Rewolwer subito!

0bambam450.jpg

© John Richardson / Illustration Works / Corbis

Gorąco popieram pomysł posła Andrzeja Czumy, żeby ułatwić wszystkim (z wyjątkiem chorych psychicznie oraz przestępców) dostęp do broni. Uprzejmie proszę o wpisanie mnie na listę osób ubiegających się o „obywatelską kartę broni”. Szczególnie podoba mi się idea, żeby pozwolenia na broń wydawali wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. To rodzi nadzieję, że i sam pan prezydent będzie mógł wydać pozwolenia na posiadanie broni, np. Michałowi Kamińskiemu, żeby rozstrzelał Jacka Kurskiego za „orędzie”, bądź Rafałowi Ziemkiewiczowi, żeby wreszcie palnął w łeb Michnika.

Chciałbym być jak najbliżej pani prezydent Gronkiewicz – Waltz kiedy będzie rozdawała zezwolenia. Kupię sobie pistolet automatyczny w sprzedaży ratalnej dla emerytów, bo chciałbym powystrzelać całą reprezentację Polski w piłce nożnej, a celowanie do każdego grajka oddzielnie zajęłoby zbyt dużo czasu. W meczu z USA nasi piłkarze byli pośmiewiskiem. Byli pod każdym względem gorsi od Amerykanów, którzy jeszcze jedno – dwa pokolenia temu nie znali piłki nożnej i uważali, że piłka musi być owalna. Na boisku w Krakowie Amerykanie robili z naszymi orłami co chcieli. Wszystko jedno – biały, czarny czy żółty (w ich drużynie byli przedstawiciele wszystkich ras) – „każden jeden” bawił się z naszymi chłopcami w ciuciubabkę. Nasi byli jak dzieci – wolniej biegali, ich podania były niedokładne, dawali sobie odbierać piłkę, jednym słowem – ta zniewaga krwi wymaga. Tego się nie da naprawić w 75 dni. Z próżnego i Beenhakker nie naleje. Gdybym miał rewolwer, zrobiłbym z mojego telewizora sito.

Puściłbym także serię po trybunach (potrzeba 21 tysięcy naboi). Przez prawie cały czas trybuny śpiewały „Jeszcze Polska nie zginęła”. Im bardziej Amerykanie dawali nam w tyłek, tym głośniej rozbrzmiewał Mazurek Dąbrowskiego. Nic nie było w stanie zakłócić patriotyzmu rodaków na trybunach. Gdy Amerykanie strzelili gola – stadion zamarł, zaniemówił, ale tylko na moment. Już za chwilę rozległo się „Marsz, marsz, Dąbrowski…”. Nowa polityka historyczna przynosi skutki – im większe dostajemy baty, tym bardziej świętujemy. W czerwcu, na Euro 2008 w Austrii i w Szwajcarii nasz chór na pewno będzie najgłośniejszy – po każdej zwrotce Boruc będzie wyjmował piłkę z bramki.

Gdyby mi pozostało jeszcze kilka naboi, to jeden na pewno posłałbym w stronę Karola Karskiego – posła PiS, do niedawna wiceministra Spraw Zagranicznych, za słowa wypowiedziane pod adresem Donalda Tuska (Dzwoni Merkel do Tuska: „Herr Donald, spokój, ten traktat musi być przyjęty. Trudno, jak nie będziesz mógł zrezygnować z Joaniny, to lepszy jest traktat z Joaniną niż jakikolwiek inny.”) To drugi – obok ilustracji do „orędzia” – umyślny faul, za który duet K&K (Karski i Kurski) powinien otrzymać czerwone kartki. To zagrania brutalne, nie fair, dżentelmeni tak nie grają. I pomyśleć, że Karski, autor tak prostackiego dowcipu, jeszcze do niedawna był wiceministrem dyplomacji! A Kurski to w oczach Lecha K. fenomenalnie zdolny polityk. No, ale jak się ma za trenera Jarosława K., to trudno się dziwić. U mnie jeden i drugi byliby zawieszeni co najmniej na dwa sezony. Ale PiS nie może się bez nich obejść, bo ma krótką ławkę. Kiedy Andrzej Czuma przydzieli mi już Kałasznikowa, to ja tę ławkę jeszcze skrócę.

Panie pośle Czuma, poproszę o dodatkowy przydział amunicji, bo wybieram się na Woronicza. Najpierw pod ścianę bym postawił tego geniusza telewizji publicznej, który nadał na cała Polskę, że Platforma negocjuje z LiD: „My wam Vogla, a wy nam telewizję” (czyli ustawę o mediach publicznych). Prezes Urbański ratuje swój stołek jak może. Niestety, pomaga mu w tym kwiat kultury polskiej (i kilka mniejszych kwiatków), który podpisał list w obronie mediów publicznych, zagrożonych ponoć perspektywą zniesienia abonamentu oraz prywatyzacji. Gdyby czcigodni sygnatariusze wystąpili w obronie mediów publicznych rok – dwa temu, kiedy prym wiedli pp. Wildstein, Pospieszalski, Ziemkiewicz, Michalkiewicz, Sakiewicz, Gargas, Kania, prezes Urbański i inni – to bym do artystów podpisanych pod listem nie strzelał. Ale wtedy kwiat kultury widocznie rozkwitał, bo podobnego listu Kozaków do Chmielnickiego nie pisał. Teraz, kiedy Platforma usiłuje – co prawda nieudolnie – coś z tym fantem zrobić – luminarze kultury biją na alarm. Brakło mi ich protestu wówczas, toteż dzisiaj ich misja wydaje mi się niespecjalna.

Dlatego popieram inicjatywę posła Czumy. Rewolwer subito!