Ślepa uliczka

W podsumowaniu osiągnięć pierwszego roku swojego rządu, premier Kaczyński wspomniał, że kanclerz Kohl w ciągu 8 lat nie był w Polsce ani razu. Kryje się w tym sugestia, że dopóki bracia Kaczyńscy nie byli u władzy, do Polski nie było warto przyjeżdżać, choć ja pamiętam, jak mimo żelaznej kurtyny do PRL przyjechał de Gaulle, dla którego trzeba było robić specjalnie długie łóżko do pałacu w Wilanowie, gdzie mieszkał, i Willy Brandt, i Bóg wie kto jeszcze. Oskar Lange wspomina, jak – w charakterze członka Rady Państwa – witał na Okęciu amerykańskiego wiceprezydenta Nixona (późniejszego prezydenta). Mieli jechać pustymi ulicami, ponieważ władze utrzymywały w tajemnicy trasę przejazdu, żeby amerykańskiego gościa nie witały tłumy rozentuzjazmowanych warszawiaków, ale na ulicach było pełno, bo wieść się rozeszła, głównie dzięki Wolnej Europie i Głosowi Ameryki.

Przypomina mi się także anegdota a propos odwiedzin. Radziecki pisarz, przybyły do Warszawy na zjazd literatów, pyta: – Gospodin Słonimski, a pan był w Związku Radzieckim? – Nie, ale Związek Radziecki był dwa razy u mnie – odpowiedział Słonimski. Tak, że z tymi odwiedzinami warto być ostrożnym.

Ponieważ od czasu, kiedy rządza bracia K., Warszawa stała się celem pielgrzymek zagranicznych mężów stanu (Bush i Merkel byli nawet na Helu, dobrze, że rząd nie sprzedał tej rezydencji w ramach taniego państwa), zaś wizerunek naszego kraju bardzo leży nam wszystkim na sercu, proponuję, żeby podczas jednej z takich wizyt prezydent Lech Kaczyński naprawił rozmaite gaffy polskich polityków, a mówiąc wprost: przeprosił.

Za niefortunną wypowiedź polskiego premiera, jakoby spisek Clausa von Stauffenberga, który 20 lipca 1944 roku dokonał nieudanego zamachu na Hitlera, za co wraz z innymi został powieszony, miał być „rachityczny”. Od tamtego czasu wielu Niemców uznaje Stauffenberga za bohatera, który jako jeden z nielicznych przeciwstawił się dyktaturze Fuhrera. Niemcom potrzebna jest taka ikona i nie ma powodu jej kalać dla bieżących rozgrywek politycznych. To, dlaczego ruch oporu w Niemczech był słaby, na czym polegała wina Niemców, było przedmiotem wielu studiów, z których najważniejsza jest praca Karla Jaspersa. Sądzę jednak, że nie jest zadaniem szefa polskiego rządu wytykanie Niemcom bierności, a nawet lojalności w Trzeciej Rzeszy, raczej należałoby złożyć hołd Tomaszowi Mannowi, za jego audycje w radiu amerykańskim skierowane do swoich rodaków. Przecież żaden przywódca zagraniczny nie wymawia Jarosławowi Kaczyńskiemu, że w stanie wojennym nie był internowany. Stauffenberg skończył tragicznie, zapłacił najwyższą cenę i nie należy go deprecjonować. Prezydent powinien przeprosić za wypowiedź premiera. Pomniejszać zasługi innych narodów, oczywiście, można, np. wymawiać Anglikom kolonializm, Francuzom brudna wojnę w Algierii, ale do czego to miałoby doprowadzić? Chyba tylko do tego, żeby inni wymawiali Polakom Kielce i Jedwabne, albo wysiedlenia, jak Erika Steinbach. To ślepa uliczka.

Prezydent wszystkich Polaków mógłby także przeprosić za europosła Macieja Giertycha, z koalicyjnej partii LPR, który powiedział, że Angela Merkel stawia sobie ten sam cel, co Adolf Hitler – utworzenie supermocarstwa w Europie, ale jest bardziej sprytna. To haniebna wypowiedź, w dodatku nie byle czyja, ale polskiego deputowanego, polskiego profesora, ojca wicepremiera i koalicjanta polskiego rządu. Powinniśmy się wstydzić za Macieja Giertycha, a prezydent Kaczyński mógłby za niego przeprosić, tak jak biskupi przebaczali i prosili o przebaczenie nie za swoje grzechy.

Eurodeputowany PiS, Konrad Szymański, wyraził nadzieję, że nikt na arenie międzynarodowej nie potraktuje poważnie tej „bezsensownej wypowiedzi”. Czyli nie zareaguje tak, jak oficjalna Polska zareagowała na kartofla z „Tageszeitung”. Płonne to są jednak nadzieje, gdyż tego rodzaju wypowiedzi, nawet jeżeli nie wywołają dramatycznych reakcji na świecie, to niewątpliwie psują wizerunek Polski, a ten kształtuje się latami i przypomina mozaikę, która składa się z tysięcy kamyków.

Prezydent Kaczyński nie odpowiada, oczywiście, za brednie Giertycha, ale jeżeli rządzącym braciom naprawdę tak zależy na pozycji i wizerunku Polski, to mógłby przeprosić ze brednie naszych rodaków. Przeprosić także Anglików za „bezprzykładny atak” na ich wielkiego rodaka, Karola Darwina. Jak się dowiadujemy, następny do odstrzału będzie Newton, a obaleniem jego łże-praw ciążenia ma się zająć pan Rydzyk, ponieważ (a) Newton miał na imię Izak i (b) Radio Maryja popiera ciążenie w każdej postaci.

Wreszcie prezydent powinien przeprosić za inne wypowiedzi Tadeusza Rydzyka, który jest jednym z filarów koalicji rządzącej w Polsce. Cała rządząca trójca (J.K., A.L. i R.G.) brała udział w pielgrzymce Radia Maryja, którego dyrektor – jak się okazało – miał za złe prezydentowi, że jest oszustem, że ulega żydowskiemu lobby, a jego żona ma szambo zamiast perfumerii. Fakt, że premier nie zagotował się od tego wszystkiego, że nie uznał Rydzyka za szatana, że nikt prezydenta, Polaków i Żydów nie przeprosił, że szef rządu zbagatelizował te wypowiedzi, dobrze ilustruje na czym polega odnowa moralna.