Chleb ze smalcem

We wtorek, 17 kwietnia wieczorem, byłem w Fabryce Trzciny na wręczeniu „Fryderyków”, na co jest co najmniej 500 świadków. Miałem zaszczyt i przyjemność siedzieć obok Marii Szabłowskiej, znanej dziennikarki muzycznej – damy skądinąd bardzo atrakcyjnej. Nie rozumiem, jak wiceprezes Polskiego Radia, Jerzy Targalski, mógł powiedzieć, że dookoła siebie „widzi same stare kobiety”, które „powinny niańczyć wnuki” i czyści radio ze „złogów gierkowsko-gomułkowskich” – chyba nie widział Szabłowskiej. Podobnie jak nie mieści się w głowie stwierdzenie Targalskiego, że jeśli w obozie koncentracyjnym nadawać przez megafony przyjemny głos, taki jak Tadeusza Sznuka, to więźniowie też się z nim zżyją. Porównanie Polski do obozu koncentracyjnego, podobnie jak dokonane przez premiera (!) Kaczyńskiego porównanie procesu gen. Jaruzelskiego do procesu Eichmanna, wskazuje tylko na poziom i mentalność ludzi, którzy obecnie znaleźli się u władzy. To tragedia. Dno.

Jednakże, kiedy – jak pisał Stanisław Jerzy Lec – wydaje się, że sięgnęliśmy dna, wtedy rozlega się pukanie od dołu. To puka towarzysz prezes. Twierdzi, że jest celem bezprzykładnego ataku „Gazety Wyborczej”, ale – przy całym szacunku dla „Gazety” – nie wierzę, żeby jej redaktorzy byli w stanie wymyślić takie i inne bon-moty. Żeby Ewa Milewicz z Adamem Michnikiem zjedli tysiąc Ogórków, to też by nie wpadli na te „złogi” i okołocmentarny wiek pracowników Radia. Ze wszystkich pomysłów naczelnego dekomunizatora (i byłego członka PZPR!) publicznego radia, najgroźniejsza wydaje się zapowiedź, że kiedy wygra proces z „Gazetą”, pieniądze uzyskane z odszkodowania „przeznaczy na stypendia dla historyków, których zadaniem będzie zbadanie w IPN współpracy środowiska Agory, publicystów, pracowników i współpracowników z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa”. 

Mam nadzieję, że wszyscy agenci, którzy współpracują z Agorą, mogą teraz wykonywać telefony do pani Kublik i pana Michnika z podziękowaniem, że zostaną ujawnieni i ich działalność zostanie opisana dzięki pieniądzom Agory.

Ten perwersyjny pomysł mógł się narodzić tylko w głowie szaleńca. Byłby to kolejny krok w kierunku sprywatyzowania lustracji, którego już jesteśmy świadkami. Pracownicy IPN i inni – zwani przez grzeczność historykami, dziennikarzami, autorami projektów badawczych – spośród setek tysięcy teczek wyciągają te, które sprzedadzą się najlepiej na rynku mediów lub na giełdzie zasług politycznych czy naukowych. (Jak mówi najnowszy dowcip: 1 MB akt = doktorat). Lustracją coraz bardziej kieruje prywata, zwyczajna żądza korzyści materialnych i innych (politycznych, naukowych). Pan Targalski chce płacić historykom, żeby za jego pieniądze węszyli w aktach i tropili „agentów” w jakikolwiek sposób związanych z gazetą Michnika. Jego śladem mógłby pójść Gudzowaty, też cięty na Michnika, i każdy, kogo stać na to, żeby z pomocą „historyków” załatwić swoje porachunki. Na pewno pomiędzy „historykami” rozwinie się współzawodnictwo, który nałapie więcej agentów.

Ciekawe, jaka będzie stawka za jednego ujawnionego. Jeżeli będą płacić dobrze, to niejeden zajmie się tym procederem, żeby zarobić na chleb ze smalcem. Może nawet będzie szantażował znanych współpracowników gazety. Jeśli się nie wykupią, to doniesie swojemu sponsorowi, który wypłaci odpowiednie honorarium za odkrycie naukowe, co najmniej tysiąc złotych od odkrycia, a drugi tysiąc wymusi się od ofiary. Jest to wypróbowany sposób zarabiania na chleb ze smalcem.

***
 

PS. z innej beczki: Popieram wypowiedź premiera Kaczyńskiego nt. aborcji:

Państwo nie jest instrumentem zbawienia. Użycie państwowego przymusu wobec kobiety, której życie lub zdrowie jest zagrożone z powodu ciąży, albo wobec kobiety zgwałconej, przekracza grabnice ingerencji państwa w życie obywateli. Państwo może i według mnie powinno podać rękę, pomóc, ale nie może zmuszać. Decyzja należy do kobiety.

Cieszę się, że mogę odnotować te mądre słowa w naszym blogu.

Szanowne blogowisko proszę o kilka dni cierpliwości, do następnego wpisu, 1 maja. „Czołem, społem, niebawem!”.