Castro abdykuje

fidel450.jpg
© Jose Goitia/Corbis

Mimo, że Fidel Castro jest już od dawna ciężko chory, jego rezygnacja ze stanowiska przewodniczącego Rady Państwa oraz głównodowodzącego sił zbrojnych, jest pewnym zaskoczeniem. Mógł przecież rządzić do końca.

Mocno spóźniona rezygnacja Fidela została przyjęta przez społeczność międzynarodową z ulgą i z nadzieją, że jest to krok w stronę pokojowej, demokratycznej transformacji na Kubie. Co prawda sceptycy twierdzą, że Castro pożegnał się ze stanowiskami, a nie z władzą, tym nie mniej jego władza i siły topnieją. Wypowiedzi najważniejszych polityków, w tym Busha i Solany, oraz sekretarza generalnego Organizacji Państw Amerykańskich, Jose Miguela Insulzy, kładą nacisk na transformację.

USA, Ameryka Łacińska, Unia Europejska – nikt nie chce nowego kryzysu karaibskiego, żadnej awantury z udziałem Kuby, Wenezueli i USA. Wszyscy, prawie wszyscy, pragną, żeby Kuba obrała kurs na demokrację. Model chiński – Teng Tsiao Ping „rezygnuje”, ale rządzi i czuwa nad transformacją (wolny rynek plus powolna liberalizacja) – nie jest możliwy, na to jest już za późno, a Kuba jest za mała i za blisko USA.

Najlepiej, żeby doszło do transformacji wynegocjowanej, takiej jaka miała miejsce w Hiszpanii, w Chile, w Polsce. Na to chyba przyjdzie jednak jeszcze poczekać, ponieważ opozycja nie jest taka silna jak była w tamtych krajach. Liberalizacja będzie następowała, ale raczej odgórna, wymuszona, z konieczności, a nie wynegocjowana z opozycją i z Waszyngtonem. Na razie system trwa, blokada amerykańska również.

Castro żegna się z władzą w zupełnie innej Ameryce Łacińskiej, niż kiedy te władzę zdobył. Wtedy, prawie pół wieku temu, świat był podzielony na dwa obozy, cała Ameryka Łacińska stanowiła zaplecze Stanów Zjednoczonych. Wbrew temu, co się dziś opowiada, Kuba stanowiła kasyno i dom publiczny Ameryki. Maleńka Kuba prędko dostała się w tryby zimnej wojny, nie miała szans na trzecią drogę.

Kiedy Fidel dochodził do władzy, nie był komunistą ani sojusznikiem ZSRR, był nawet triumfalnie przyjmowany w USA, szybko jednak ich drogi się rozeszły, Waszyngton nie tolerował żadnego uszczuplenia swoich wpływów w regionie, nastąpiła inwazja w Zatoce Świń, a potem kryzys kubański, kiedy Castro i Chruszczow ulokowali na wyspie, pod bokiem Stanów Zjednoczonych, rakiety zdolne do przenoszenia ładunków jądrowych. Od tamtego czasu Kuba znalazła się w objęciach i na garnuszku Moskwy.

Fidel, z bojownika o wolność i demokrację, przekształcił się w ostatniego satrapę Ameryki Łacińskiej, budował swoiste NRD na barkach Kubańczyków. Zamiast obiecanej wolności – niewola, zamiast dobrobytu – ubóstwo. Osiągnięcia systemu – oświata, ochrona zdrowia, sport – nie zmieniają faktu, że rewolucja zawiodła.

Tym nie mniej Castro pozostaje najważniejszą postacią II połowy Ameryki Łacińskiej i przejdzie do historii jako jedna z najbardziej znaczących postaci w historii kontynentu. Zaczął jako buntownik i rewolucjonista, który rozbudził nadzieje kontynentu (stąd symboliczna wręcz przyjaźń z Garcią Marquezem) i Europy Zachodniej na trzecią drogę, na demokratyczny socjalizm pod bokiem USA.

Pomijając już fakt, że coś takiego jak demokratyczna dyktatura nie istnieje, to w tamtych czasach na zachodniej półkuli nie byłby też możliwy żaden „socjalizm”, nawet najbardziej demokratyczny. Świadczy o tym los Salvadora Allende oraz wielu innych, którzy tego próbowali. Castro nigdy tego nie zrozumiał. Nie zrozumiał też fiaska komunizmu.

Nie przyjął do wiadomości, że świat się zmienił. Kiedy Castro doszedł do władzy, Kuba miała stać pierwszym wolnym terytorium Ameryki, wolnym od panowania USA. Kiedy Castro władzę oddaje, Kuba jest ostatnią dyktaturą na kontynencie, a wpływy USA są mocno ograniczone. Dziś to jest inny kontynent, znacznie bardziej demokratyczny, stabilny, w wielu krajach – od Argentyny i Chile po Brazylię – rządzi umiarkowana, demokratyczna lewica i żadne Stany Zjednoczone już jej nie zagrażają.

Sekretarzem Generalnym OPA jest – co prawda wbrew woli USA – chilijski socjalista. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. W żadnym kraju nie rządzi już żaden miejscowy Batista. Wraz z końcem zimnej wojny Ameryka Łacińska odżyła, staje się coraz bardziej sobą. Paradoksalnie tylko Kuba, która te przemiany torowała, stała się czerwoną latarnią kontynentu.

Po Fidelu pozostaną dwie legendy – czerwona i czarna. Czerwona, jako tego, który powiedział „nie” wielkiemu imperium, i chociaż na krótko – zanim nie popadł w zależność od ZSRR – ożywił nadzieje na niezależność i suwerenność. Czarna, jako ostatniego dyktatora na zachodniej półkuli, który wtrącał do więzienia nie tylko opozycję, ale sam stał się więźniem własnej rewolucji.