Dobry wykształciuch

Nie milknie dyskusja po ugięciu się przez premiera Kaczyńskiego przed pielęgniarkami, a wcześniej w Brukseli. Moje stanowisko: W obu przypadkach J.K. postąpił słusznie, ale niepotrzebnie po drodze narobił szkód. Nie wszyscy podzielają ten pogląd. Politolog dr Marek Migalski uważa („Rz.” 27 bm.), że wobec pielęgniarek premier postąpił niesłusznie, ponieważ: * rozmywa się jego wizerunek jako skutecznego twardziela, * wolta premiera jest niezrozumiała dla Polaków, * strajk trwa nadal, * fala protestów się nasili, bo w Polskę poszedł sygnał, że szef rządu ugina się pod presją. Zamiast tego politolog uważa, że należało negocjować z pielęgniarkami, które mieszkają w miasteczku namiotowym, ponieważ one nie naruszyły prawa.

Niestety, udzielając rady Kaczyńskiemu, szanowny politolog zapomniał o głodujących pielęgniarkach, które przebywały już tydzień w kancelarii premiera, a głodówka się rozszerzała. Czy dr M. uważa, że pielęgniarki zamieszkałe w namiotach, negocjowałyby z premierem, nie bacząc na izolację i głodówkę swoich koleżanek w kancelarii? Toż to absurd. Premier miał przystawiony pistolet i musiał się ugiąć, gdyż pomimo ulewnych deszczów, pożar w kancelarii mógł się rozszerzyć. To nie znaczy, że negocjacje, które się wczoraj rozpoczęły, będą łatwe i owocne, choć ja bym chciał, żeby zakończyły się pozytywnie. Nawet osoby krytycznie nastawione do obecnego rządu nie chcą chyba, żeby na złość Kaczyńskim służba zdrowia rozpadła się do końca.

Dr Migalski ubolewa nad tym, że premier zmiękł, ponieważ – jego zdaniem – główną odpowiedzialność ponoszą siostry: to one „rozkręciły spiralę”, to one nazwały sumiennych i delikatnych policjantów „gestapowcami”, to one zainicjowały niestosowną i „obrzydliwą głodówkę”, to one wykazywały „przejawy histerii”.

Natomiast dobry premier „został zmuszony do twardej postawy”, „musiał ją przyjąć”, jego słowa o tym, że jak ktoś nie zjadł kolacji, to nic mu się nie stanie „były odpowiedzią na histerię pielęgniarek”.

Zwolennik twardej ręki wyraźnie stosuje dwie miarki. Kiedy pielęgniarki zaostrzają język i mówią o gestapowcach oraz o pacyfikacji strajku, to źle, natomiast kiedy premier mówi za dużo i za ostro, to jest usprawiedliwiony, bo „mógł wypowiedzieć pewne słowa bezwiednie – było wcześnie rano, był zdenerwowany, usłyszał apele Leppera, że trzeba rozmawiać, usłyszał o strajku głodowym i zareagował emocjonalnie, mówiąc trochę więcej niż chciał.”

Wyrozumiałość dra Migalskiego jest rozczulająca. Premier wypowiedział się bezwiednie, bo było wcześnie rano! Moim zdaniem premier powiedział po prostu to, co myśli i czuje. (Podobnie jak kiedy przy innej okazji mówił o ZOMO). Drugiego takiego dobrodusznego politologa jak dr Migalski trzeba by szukać ze świeczką w ręku. Mógłby pełnić rolę Stańczyka na dworze króla Jarosława. Takich wykształciuchów nam trzeba.