildsteina i jego decyzje kadrowe? Jego wyrywanie się przed szereg w lustracji? Czyż jakakolwiek nominacja w mediach publicznych, cała nowa obsada PAP, publicznego radia i telewizji, nie mówiąc o takich instytucjach jak MSZ, nie są polityczne? Czyż nie była polityczna kilka dni temu nominacja Janiny Goss, dobrej znajomej pierwszej rodziny, na przewodniczącą Rady Nadzorczej TVP?

Że Wildstein jest fachowcem, bo jest dziennikarzem? Akurat to nie jest na stanowisku prezesa TVP najważniejszą cechą. Dziennikarz Maciej Szczepański też był prezesem TVP i nie widzę, żeby ktoś do tych czasów tęsknił. A mecenas Netzel w PZU, a nominacje w innych spółkach Skarbu Państwa – dotyczyły fachowców?

„Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie”. 9 miesięcy temu („Dziennik”, 19 V 2006 r.) Bronisław Wildstein zapowiadał: „Oczyszczę Woronicza”, nawet ochrona miała nie czuć się bezpiecznie. Wtedy, godząc się na nominację z ręki J. Kaczyńskiego, bez konkursu ani podobnej procedury, Wildstein zaakceptował mechanizm, którego dziś pada ofiarą. Czyż nie postąpiono podobnie w stosunku do poprzedniego prezesa – Jana Dworaka? Też się starał, też zwalniał, też czyścił, ale wtedy to Wildstein uważał, że za wolno, za słabo, zbyt opieszale. Na Woronicza potrzebne było przyspieszenie. No, i przyspieszenie nadeszło, pochłonęło swojego entuzjastę. Nie po raz pierwszy rewolucja zjada własne dzieci. Jak powiedział jeden z wyrzucanych ambasadorów: pluton egzekucyjny idzie pod ścianę ostatni.

Płacz po Wildsteinie ma charakter czysto polityczny i ideologiczny, gdyż jeżeli tylko zechce, to jako dziennikarz będzie obecny. Jego nie obejmie zakaz uprawiania zawodu. Ciekawe, że żadna z cytowanych powyżej płaczek nie mówi o tym, jaka była telewizja pod rządami B.W. Nie pyta, gdzie są Durczok, Olejnik i wielu innych? Dokąd odjechały ulubione seriale i programy? Dokąd uciekają widzowie? To wszystko jest nieważne, ważne, że poleciał ich guru. Nie pomogła mu nawet „Misja specjalna” i pampersy. Teraz okazuje się, że B.W. ma „fundamentalne” wątpliwości w sprawie stosunku PiS do mediów publicznych. Teraz, kiedy jego szurnięto w sposób równie chamski, jak potraktowano już setki osób, z ambasadorami włącznie, okazuje się, że jemu się nie podoba.

Bronisław Wildstein nie został potraktowany elegancko, wręcz przeciwnie – po chamsku. Można mu współczuć. Ale czy kogoś, poza chórem płaczek, to dziwi?