Rozmyślania pod pałacem

Wieczorem 3 maja byłem na wspaniałym koncercie nowojorskiej orkiestry symfonicznej, dyrygował Lorin Maazel, solistą był pianista Emanuel Ax. Dawali (jak się kiedyś pisało) Brahmsa, Ravela i Strawińskiego. Było genialnie nie tylko na estradzie, ale i wśród publiczności – żadnych polityków z pierwszych stron, ani jednego, obecnego lub byłego, premiera lub wicepremiera, żadnego ministra bez teki, zaledwie jedna posłanka, poza tym sama inteligencja (bo dwoje przedstawicieli władz, p. minister Ewę Ziomecką z prezydencji i Jarosława Sellina też do niej zaliczam). Elita prawnikow – prof. Jerzy Stępień z małżonką i wnuczkami, prof. Ewa Łętowska – miłośniczka muzyki, prof. Wiktor Osiatyński – zagorzały meloman, sama łże elita. Gosiewskiego, Oleksego, Wierzejskiego ani śladu. Co za ulga!!! A co za muzyka, co za granie, o tym napisze specjalnie dla Państwa, gościnnie w moim blogu, sama Dorota Szwarcman. (Zauważyłem, że wśród naszych blogowiczów jest kilkoro zainteresowanych muzyka klasyczną, więc to będzie prezent dla nich.)

Po wyjściu z filharmonii, okazało się, że muszę czekać na pomoc drogową na ul. Sienkiewicza, z widokiem na Pałac Kultury – kontrowersyjną ikonę Warszawy. Pomnik „przyjaźni” polsko – radzieckiej w centrum miasta. Zmieniła się historia – zmieniają się pomniki. Burzy się pomniki komunistów i Rosjan, a buduje pomniki Dmowskiego i Kurasia. Najbardziej symboliczne pomniki, takie jak pomnik okupacji w Tallinie czy Dzierżyńskiego w Warszawie, należało usunąć, ale poza tym – bez przesady. Komuniści polscy mieli na tyle rozsądku, że pomnika Stalina Warszawie nie zafundowali, tylko (?) aleje i pałac nazwali jego imieniem. Gdyby chcieć usuwać wszystkie ślady przeszłości, to należałoby zwrócić Ziemie Zachodnie i odzyskać Lwów – najpiękniejsze miasto (kiedyś) polskie, więc zalecany jest umiar w rewidowaniu historii.

Co jednak zrobić, jeśli do głosu dochodzą szaleńcy, którzy nie tylko chcą wymazywać patronów ulic, jeśli byli na lewo od Iwana Groźnego, ale nawet serio przebąkiwali o zburzeniu Pałacu Kultury. Bardziej „umiarkowani”, jak były wojewoda mazowiecki i lider tutejszego PiS (skądinąd kłamczuszek rowerowy), odmawiali jedynie pałacowi statusu zabytku. Nie uważam pałacu za cudo, tkwi on jak nóż wbity w serce miasta, ale sądzę, że rana już dawno się zagoiła i Warszawa żyje z pałacem tak, jak ludzie, którzy mają sztuczny staw czy inny implant, który pomaga im funkcjonować.

Podoba mi się stanowisko wybitnego architekta, prof. Marka Budzyńskiego, projektanta m.in. pięknych budynków Sądu Najwyższego oraz Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie:

Pałac Kultury dziś przypomina po prostu o naszej historii. Jeżeli jego dominacja jest zbyt przytłaczająca, to co za problem, by wokół niego budować wieżowce? Na marginesie, podejrzewam, że one jeszcze podkreślą jego inność, jego humanizm. Mam specjalny stosunek do Pałacu Kultury, ponieważ wiąże się z nim moja osobista historia – mówi prof. Budzyński. Mój ojciec w 1947 r. jako przedstawiciel prywatnej inicjatywy, osoba, która wyposażała szpitale wojskowe, dostał się w tryby procesu generałów i został oskarżony o jakieś straszne rzeczy, groziła mu kara śmierci. To było w czasie, kiedy budowano Pałac Kultury. Rysowałem budowę Pałacu, a rysunki z prośbą o zwolnienie tatusia wysyłałem do towarzysza Bieruta.

Poza tym byłem sportowcem i w 1955 roku, kiedy było otwarcie Pałacu, brałem udział w pokazach gimnastycznych na Stadionie Dziesięciolecia i w samym Pałacu. Pamiętam, że byłem oszołomiony wspaniałością wnętrz, doskonałością wyposażenia, elastyczną podłogą w sali gimnastycznej, prysznicami, ciepłą łazienką. Tak więc Pałac niósł ze sobą kulturę i pewnego rodzaju doskonałość. Zresztą według mnie i dzisiaj znakomicie funkcjonuje w Warszawie. Problemem jest to, że ciągle nie jest on powiązany z miastem. Dramatyczny bałagan wokół sprawia, że budynek nie spełnia całkowicie swojej funkcji. W każdym razie uważam, że zburzenie Pałacu byłoby działaniem przeciwko naszej historii.

Stosunek niektórych ludzi do takich pomników jak pałac więcej mówi o nich samych niż o zabytkach. Oni po prostu na wszystko patrzą przez ideologiczne okulary. Wszystko im się kojarzy z jednym. Skończą z pomnikami PRL, to zabiorą się za pomniki III RP. Żywe pomniki, takie jak Mazowiecki czy Geremek, już niszczą. Dobrze, że w przypadku pałacu rozsądek wziął górę, pałac oficjalnie został zabytkiem i świadectwem przeszłości. Podobno ma tam powstać muzeum komunizmu – pomysł przewrotny i niezły. Szkoda tylko, że zapał w wymazywaniu historii, nawet mrocznej, bierze czasami górę nad budowaniem przyszłości, a rewolucyjny zapał nie pozwala na odrobinę dystansu.

Na tym kończę, bo przyjechała pomoc drogowa.