Z tarczą czy na tarczy?

Polski prezydent i premier ogłosili, że budowa tarczy antyrakietowej w Polsce jest przesądzona, aczkolwiek negocjacje nie są zakończone. Nie jestem zachwycony, że wynik negocjacji został ogłoszony, ale domyślam się dlaczego tak się stało. Oto moje domysły.

Bracia chcieli pokazać, że nie boją się Rosji. Ponieważ Putin wywierał nachalną wręcz presję, żeby tarczy nie budować w Europie, Polska ugięła się pod szantażem Kremla w tym sensie, że chęć przeciwstawienia się Rosji przyspieszyła polską zgodę.

Nie możemy się ugiąć pod presją Rosji, bo zachęci to Moskwę do jeszcze większej ingerencji w sprawy sąsiadów i Europy”.

Bush i Kaczyńscy są spragnieni sukcesu. Na arenie międzynarodowej Bush ponosi porażkę za porażką: wojna z terroryzmem (Bin Laden sobie z niego kpi), Bliski Wschód, Ameryka Łacińska, Rosja, Europa (poza Albanią i kilkoma krajami naszego regionu) – nigdzie nie może mówić o sukcesie. W W. Brytanii nastroje antyamerykańskie są silniejsze niż kiedykolwiek, Tony Blair zapłacił za to stanowiskiem. A kadencja Busha dobiega końca, dobrze byłoby zostać zaliczonym do wielkich prezydentów, chciałoby się pozostawić jakieś wiano następcy, zwłaszcza że kampania wyborcza już trwa. Tarcza mogłaby być perłą w koronie Busha.

A teraz spójrzmy na sukcesy braci Kaczyńskich w polityce zagranicznej: Unia patrzy na nas ze zdziwieniem, bilans ostatniego szczytu co najmniej wątpliwy, stosunki z Rosją i z Niemcami kiepskie, cała nadzieja za oceanem. W Polsce też coraz częściej mówi się o wyborach. Tarcza mogłaby być w wyborach potężnym argumentem, zwłaszcza jeśli otrzymamy ją w dobrym opakowaniu.

W sprawie „opakowania” proszę zwrócić uwagę na zmianę w polskim stanowisku. Przed rozmowami z Bushem, strona polska uzależniała swoją zgodę na tarcze pod warunkiem dodatkowych gwarancji USA dla bezpieczeństwa Polski, mówiono nawet, że pragniemy takich gwarancji, jakie mają najbliżsi sojusznicy Stanów Zjednoczonych: Wielka Brytania, Izrael, Turcja. To był program maksimum. Mniej wygórowane żądania przewidywały wzmocnienie obrony przeciwlotniczej (rakiety Patriot), dostęp do technologii, wymianę danych wywiadowczych. W wywiadach dla TVN i TVP bezpośrednio po rozmowach z Bushem, prezydent Kaczyński powiedział, że Bush pragnie rozmawiać ODDZIELNIE o tarczy i oddzielnie o gwarancjach dla bezpieczeństwa Polski. Co to znaczy i czy strona Polska się na to zgodziła?

Co to znaczy – nie wiadomo, ale widać, że Polska dała swoją zgodę na taki tryb rozmów, bo tarcza jest przesądzona, a warunki – nie. Trochę naigrywano się z Czechów, którzy od razu zgodzili się na instalacje radarowe na swoim terytorium i targują się później, a teraz wygląda, że nasze stanowisko jest zbliżone. Dotychczasowe wsparcie Polski dla USA (zakup samolotów F 16 po rekordowo krótkich negocjacjach, udział w wojnie w Iraku i w Afganistanie) nie spotkało się z wystarczającą wzajemnością, oby tym razem Polska wytargowała (a następnie otrzymała) więcej. Mam jeszcze w pamięci, jak z pustymi rękoma wrócił z Waszyngtonu po jednej ze swych podróży prezydent Kwaśniewski.

Wreszcie warto pamiętać, że tarcza to nie tylko bezpieczeństwo, ale i ryzyko: ruch wykonany bez Europy, dalsze zbliżenie do USA, co może zwrócić uwagę terrorystów islamskich na nasz kraj, ponadto – jak powiedział Radek Sikorski – tarcza zmniejsza zagrożenie Polski ze strony państw (czytaj: Iran, Korea Płn., świat arabski), które nam nie zagrażają, i zwiększa zagrożenie ze strony państw, które nam zagrażają (Rosja?). Ale bądźmy realistami – Amerykanie nie są łatwym partnerem, a innego Polska mieć nie może.

W stosunkach między państwami, podobnie jak w stosunkach między ludźmi, niezbędna jest pewna doza zaufania. Jak piszą amerykańscy psychologowie Robins i Post w książce „Paranoja polityczna”, każde posunięcie podejmowane przez niezależne państwa, będzie kontynuowane tylko tak długo, jak długo będzie to leżało w interesie obu stron. (Jest to inna forma stwierdzenia, że W. Brytania nie ma przyjaciół ani wrogów, ma tylko swoje interesy). Przy takim założeniu stosunki międzynarodowe „są z konieczności przepojone podejrzliwością, podstępem i zdradą”. Jednakże zakładanie z góry, że każdy uczestnik sojuszu usiłuje każdego „wykiwać”, czyniłoby wszelkie sojusze bezużytecznymi. Przezorność nie może przekroczyć granic paranoi.

PS. Jeszcze raz dziękuję Szunajowi za zwrócenie na naszym blogu uwagi na tę pasjonującą książkę, której fragmenty ukazały się dziś w „Polityce”. Prezydentowi Kaczyńskiemu życzę, by wrócił z tarczą i żeby miał tyle samo zaufania do Polaków, co do Amerykanów.