Wizyta białej flagi
Fot. Sławomir Kamiński, AG
Trwają dyskusje i domysły, dokąd nowy premier wybierze się z pierwszą wizytą.
Sukcesy polskiej polityki historycznej, wewnętrznej i zagranicznej spowodowały, że nie bardzo wiadomo dokąd jechać, gdzie można liczyć na dobre przyjęcie i pomyślne echa w kraju. (Kiedy byłem ambasadorem zauważyłem, że nasi politycy, którzy wizytowali Chile, najbardziej interesowali się tym, co piszą i mówią media w kraju. Ja im pokazywałem lodowce i pustynie, a oni tylko udawali zainteresowanie – tak naprawdę interesowały ich faksy, które przychodziły z Kraju.). Kiedy Tusk i Sikorski oglądają globus, niełatwo im się zdecydować, dokąd nowy premier powinien pojechać. Politolodzy nazywają to „efektem Kaczyńskiego”.
BRUKSELA? Czekoladki, owszem, dobre, owoce kandyzowane – znakomite. Ale zaraz rzuci się na Tuska PiS, że Bruksela to celowa demonstracja pod publiczkę, bo Unia to zło konieczne, ogranicza naszą suwerenność, zagraża naszej tożsamości, neguje nasze wartości rydzykowo – kurasiowe, kantuje nas na każdym kroku, nie chce preambuły, wymyśla kartę praw podstawowych dla gejów, a poza tym – co na to powie nasz najważniejszy sojusznik – Dżordż Dablju Busz?
WATYKAN? Niby trudno coś zarzucić, zwłaszcza że mamy duże zasługi, świadczą o tym kaplice na komisariatach i kapelani w urzędach celnych (kto nie ma nic do zadeklarowania, będzie mógł ominąć). Donald Tusk – podobnie jak Bush – już jako osoba dorosła wrócił do Kościoła, jako osoba prywatna ćwierć wieku po ślubie cywilnym wziął ślub kościelny, jako osoba państwowa, premier desygnowany, zgromadził swój przyszły rząd w wigilię zaprzysiężenia na wspólnym nabożeństwie, a do treści ślubowania dodał sakramentalne cztery słowa. Więc niby Watykan jak najbardziej za, wszak mamy teokrację, ale czymś trzeba się różnić od poprzedników, od Giertycha i Jurka. A poza tym, czy Ratzinger i Grass nie mieli czegoś wspólnego? I co na taką pielgrzymkę powie świecka Europa? Więc jednak raczej nie.
WASZYNGTON? Najważniejszy sojusznik – to fakt. Jedyny, na którego możemy liczyć, gdyby przyszło co do czego. Ale mówimy, że Kaczyńscy są zbyt proamerykańscy, jesteśmy koniem trojańskim i chłopcem na posyłki, chcemy zmienić priorytety (czytaj: lepsza byłaby Bruksela), poza tym offset jakiś kusy, samoloty F16 wybrakowane, tarcza wątpliwa, Irak kłopotliwy, Republikanie na wylocie. Wniosek: „no rush”, jeszcze poczekajmy.
BERLIN? To by była kapitulacja, wizyta białej flagi. Chyba że pozwolą nam ją zatknąć na Reichstagu. Wszak Niemcy usiłują nas wykiwać, zmarginalizować w Europie, dogadują się z Ruskimi, kantują w Brukseli, rewidują historię, wyciągają łapy po prastare ziemie piastowskie. Podróż do Berlina byłaby przedstawiona jako Canossa, ustępstwo wobec Eriki S., pielgrzymka do kraju dziadka z Wehrmachtu. Wniosek: „langsam”, Angela musi poczekać.
PRAGA? Owszem, jest złota, ale na Hradzie siedzi Klaus – przyjaciel prezydenta, znany eurosceptyk i kapitulant, który zgodził się na amerykańską tarczę bez warunków – po czesku. Poza tym Czesi to protestanci. Co by na to powiedział Watykan? I Toruń? Wniosek: Vaclav, ale nie ten…
MOSKWA? Co prawda to jest nasz największy sąsiad, ale na takie wyróżnienie jak pierwsza podróż polskiego premiera nie zasłużył. Rosjanie mają tyle na sumieniu, że jeszcze długo, długo będą musieli czekać na taki zaszczyt: niech przyznają się do zbrodni, odkłamią historię, wprowadzą u siebie demokrację, zwrócą niepodległość podbitym narodom, przestaną świętować „1612”, zrezygnują z broni energetycznej, niech Mołotow nie buduje rurociągu z Ribbentropem, niech zabiorą łapy od Ukrainy, niech obalą Łukaszenkę, niech, niech, niech nie liczą, że nasz premier popełni polityczne samobójstwo. Poza tym Putin na wylocie. Wniosek: niet. Niech Kreml sam wywiesi białą flagę.
WILNO? Rzeczpospolita obojga narodów? Niestety, mało że dyskryminują naszą mniejszość, rewidują historię, nie doceniają dobrodziejstwa, kiedy Wilno było nasze, to jeszcze chcą nas oszwabić przy podziale energii z elektrowni atomowej. Poza tym za mały kraj. Trochę nie do honoru dla premiera jednego z najważniejszych państw Unii Europejskiej i regionalnego mocarstwa. Litwinom mogłoby się przewrócić w głowie. Wniosek: niet.
Wniosek końcowy – wszystkie te stolice przez swoją błędną politykę są izolowane od Polski, są same sobie winne i trzeba jeszcze potrzymać je w napięciu. Która ofiaruje nam największy pierwiastek i zgodzi się umierać za Warszawę – tej przypadnie najwyższa nagroda: wizyta następcy Jarosława Kaczyńskiego na polskiej stolicy. Na razie nie wiadomo, gdzie Tusk zatknie białą flagę.