Bez łaski

0bojkot450.jpg

Fot. Witold Rozbicki / REPORTER

Czy Komitet Polityczny zlikwiduje TVN podobnie jak Biuro Polityczne zlikwidowało „Po Prostu”?

Mam nadzieję, że TVN nie ugnie się przed bojkotem PiS i nie zacznie traktować tej partii na zasadach specjalnych. Jeżeli gości jest dwóch, to z reguły są z różnych parafii, jeżeli – jak w „Loży Prasowej” – gości jest czterech, to jest 2:2, albo szerokie spektrum, np. „Rzeczpospolita”, „Dziennik”, „Wyborcza”, „Trybuna”. To jest już dziś w większości mediów elektronicznych standard (pomijam TVP czy Radio Maryja). Być może TVN, podobnie jak wielu dziennikarzy, nie darzy PiS wielką miłością, na pewno TVP bliższa jest sercu prezesa Kaczyńskiego, ale to nie jest żaden powód, żeby się obrażać. Dziennik „Fakt” nie jest przychylny lewicy, nie sprzyja jej „Dziennik” czy „Rzeczpospolita”, ale nikomu nie przychodzi do głowy, żeby się na nich obrażać.

PiS traktuje swoją obecność na antenie, swoje wypowiedzi łaskawie udzielane dziennikarzom, jako prezent, jako zaszczyt dla mediów i dla społeczeństwa. PP. Kaczyński, Gosiewski czy Cymański robią nam łaskę, że zechcą się pokazać i wypowiedzieć milionom telewidzów. Podobno ci panowie mają za złe nawet ich fotografie, jakie pojawiają się na portalu w Internecie. Ale może najpierw w/w panowie zechcieliby sami na siebie spojrzeć, zamiast siadać przed kamerami – usiąść przed lustrem, zamiast wymawiać innym sprowadzanie debaty politycznej do rynsztoka – posłuchać swoich własnych wypowiedzi o ZOMO, o przestępcach z innych partii, o byłych ministrach spraw zagranicznych… PiS traktuje media prywatne tak jak traktuje media publiczne, czyli jako swój folwark. TVN ma być taka jak TVP, radia prywatne mają być jak Polskie Radio, albo Radio Maryja, gazety takie, jak późna „Rzepa” czy wczesny „Dziennik”, Walter, Wejchert i Solorz – jak Rydzyk czy Urbański.

Rynsztok to może nie, ale faktem jest, że słowo „debata” jest coraz częściej używane na wyrost – od Sejmu po media następuje upadek obyczajów, degradacja języka, wzrost agresji. Celują w tym politycy PiS, aczkolwiek poseł Niesiołowski (kiedy jeszcze nie był marszałkiem) też nie był aniołkiem, mają w tym udział niedawni sojusznicy PiS, p.p. Giertych i Lepper, posłanka Senyszyn też ma język nie od parady, od tej słabości nie są również wolne niektóre gwiazdy mediów. Ale najwięcej żółtych i czerwonych kartek należy się drużynie prezesa Kaczyńskiego. Swoje zasługi mają też „pracownicy mediów”, jak ich pogardliwie nazywa prezes, mediów nie tylko „niemieckich”.

Jeżeli panowie uważają, że czynią łaskę pokazując się w mediach, to ja mówię – „łaski bez”. Chętnie odpocznę od agresji Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry, od deklamacji posła Gosiewskiego, od dowcipów Jacka Kurskiego, od żartów Tadeusza Cymańskiego, od wdzięku posłanki Kempy. Jeden kanał wolny od PiS – cóż to za ulga! I nie mam nic przeciwko temu, żeby jakiś inny kanał był wolny od polityków innej partii. Poglądy PiS nadal będą w mediach reprezentowane, choćby przez pana prezydenta, jego ministrów, na czele z Michałem Kamińskim, przez uczonych w mowie i w piśmie, jak prof. Krasnodębski czy Zybertowicz, przez redaktorów czasopism i gazet codziennych, których nie trzeba wymieniać. Nie obawiam się, że po odejściu posłów PiS w mediach zapanuje ciemna noc, pustynia intelektualna.

Decyzja PiS świadczy o tym, że kompleks niższości prezesa udzielił się całej partii. Oczywiście, że każdy polityk dzieli media na mniej lub bardziej sobie przychylne, ale o tę przychylność należy zabiegać każdego dnia i każdego dnia można ją stracić. Wystarczy przypomnieć stosunek mediów do Kwaśniewskiego czy Wałęsy. Od bardzo negatywnego, do przychylnego i odwrotnie. Kompleks niższości i bezsilną złość PiS widać także wtedy, kiedy posłowie tej partii bojkotują prace sejmowej komisji zdrowia czy posiedzenia plenarnego Sejmu, które demonstracyjnie opuszczają do z góry przygotowanych kamer i aparatów fotograficznych. Pamiątkowa fotografia zbiorowa klubu poselskiego PiS na schodach Sejmu pokazuje, jak ta partia wyobraża sobie parlament: wszyscy za prezesem. Tak samo wyobrażają sobie media. Dlatego jedne bojkotują, inne dyskryminują, nie udzielając im łaski wywiadu, z kolei jeszcze inne nagradzają łaską swojej obecności i obdarowują je swoimi wdziękami.

Ponad pół wieku temu władza też boczyła się na media (choć słowo to nie było jeszcze w użytku). Ładną kartę zapisał tygodnik „Po Prostu”, chociaż – a może właśnie dlatego – że pracowali tam różni ludzie, tacy jak Walery Namiotkiewicz – późniejszy potężny kierownik sekretariatu Gomułki – i Jerzy Urban – wyróżniony najpierw zakazem publikacji, a potem najwyższymi zaszczytami. Przy innych okazjach władza wyrzucała redaktora naczelnego (np. KTT ze „Szpilek” czy MFR z „Polityki”, choć ten drugi się ostał). Choć porównania są kulawe, to trudno przecenić rolę TVN 24 jeszcze rok temu, kiedy PiS trzymał media w szachu bardziej niż dzisiaj. TVN musi jeszcze zapracować na swoje miejsce w historii, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przewodniczący chętnie zlikwidowałby TVN, tak jak kiedyś zlikwidowano „Po Prostu”.