Pomnik Rakowskiego?

Jakoś bez echa minęła informacja „Rzeczpospolitej”, że Klub Lewicy w Sejmie złoży w tych dniach wniosek,  by patronem jednej z sal sejmowych został Mieczysław F. Rakowski, premier w latach 1988-1989, tuż przed upadkiem „realnego socjalizmu” w Polsce i przed odrodzeniem demokracji. Wnioskodawcy zamierzają  powołać się na reformy, zwłaszcza  gospodarcze, rządu MFR, które ułatwiły dalszą transformację rządowi Mazowieckiego i Balcerowicza.. Nie sądzę, żeby ta propozycja przeszła, w Sejmie zdecydowaną większość ma prawica.

Rakowski nie kojarzy mi się z demokratycznym Sejmem i pluralizmem politycznym. Był postacią wybitną i raczej należy mu się pomnik za „Politykę”, którą stworzył i redagował przez ćwierć wieku, czyniąc z niej jedno z najbardziej popularnych i szanowanych czasopism, w trudnych warunkach cenzury i systemu jednopartyjnego. To była wielka sztuka. Jego pismo zyskało sobie uznanie nawet takich wymagających ludzi, jak Jerzy Giedroyc (ten sam, który znacznie wcześniej wydrukował „Fryzury Rakowskiego” Leopolda Tyrmanda), a także  Stefana Kisielewskiego. Potwierdził je Kreml, drukując w 1983 roku, w oficjalnym piśmie „Nowe Czasy”, brutalny atak na „Politykę”, na jej ciągoty do pluralizmu zamiast do socjalizmu. Atak z Moskwy bardzo „Polityce” w oczach czytelników pomógł, w trudnym okresie stanu wojennego.

Nie sądzę, żeby obecnie ktoś wystawił Rakowskiemu pomnik, zaraz rzuciłby się na to IPN, jako na sprzeczną z konstytucją propagandę totalitaryzmu (chcą nawet zlikwidować nazwę ulicy Bruno Jasieńskiego w Klimontowie, walczą z Brzechwą i z Kaczką-dziwaczką ), ale Rakowski zbudował sobie pomnik sam – tym pomnikiem jest „Polityka” oraz jego „Dzienniki polityczne”, a także  pamięć czytelników. Należę do tych, którzy sądzą, że MFR nie powinien był przechodzić z „Polityki” do polityki, ale on był sam sobie „sterem,  żeglarzem, okrętem” i sterował ku prawdziwej polityce, ona  była jego prawdziwą  pasją i ambicją, mimo że pod adresem tej polityki napisał wiele gorzkich słów, czuł do niej obrzydzenie, a jednocześnie był nią zafascynowany. Słusznie pisał Kisielewski, że Rakowski miał dwie dusze. To się w Sejmie nie spodoba, ale lewica dobrze czyni, że się o niego upomina.